- Dobrze, ale gdzie chcesz iść? - zapytała mnie SandStrom. Stanąłem jak wyryty. Nie myślałem, że się zgodzi. W ogóle nie planowałem, że mogę z nią gdzieś iść. Pomyślałem chwilę. Wadera zamierzała coś powiedzieć, lecz jej przeszkodziłem.
Odwróciłem się i po omacku, chwyciłem ją za łapę. Na twarzy czułem piekące ciepło, które wytwarzała również jej łapa. Dostrzegłem kątem oka, że było lekko zaskoczona. Ruszyliśmy przed siebie.
Ciągnąłem ją za sobą, a ona nie protestowała. Tak się zamyśliłem, że nie zobaczyłem, że grunt pod moimi łapami się kończy. Puściłem łapę wilczycy i runąłem w dół. Sand poszła w moje ślady. Mnie udało się upaść na cztery łapy, przy lądowaniu poczułem lekki ból w kręgosłupie, lecz po za tym wszystko było dobrze. Niestety biedna Storm, nie wylądowała na czterech łapach. Upadła na lewy bok.
- Sand! - krzyknąłem i podbiegłem do leżącej na ziemi wadery. Wilczyca podniosła na mnie wzrok i uśmiechnęła się lekko, co spowodowało, że odwróciłem wzrok. - Dobrze się czujesz? - wybąkałem.
- Ach, tylko boli mnie łapa. - odparła cichutko. Podniosła się i po chwili zachwiała. Podtrzymałem słabą istotę swoim barkiem. Oboje się lekko zarumieniliśmy.
- Przepraszam, to moja wina. - rzekłem zawstydzony. Wadera zaśmiała się. Zdziwiło mnie to.
- Może i twoja, ale powinnam szybciej zareagować i wylądować na cztery łapy. - mruknęła, unikając kontaktu wzrokowego ze mną.
- Możesz iść? - po moim pytaniu, postawiła krok, ale od razu poderwała łapę do góry. Na jej twarzy pojawił się grymas z bólu. Wpadłem na pewien pomysł. - Zaniosę cię do domu...
- Nie, mogę sama iść. Tylko chwilkę odpocznę. - wyjąkała. Westchnąłem.
- SandStorm... Robi się już ciemno. - odparłem. Sand zgodziła się po chwili. Pomogłem wspiąć się jej na mój grzbiet. Nie ważyła dużo, a właściwie była bardzo leciutka.
- Dziękuje, Peace. - szepnęła. Oplotła swoim łapami moją szyję, a tylnymi mój brzuch. Czułem się jakbym miał na sobie jakieś okrycie. Ruszyliśmy do domu, a ja czułem się wspaniale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!