Tym razem i ja napisała opo z podkładem. Zalecam spokojne czytanie i słuchanie:
Miałem zamiar iść dzisiaj z Lucy na Wiecznie Zimowy Szczyt, by przyjrzeć się żyjącym tam dzikim koniom, ale stało się inaczej. Z samego rana przyszła do mnie moja ukochana wilczyca, Lucy. Jej mina świadczyła o tym, że coś się stało.
- Lakota... - Zdołała tylko wyszeptać i rzuciła mi się w ramiona. Wypłakiwała się w moje futro. Przycisnąłem ją do siebie mocniej.
- Co się stało? - Spytałem. Czułem, jakbym sam za chwilę miał zacząć płakać.
- Wracam do domu. Odchodzę z watahy. Potrzebują mnie tam... - Powiedziała, odrywając się ode mnie. Spojrzała mi w oczy i delikatnie pocałowała.
- Lucy... - Szepnąłem. - Nie odchodź.
- Muszę. - Odpowiedziała.
- Nie... - Wyszeptałem.
- Tak. Odparła poważnie i stanowczo. - Żegnaj.
Wybiegła z jaskini. Po godzinie usłyszałem jej ostatnie wycie. Odpowiedziałem jej. Po tym pożegnaniu siadłem na klifie i wpatrywałem się w zachód słońca.
- Żegnaj... - Wyszeptałem do siebie, kiedy słońce zniknęło, tak jak moja Lucy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!