Noc była dzisiaj wyjątkowa zimna. Nie powiem, że było mi miło spać samej w jaskini. Chciałabym, żeby ktoś był obok mnie. Przytulił. Pocałował. Te moje zachcianki...
Otulona skórami, zwinęłam się w bardzo szczelny kłębek. Nie miałam zamiaru zmarznąć. Żałowałam, że nie miałam nory w ziemi, gdzie byłby o wiele cieplej. Urodziłam się w zimę, więc wiedziałam coś mnie więcej na ten temat.
Zamknęłam oczy. Pamiętałam moją mamę. Tylko ją kochałam. Nigdy nie miałam nikogo bliskiego prócz niej. Taty nie znałam, więc nie mogłam nic powiedzieć na ten temat.
Nagle obraz mojej matki zaczął się rozpływać. Zaczęły pojawiać się nowe obrazy. Przedstawiały jakąś dziewczynę. Posiadała czarne jak kruk włosy.
Serce biło mi szybko. Co to oznaczało? Skąd posiadałam te wspomnienia. I skąd znałam tego chłopaka.... Kim on był? W głowie miałam mnóstwo innych pytań.
Aby o tym nie myśleć wygramoliłam się z prowizorycznego posłania. Wychodząc na powietrze, uderzył mnie ostry chłód. Cieszyłam się, gdyż to mogło odsunąć na bok wszystkie pytania, kłębiące się w mojej głowie.
Idąc przed siebie zatrzymałam się nad rzeką. Spojrzałam w dół. Spoglądałam na swoje odbicie, które pomogło mi dojrzeć światło księżyca. Zobaczyłam twarz tej dziewczyny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!