poniedziałek, 1 września 2014

Od Sandstorm - Zabawa z bratem

Bawiłam się dzisiaj z moim bratem, Cato, w chowanego. Seke się z nami nie bawił, bo Diesel już go nam zajął. Przyszła moja kolej na to, aby liczyć w naszej zabawie. Mieliśmy liczyć do pięćdziesięciu, ale ja nauczyłam się już do sześćdziesięciu. Postanowiłam więc przedłużyć Cato czas na znalezienie dobrej kryjówki. Siadłam sobie w cieniu drzewa i zaczęłam głośno liczyć.
 - Raz... dwa... trzy... - Wyliczałam, a każdą liczbę wymawiałam coraz ciszej. Za mną była niewielka kupka usypana z piasku. Zaczęła się ruszać. Usłyszałam to.
 - Hej! - Zawołałam głośno, ale Cato oddalił się bardzo. Na tyle, żeby mnie nie słyszeć.
 - Nie krzycz... - Usłyszałam głos.
 - K... Kto to? - Spytałam, odsuwając się od drzewa. - Pokaż się!
 - Dobrze. Spełnię twoją prośbę. - Odparł. Góra piachu wybuchła, a na jej miejscu pojawiła się wilczyca. Była mojego wzrostu, czyli wyglądała jak szczeniak, ale jej pysk i głos mówiły mi, że ma już kilka lat. Tak wyglądała:
 - Weź to. - Powiedziała i rzuciła mi pod łapy szary medalion, po czym rozpłynęła się w powietrzu, pozostawiając po sobie kilka białych kamyczków. Wzięłam je do sakiewki. Kiedy je zebrałam, poczułam czyiś oddech za plecami.
 - Szukałaś mnie? - Spytał Cato.
 - Właśnie miałam zacząć, ale ktoś mi przeszkodził. Na szczęście już sobie poszedł.
 - Aha. Wracamy do domu? - Spytał.
Już po chwili wróciliśmy do jaskini. Byłam ciekawa, jak ma na imię ta wadera, która mnie nawiedziła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!