Drewniana bariera naraz zatrzęsła się i runęła na ziemię z taką siłą, że ta zadrżała. Na moment przesłoniła nas chmura kurzu. Gdy pył wreszcie opadł ujrzeliśmy co najmniej dziesięciu Archaniołów dowodzonych przez Władzę. Niewątpliwie twardego przeciwnika. Średnio napawający optymizmem widok... . Władza wbił w ziemię olbrzymi miecz i oparł się na nim całym ciężarem. Ukradkiem przyjrzałem się potężnemu ostrzu: byle muśnięcie wystarczy, by ściąć mi głowę...
- Witaj, rycerzyku - powiedział łagodnie. - Jak się nazywasz?
- Może najpierw sam się przedstaw - burknąłem.
- Oj, wybacz mi brak manier. Legion. - Skłonił się z udawanym szacunkiem. - Obawiam się, że nie noszę nazwiska. Mam nadzieję, że zadowolisz się imieniem.
- Owszem. - Uśmiechnąłem się lodowato. - Alois, Generał Oddziału Trzeciego.
Władza rozwinął skrzydła i wzleciał w powietrze.
Rozglądałem się, śledząc rozgrywające się wokół mnie sceny. Ptaszyska zyskały zdecydowaną przewagę. Zginęło około dziesięciu Lilim, wśród Aniołów natomiast liczba ofiar nie sięgnęła pięciu.
Odwróciłem się, słysząc krzyk. Moja Generał Broni zasłaniała akurat własnym ciałem dwóch młodych Podporuczników. Jak w zwolnionym tempie zobaczyłem, że Władza napiera całym ciężarem na Generał Broni.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!