sobota, 11 października 2014

Od Ami - Szczęście

Zamierzałam zorganizować imprezę z okazji urodzenia się szczeniaków. Wypisałam na małej części papirusu gości. Zaprosiłam Pearl, Crazy'ego, White Magic, Luciusa i Hunter... Musiałam jej za to wybaczyć, ale Zuko... Ostatnio nie mogę na niego patrzeć. Pod drzwiami każdej jaskini mojego gościa położyłam tą delikatną karteczkę, a po godzinie wszyscy już byli na miejscach. W naszej małej jaskini był wielki tłok, chociaż było tak mało osób, podeszłam do Hunter aby ją za to przeprosić.
- Przepraszam cię, Hunter... - Powiedziałam
- Ech, przeprosiny przyjęte. - Odparła z lekkim uśmiechem.
- Może chcesz zobaczyć szczenięta? - Spytałam.
- No tak. - Odpowiedziała. Przeszłyśmy do małego pomieszczenia, gdzie spały.
- Jak się nazywają? - Zapytała Hunter w pełni pochłonięta szczeniakami.
- Ten biało-rudy to Bursztyn, ten zielony to Vert, ta szaro-biała to Silver. a ta w panterkę na futerku to Gold.
- Oryginalne imiona.
- Dzięki. Vert miał nazywać się Emerald, ale z tego zrezygnowaliśmy. - Rzekłam, gdy nagle zabrzmiał głos Pearl.
-Ami! Mam dla ciebie prezent! - Zawołała. Przyszłam z zaciekawieniem i otwarłam ładne, małe pudełko. To był naszyjnik!
Byzantine Diamonds Necklace by Wabbit-t3h
- Dziękuję, jest przepiękny! To twój? - Spytałam.
- Tak, to mój. Chciałam cię pożegnać. Odchodzę z watahy.
- Jeszcze raz bardzo ci dziękuję za cudowny prezent. Szkoda, że odchodzisz...
- Ami! Też mam coś dla ciebie! - Rozbrzmiał głos Crazy'ego.
- To mój warkoczyk, żeby szczeniaki miały się czym bawić.
- Dziękuje, na pewno ci odrośnie? 
- Tak, już prawie odrósł.
- Dziękuje, naprawdę. - Uściskałam go, gdy nagle znowu mnie ktoś wołał... Był to Lucius.
- Amoret, mam malutki prezencik dla ciebie.
14k Gold Beaded Rose by Lady-Blue
- To róża z drugiego końca świata. - Powiedział
- Dziękuję. - Powiedziałam. Wróciłam do Hunter, bo mnie zawołała
- A to mój skromny upominek. - Uśmiechnęła się.
- Znalazłam ten liść, kiedy odeszłam z watahy.
- Dziękuje ci bardzo!
- Ami, jeszcze taki mój malutki prezent. - Rzekła White Magic 
- Wow, to klucz! Ale do czego? - Spytałam uradowana.
- Do lasu.
- Jakiego lasu?
- Do mojego ogrodu. A i zapomniałam. Masz jeszcze coś od Link'a Magic Dew by naked-in-the-rain
- Dzięki. A właściwie czemu on nie przyszedł? 
- Jest chory, zatruł się jagodami.
- Ale nic mu nie będzie?
- Nie, nic. - Odpowiedziała. - Dzięki za troskę.
Później zaprosiłam wszystkich do szczeniąt.
- Jakie słodkie! - Powiedzieli wszyscy chórem.
- Ten zielony to Vert, a ten biało-bursztynowy to Bursztyn. Ta mała urwiska ze skrzydełkami to Gold a ta z długą grzywką to Silver. - Rzekłam, przedstawiając po kolei moje dzieci.
- Bardzo oryginalne imiona. - rzekły wadery. Później impreza się skończyła, a ja mogłam trochę odpocząć. Był ze mną Peeta. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
- Wiesz co, Peeta? - Zagadnęłam, wtulona w jego sierść.
- Co? - Zapytał, głaszcząc mnie po głowie.
- Nasze dzieci będą miały dzieci, dzieci naszych dzieci będą miały kolejne dzieci. - Westchnęłam.
 - Do czego zmierzasz?
- Ech, życie się toczy...
- Masz rację.
- Lepiej idźmy już spać. to był długi dzień.
- No dobra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!