sobota, 27 września 2014

Od Ami - Poród

Obudziłam się w środku nocy z potwornymi skurczami i obudziłam Peetę 
-Peeta, zaczęło się! - Krzyknęłam.
- Co?! - Spytał lekko zdenerwowany i zaspany.
- Poród! - Zawołałam, a po chwili peeta zaniósł mnie przed jaskinię Ginewry.
- Ja już sama wejdę. - Wyszeptałam. Mój partner został przed jaskinią. Po krótkiej rozmowie z Ginewrą to się stało - zaczęłam rodzić.
- Czemu to tak długo trwa? - usłyszałam głos partnera.
- Możesz wejść Peeta. - Ginewra wyszła chwilkę i powiedziała mojemu partnerowi, od razu gdy wszedł odsłoniłam łapą małe puszyste kulki.
- jakie one są słodkie... - powiedział ze łzą w oku Peeta.
- Jak je nazwiemy? - spytałam z uśmiechem.
- Bursztyn, Silver, Gold i Vert. - Uśmiechnął się Peeta.

Od Ami - Dowiedzenie się o ciąży

Chodziłam po pustynnym gaju i zachwycałam się pięknem żyjących tam gatunków roślin. Biegałam, aż w końcu rozbolał mnie brzuch [i to mocno], więc poszłam do Ginewry.
- Dzień dobry Ami! - Przywitała mnie. - Co cię tu sprowadza?
-Strasznie boli mnie brzuch. - Wyjaśniłam.
- Co robiłaś? 
- Biegałam.
- Od biegania zazwyczaj nie boli brzuch... Dużo biegałaś?
 - Nie... I też ostatnio trochę utyłam... - Dodałam. 
Ginewra myślała i myślała aż w końcu mi to powiedziała:
-Ami, jesteś w ciąży.
- Co?! - zapytałam bardzo zdziwiona.
- Aha. - Uśmiechnęła się. Po chwili bez słowa wyszłam z jaskini. Kilka metrów dalej napatoczył mi się Peeta.
- Peeta! Jestem w ciąży! - krzyknęłam z uśmiechem.
- To super! - powiedział z wielkim uśmiechem Peeta.
-vQ dokładnie będzie ich 4. - Dodałam. Przytuliliśmy się z łzami szczęścia w oczach.

Dopisek od KJK: sorry, że dodaję to dopiero teraz, ale nauczyciele to nie służący :/

Od Tulia - Jak dotarłem do tej watahy?

-*Nie wiem co mnie pokusiło oby się rozdzielić w szukaniu watahy.*- pomyślałam patrząc tak mój przyjaciel Miguel idzie w przeciwną stronę. 
Po chwili znikł w mgle. 
Spojrzałem przed siebie las, las i jeszcze raz las. 
Poszedłem przed siebie. 
Było czuć wilki. 
- *Wataha* - pomyślałem. 
Poszedłem dalej. 
Usłyszałem za sobą głos jakiegoś nie znanego wilka. 
- Co ty tutaj robisz? 

< Gustaw?>

sobota, 20 września 2014

Ami zachodzi w ciążę!


Ami jest w ciąży.
~
Ojciec szczeniąt: Peeta
Wcześniejsze mioty: Brak
Termin porodu: 21 września 2014
Data zajścia: 15 września 2014 [no comments, please xd :3]
Ilość szczeniąt: 4 [samice - 2/ samce - 2]
Imiona szczeniąt: Vert, Bursztyn, Gold, Silver
Przyszłe stanowiska szczeniąt: Mag, mag, wojownik, alchemik
Opowiadanie o dowiedzeniu się o ciąży: Brak
Rozmowa z wyrocznią: Brak

Nowa para - Ami i Peeta

Peeta i Ami po wielu przygodach uznali, że są dla siebie stworzeni.
W taki oto sposób zostali parą.
Gratulacje!

Od Shout'a - C.D. opowiadania Azumy ''Prowadź do przywódcy...''

Owa Seibu wpatrywała się we mnie uważnie. Nie sądziłem, że w ciele takiego kmiotka jak mój brat znajduje się taki duch, a w dodatku kobieta! Nie żebym uważał ją za słabeusza, ale jakoś nie robiła na mnie specjalnego wrażenia.
- Hmm... Nie zaprowadzę cię... do mojej... mistrzyni. - powiedziałem po chwili namysłu. Ciocia zapewne by nie chciała, aby w jej obecności nazywać ją ciocią. Wolała określenie mistrzu.
- Słuchaj, nie będę powtarzać. - warknęła na mnie Seibu. Prychnąłem. Z głosu w ogóle nie przypominała kobiety, raczej jakiegoś dziwaka. Chciałem wybuchnąć śmiechem, ale coś wyłoniło się za mną z krzaków. Przechwyciłem przepełnione nienawiścią spojrzenie żółtych oczu.
- Mistrzyni! - zakrzyknąłem, po czym wyciągnąłem przed siebie łapę i na niej oparłem ciężar ciała. Przyklęknąłem. 
- Witaj, uczniu. - powiedział z wyraźnym zadowoleniem. Dostrzegła Azumę. Grymas na jej twarzy powiększył się, a Seibu patrzyła mojej mistrzyni prosto w oczy. - Co tu robi ten... wybryk natury? - zapytała mnie Dusk Shadow. Mój brat podszedł do mojej ciotki dostojnym krokiem. Nie mogłem oderwać oczu od płynnych ruchów wadery.
- A więc... To jest twoja mistrzyni. - przemówiła cicho do siebie. Dusk nieco zdezorientowana, pzryjrzała się " Azumie ". Po chwili na jej ustach zagościł uśmiech. 
- Nie jesteś Azumą, ale czuję od ciebie negatywną energię. Właśnie takiej osoby potrzebuje. - rzekła moja ciocia, a ja poczułem ukłucie zazdrości. Zawsze ciocia mnie mówiła, że jestem tą postaciom, którą potrzebuje, a teraz co?! Te głupie alter ego Azumy, zabrało mi szanowaną pozycję u cioci. Rzuciłem się na Seibu.

