Od jakiegoś czasu chodziłem bardzo przygnębiony, gdyż wiedziałem, że moja ukochana, nie czuje do mnie tego samego co ja... Cały czas o nie myślałem, a dokładniej mówiąc... Myślałem o Nadziei.
Postanowiłem podjąć bardzo głupią decyzję... Wiem, że była ona lekkomyślna i beznadziejna. W końcu byłem wariatem. Wielkim i szalonym, jak nikt inny...
W jaskini zostawiłem kartkę. Zapewne nikt jej nie zauważy... No może Gustaw, kiedy zauważy, że mnie nie ma... A zresztą co to za różnica. I tak żaden wilk nie zwracał na mnie uwagi. W głębi duszy pragnąłem mieć jakiegoś przyjaciela.
Ruszyłem przed siebie. Znalazłem się przy Drodze Zguby. Zacząłem stawiać szybkie kroki. Pobiegłem w stronę drzewa, które rosło za niewysokim murkiem. Szybko go przeskoczyłem.
Nagle za drzewem dostrzegłem jakąś waderę... Nie to był pies. Siedziała do mnie odwrócona tyłem. Postawiłem łapę do przodu. Brązowa dama podskoczyła do góry.
- Hej. - powiedziałem nieśmiało. Owa " wilczyca " zlustrowała mnie. Po chwili wahania uśmiechnęła się lekko.
- Cześć...
- Co tu robisz? - zapytałem. Nie wiedziałem o czym mam z nią porozmawiać, więc takie pytanie powinno być dobre.
< Sacha? Co dalej? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!