Biegłam przez las mglistych wspomnień. Usłyszałam rozdzierający krzyk. Niewiele myśląc zaczęłam biec w jego stronę. Ujrzałam straszną scenę, mój ojciec znęcał się nad moim bratem.
- Soul.. Soul... proszę nie umieraj!. To wszystko twoja wina! - krzyczałam na ojca przez łzy.
Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, był przecież alfą watahy. Kątem oka zauważyłam, że okrąża mnie cała wataha. Jeden basior szykował się do skoku. Już czułam jego zęby na swoim karku. W momencie gdy skoczył obudziłam się. Przyzwałam istotę śmierci.
- Jestem na twe rozkazy o pani - powiedziała istota - co mam czynić?
- Leć nad lasem i powiedz czy widzisz watahę mego ojca. - rozkazałam.
Gdy wróciła dowiedziałam się, że mój ojciec jest 2 dni drogi stąd. Wiedziałam, że muszę czym prędzej uciekać. Dobiegłam do jeziorek nad którymi były zorze polarne. Zauważyłam, że po drugiej stronie jest jakaś wadera. Rozłożyłam skrzydła i przeleciałam nad jeziorami.
- Czy znasz morze jakąś watahę w której potrzebni są członkowie? - Spytałam z nadzieją.
- Tak znam - odpowiedziała - Jej alfą jest Ginewra.
- Czy mogłabyś mnie tam zaprowadzić? - zapytałam
( Kimara? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!