Podkład muzyczny :3 Prosiłabym o wcześniejsze włączenie, przed przeczytaniem tekstu. Proszę czytać spokojnie:
Czułam okropne wyrzuty sumienia...
Kiedy ostatni raz byłam na spacerze, naraziłam mojego ukochanego Karo na niebezpieczeństwo, ale nie tylko jego. Moje córki też były w niebezpieczeństwie.
Leżałam skulona w jaskini. Dużo o tym myślałam. Gdyby Karo nie zabił myśliwych, mogłabym go nigdy nie zobaczyć... Przeze mnie został ranny. Musiałam to zrobić. Po prostu musiałam.
Karo poszedł z córkami do Kairy. To była idealna okazja. Będę za nimi bardzo tęsknić. Po moim pysku zaczęły spływać łzy. Na moim posłaniu zostawiłam kartkę, którą przygotowałam wcześniej.
Rzuciłam ostatnie spojrzenie na jaskinię. Odwróciłam łeb. Ruszyłam przed siebie. Nie wiedziałam, gdzie dotrę, ale liczyłam, że tam będę sama. Nie będę już narażać nikogo na niebezpieczeństwo.
Zatrzymałam się. Czułam jak wiatr rozwiewa moje futro. Stałam na granicy watahy. Podnosząc łeb do góry, powoli otwierałam oczy. Kolejny rozdział w moim krótkim życiu niedługo się zacznie. Będę musiała o nich zapomnieć... O mojej rodzinie.
- Laeti! - usłyszałam znajomy krzyk. Odwróciłam się szybko. Ku mnie biegł lis. Nie kto inny jak mój niedawno nabyty towarzysz. Zatrzymał się przede mną ciężko dyszał.
- Axel? Czego tu szukasz? - zapytałam cicho. Lis podszedł do mnie.
- Czemu chcesz ich opuścić? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Napotkałam jego bystry wzrok. Musiałam się komuś wyżalić.
- Nie zrozumiesz... - mruknęłam. Lis posmutniał. Nagle jego ogon poderwał się do góry.
- To pozwól mi iść z tobą. - rzekł poważnie. Spojrzałam na niego zaskoczona. Nie wyglądało na to, że przyjemnie odmowę...
- Nie. - szepnęłam. Odwróciłam się. Nie mogłam iść. Padłam na ziemię i zaczęłam płakać. Axel podszedł do mnie i położył mi łeb na moim łbie. Wtuliłam pysk w jego szyję.
- Wiesz, że jestem twoim towarzyszem. Nie zamierzam cię zostawić. - mruknął. Nie wiem kiedy, ale usnęłam.
Obudziłam się późnym popołudniem. Axel leżał obok mnie, w pozycji do góry brzuchem. Wyglądało to dosyć komicznie. Łapy miał w górze, a jego klatka piersiowa powoli opadała i się podnosiła. Podniosłam się. Wzięłam go ostrożnie na grzbiet.
Zaczęłam iść. Poczułam, że lis zacisnął łapy na moim grzbiecie. Zatrzymałam się. Dostrzegłam, że uśmiecha się. Ach to spryciarz. Zrzuciłam go, a on pisnął. Wylądował w trawie. Zaczęłam się śmiać.
- Co to było? - zapytał ze złością.
- Kara za oszukiwanie. - odparłam.
Zaczęłam iść przed siebie. Lis dreptał za mną. Wkrótce trafiliśmy na tory, które mijałam, kiedy szłam tu sama. Lis zaczął iść prawym torem, a ja lewym. Słońce nas oświetlało.
- Laeti, dokąd idziemy? - zapytał, machając ogonem. Uśmiechnęłam się.
- Zobaczysz... - odparłam tajemniczo. Przez chwilę panowała cisza. Po chwili Axel się odezwał.
- Niezależnie, gdzie idziemy... Zawsze będę przy tobie...
Dopisek od właścicielki wilka: Jakby co to Laeti nie opuściła watahy. Miała taki zamiar, ale postanowiła wrócić.
;____; :(
OdpowiedzUsuń