Bardzo lubiłem polowania, gdyż sprawiało mi to dużą radość i mogłem wciąż zdobywać nowe umiejętności w tej dziedzinie. Na razie byłem zbyt młody by podchodzić zwierzynę, musiałem więc trenować na czymś, co nie żyło i obserwować dorosłych podczas ich mistrzowskich wyczynów. Najczęściej trenowałem na krzakach, listkach, czy patykach, ale czasami podchodziłem też ptaki czy małe gryzonie. Pewnego razu zauważyłem coś niebieskiego. Jakieś tajemnicze stworzenie czaiło się wśród wysokiej trawy. Chciałem zabłysnąć przed watahą i pokazać, jak dobrze mi idzie polowanie. Zaczaiłem się.
- Pamiętaj, Bloodspill, kluczem jest podejście. - Wyszeptałem sam do siebie.
Zacząłem się cichutko skradać, a moja potencjalna ofiara nie zauważyła mojej obecności. Byłem już na tyle blisko, by skoczyć na zwierzę i je obezwładnić. Napiąłem mięśnie łopatek, skupiłem się na tajemniczym zwierzątku i w końcu mocno odepchnąłem się łapami od ziemi. Wpadłem na to coś. Sierść była miękka w dotyku, miała ładny kolor. To była... młoda wilczyca! Ale nie byle jaka - to była Megan.
- Przepraszam. - Powiedziałem, pomagając jej wstać. - Myślałem, że jesteś zwierzyną łowną.
- Spoko. - Rzekła nieśmiało wadera i już miała się wycofywać, kiedy ja znów do niej podszedłem u uśmiechnąłem się przyjacielsko.
- Jestem Bloodspill, a ty? - Przedstawiłem się.
< Megan? Co dalej? >
Spróbuję jeszcze dziś dokończyć .
OdpowiedzUsuń