Od jakiegoś czasu w watasze rodziły się małe wilki. Nie wiedziałam, że sama chce takiego malucha, dopóki Megan mocno mnie nie przytuliła. Bardzo chciałam mieć własne szczeniaki, lecz mój partner nie mógł ich mieć.
Kochałam Hill'a. Myślałam, że jego miłość mi wystarcza... Jednak się myliłam. Byłam na siebie oto zła. Czułam się jak egoistka, która za dużo wymaga od innych.
- Selene, coś cię trapi? - zapytał mnie Hill, wyrywając mnie z moich rozmyślań. Szybko pokręciłam głową. Posłałam w jego stronę piękny uśmiech.
- Nie. - rzekłam cicho. Basior przewrócił oczami.
- Selene? - zapytał mnie powtórnie. Patrzył na mnie jakiś czas. Obserwowałam otocznie, które mijaliśmy, byle by nie patrzeć w jego oczy.
- Dobrze jak uważasz... - mruknął po paru chwilach.
Idąc lasem doszliśmy do plaży. Ciepły piasek ogrzewał moje łapy. Hill wziął mnie w łapy i rzucił w żółtą, sypką " ziemię ". Zaśmiałam się. Po krótkiej zabawie, moja głowa znajdowała się między jego łapami. Pocałował mnie czule.
- A to za co? - zapytałam. Hill zachichotał.
- Na poprawę humorku. - szepnął.
Nagle zobaczyłem, że na fale wyrzuciły coś na brzeg. Zrzuciłam ze mnie Hill'a i pognałem w stronę białego punktu. Na piasku leżała nieprzytomna wilczyca. Była biała jak śnieg i malutka. Na szyi miała zawieszony kryształ w kształcie serca.
Zabraliśmy ją z Hill'em do siebie. Mój partner bardzo się nią opiekował. Przez zimną noc, ogrzewaliśmy ją swoim ciałami. Biegaliśmy na zmianę po jedzenie, na wypadek, gdyby się urodziła.
Po całym dniu spania, mała wadera otworzyła oczy.
- Hill... - zawołałam go. Mała patrzyła na mnie, a potem przeniosła wzrok na basiora.
- Hej. - powiedział. Wilczyca zamrugała kilka razy oczkami.
- Dzień dobry...
- Jak masz na imię? - zapytał.
- Artemis...
- Gdzie twoi rodzice? - zapytałam. Biała wadera rozpłakała się. Przytuliłam ją. To nie było dobre pytanie. Kiedy mała usnęła na moim ramieniu, poszłam z Hill'em do pokoju obok.
- Co z nią zrobimy? - zapytałam.
- Nie wiem.
- Słuchaj, mam pomysł... - zaczęłam, ale bałam się dokończyć.
- Hmm?
- Może ja adoptujemy? - zapytałam. Hill stanął wyryty. Po chwili kiwnął głową.
- Możemy spróbować.
Rzuciłam mu się na szyję. Roześmiany Hill przytulił mnie do siebie. Moje marzenie się spełniło.
***
- Będziesz naszą córką. - powiedziałam delikatnie. Wadera zaśmiała się.
- Mama! Tata! - rozpłakała się ze szczęścia. Przytuliłam ją do siebie.
- Możemy dać ci na imię Whitney? - zapytałam. Mała skinęła głową. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!