W ostatniej chwili zmieniłem zdanie . Popłynęliśmy mniejszym i szybszym statkiem .
-Vox ... myślisz , ze nas złapią ?
-Trzeba myśleć pozytywnie więc nie .
-A myślisz , że warto się płaszczyć przed ludźmi ?
-Nigdy nie upadnę przed człowiekiem .
-Dlaczego ?
-Zapomniałeś kto odciął łeb naszej matce ? Kto wypruł flaki ojcu ?! Ty tego nie widziałeś ... ja tak . Do końca życia będę miał te obrazy przed oczami .
-Ale czasami okazując uległość zapewnisz sobie przetrwanie .
-Wole zdechnąć z honorem niż przetrwać stając się maskotką człowieka . Nie mówmy o tym . Cały pobyt na statku wyglądał mniej więcej tak . W dzień ukrywanie się przed ludźmi , w nocy były rozmowy i jedzenie resztek . Najchętniej nie tknął bym nic ludzkiego ale Populis nalegał .
***
Gdy schodziliśmy ze statku czuliśmy ulgę ale też niepokój . Za miesiąc maiłem nieć urodziny ... miałem cichą nadzieję ,że Populis o tym zapomniał . Podróżowaliśmy przez różne stany ... Przechodziliśmy obok wielkich miast . Spotykaliśmy kojoty , lisy , widywaliśmy samotne wilki oraz już poległych towarzyszy gatunku .
***
Powoli traciłem nadzieję , że znajdziemy watahę . W sumie zawsze chciałem mieć dom , rodzinę . Ale dzieci ... nie zbyt chciałem zbytnio mieć . Oczywiście jeżeli partnerce bardzo by zależało to czemu by nie ale ja na pewno nie wyszedłbym z inicjatywą . Idąc przez wielką polanę usłyszałem cichy głos brata .
-Vox ... wszystkiego najlepszego .
-Pamiętałeś ?
-Tak ... ty co roku pamiętałeś o moich to pora się odwdzięczyć .
-No to powiedz ... ile to już będzie ? Pamiętasz ?
-Tak staruszku . Cztery lata .
-Tak Z tego dwa lata tułaczki po świecie .
-Pewnie gdybyśmy nie stracili tropu i kursu dotarlibyśmy po roku .
-Zapewne tak .
-Vox . Mam pomysł .
-Jaki ?
-Zróbmy braterstwo krwi .
-Co ?
-Nie udawaj , ze nie wiesz .
-Zależy ci na tym ?
-Nie ukrywam , że tak .
-No dobrze . Masz coś ostrego ? A będzie to symboliczne .
-Czyli ?
-Zobaczysz .
-A to prezent . - Powiedział Populis wręczając mi sztylet . Był pięknie wykończony . Widać było , że robił go sam .
-Ile to robiłeś ?
-Całą podróż . Ma w sobie fragment z każdego miejsca w którym byliśmy .
-Jest świetny . Dziękuję .
Kończąc wypowiedź przyłożyłem sobie ostrze do łapy i pociągnąłem w dół rozcinając ją .
-Twoja kolej . - Szepnąłem podając broń bratu . Ten bez wahania zrobił to samo . Podaliśmy sobie łapy . Spojrzałem mu w oczy . Miały głębię i mądrość . Dostrzegłem w nich jednak coś jeszcze ... oddanie i zaufanie . Obdarzył mnie nimi bezgranicznie . To samo tyczyło się jego . Byłem gotowy powierzyć mu swoje życie . Wciągnąłem powietrze nosem i coś do mnie dotarło .
-Pop ! Wataha jest blisko !
-Jak to ?
-Nie czujesz ? Wilki !
Ruszyliśmy biegiem pod górę . Gdy tylko wbiegliśmy na szczyt zobaczyliśmy to czego szukaliśmy przez połowę naszego życia . Szybko zbiegliśmy na dół . Widzieliśmy polanę na której uczyły się szczenięta , różne jaskinie , las , rzeki i jeziora .
-Wiedziałem , że nam się uda Populis ! Wiedziałem !
-Nigdy w to nie wątpiłem . - Odpowiedział .
-Co wam się uda ? - Usłyszeliśmy pytanie . Ten kto je zadał stał za nami . Odwróciliśmy się powoli .
-Udało nam się dotrzeć do tej watahy . To wataha Krwawego Wzgórza prawda ?
-Tak . Jak rozumiem chcecie dołączyć .
-Oczywiście . Ja jestem Vox a to mój brat Populis .
-Miło mi . Ja jestem Hunter .
<Hunter zaprowadzisz nas do alf ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!