Samotny spacer... To czego było mi potrzeba od bardzo dawna. Tylko na takich spacerach, mogłam w spokoju poukładać swoje myśli. Szalone myśli. Wiedziałam, że mam już rodzinę, czyli Hill'a i Whitney oraz w przyszłości będę mieć własne dzieci.
Niedawno córki mojej siostry stały się dorosłe. Laeti mogła odetchnąć, ale musiała być przygotowana na to, że same niedługo założą jakąś rodzinę. Była taka śmieszna sprawa. Percy - dobry " przyjaciel " mojej teściowej był strasznie podony do mojej siostrzenicy, więc niektórzy myśleli, że są rodzeństwem.
Tak się zamyśliałam, że nie zauważyłam, że doszłam do terenów podmokłych. Bardzo mnie zaskoczyło to co przed sobą ujrzałam. Liście na drzewach miał pomarańczową barwę, a jeszcze panowała lato.
Przypomniało mi się, że może to skutek magii... Wkońcu kraina, na której leżała wataha, też miała swoje niespodzianki. Uśmiechnęłam się. Uwielbiałam jesień, a szczególnie ten deszcze przeplatający się ze spadającymi liściami. Patrzyłam na liście, które leżały pod moimi łapami. Nagle zaczął padać deszcz.
Zaśmiałam się. Schroniłam się pod drzewem. Nagle liście zaczęły krążyć wokół mnie. Przestraszyłam się, gdyż nie było wiatru. Nie miałam pojęcia co mogło spowodować, że liście tak się " zachowywały ". Uniosłam się w powietrze. Kiedy opadłam na ziemię, czułam, że zaszła we mnie jakaś zmiana. Podbiegłam do kałuży. Wyglądałam zupełnie inaczej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!