< Azuma? >

Od Cody'ego - BRak ważnego szczegółu

Jak się czuje osoba, która nie może znaleźć w życiu tej jedynej osoby?
Czy może pokochać jeszcze raz?
Na te pytania znałem odpowiedzi.
Nie mam zamiaru na nie odpowiadać.
Są one zbyt bolesne i osobiste.
Kołyszące się na wietrze liście, zwiastowały początek jesieni.
Patrzyłem na nie jak spadały. 
Nie jakoś specjalnie niesamowite, ale jednak w pewien sposób magiczne.
Z każdym nowym krokiem, wgniatałem liście do ziemi.
Nie poinformowałem nikogo o moim o odejściu.
Po co?
Nie miałem tu nikogo bliskiego...
No może miałem Nadzieję...
Niestety to wszystko było bez sensu. 
Nie pasowałem to i to czułem.
Zerknąłem ostatni las na watahę i zniknąłem bez słowa.

Od Eve - Poważna rozmowa i trochę zabawy

Rozmawiałyśmy sobie z Claire. Zadałam jej pytanie typowego szczeniaka:
- Ej, pobawimy się, Claire?
- No spoko. A gdzie twój brat? - Spytała już dorosłym głosem.
- Klei się do Whitney... - Odpowiedziałam, przewracając oczami.
- Zakochał się? - Spytała z lekkim uśmiechem.
- Na to wygląda. - Westchnęłam, po czym dodałam. - Ty to masz szczęście, Claire. Masz siostrę.
- Wcale nie mam takiego szczęścia, obraziłyśmy się na siebie... - Odparła, marszcząc lekko brwi.
- Dlaczego? - Spytałam ciekawa.
- Szkoda słów... - Westchnęła.
- Nudzi mi się. Idziemy gdzieś? - Rzekłam, zmieniając temat.
- Hmm... na Słoneczną Polanę. Pobawimy się w... hmm...
- Wiem! - Krzyknęłam, ale po chwili posmutniałam. - Jednak nie wiem.
- Może spytajmy się Ginewry?
- Nie, nie. Pobawmy się w berka. - Odpowiedziałam stanowczym tonem głosu.
- Dobra, to ja zaproszę Alone, Megan i Star.
- Ok. - Odpowiedziała Claire. Po minucie Megan i Claire już znalazły na polanie.
- A gdzie Alone? - Spytała któraś z nich.
- Nie chciała się bawić. - Westchnęłam i skinęłam głową w jej stronie. Leżała w krzakach, obserwując motyle. Nie rozumiałam jej.
- Dobra, mniejsza. Bawimy się w berka. Kto goni?
- Ja! - odparła Star. I się zaczęło. Star jest bardzo wysportowana. Złapała już mnie i Claire. Stałyśmy nieruchomo, tak jak nakazywały zasady.Została jej tylko Megan. - Megan, dogonię cię! 
- Chyba śnisz, Star, jestem za szybka! - Zawołała wadera.
- W każdym razie robi się ciemno i trzeba wracać do jaskiń. - Rzekłam.
- No, masz racje Eve. Trzeba wracać, bo rodzice się zmartwią.
- To pa wszystkim! - Zawołała Megan. Po kilku chwilach zostałam sama.
- A brat? Ech, siedzi z Whitney, ale to dobrze, nie będzie mi zawracać głowy. - Mruknęłam do siebie, po czym zawołałam donośnie. - Pew! Wracamy do domu! 
- Dobra, już idę! - Zawołał.
- I znowu nuda, a z resztą pobawię się z Claire jutro. - Pomyślałam, zasypiając.

Od Waverly - Malunki

Czekałam na Ben'a przed lasem. Grzebałam łapą w ziemi z niecierpliwości. Postanowiłam pogrzebać w moich wspomnieniach. Wiele mi się przydarzyło odkąd dołączyłam do watahy, a jeszcze więcej kiedy poznałam wilka. Nie chciałam już nigdy się zakochać, gdyż chciałam być wierna mojej dawnej miłości, ale cóż stało się.... Basior, który został moim przyjacielem, stał się również moim ukochanym. Pamiętam dzień naszego pierwszego spotkania.
***
Siedziałam sobie na polanie. Wśród zarośli szukałam odpowiednich ziół, o które prosiła mnie niejaka Laeti. Z tego co wiedziałam była alchemikiem i przyrządzała mikstury różnego typu. Osobiście wolałam siedzieć na łonie natury, niż całe dni spędzać w ciemnej pracowni.
Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu odpowiedniego kwiatu dla mnie. Kiedy go dostrzegłam uśmiechnęłam się szeroko. Rzuciłam się w jego stronę. Złapałam go.
- Mam cię... - powiedziałam do siebie. Nie spostrzegłam, że owy kwiat znajduje się nad zapaścią. Moje przednie łapy osunęły się wraz z ziemią. Moje oczy otworzyły się szerzej pod wpływem szoku. Poczułam, że czyjeś silne łapy owijają się wokół mojej talii. Zostałam pociągnięta w stronę ciepłego ciała.
- Uważaj, to bardzo niebezpieczne. - z postaci, która mnie trzymała wydobył się męski głos. Odskoczyłam na bok. Przede mną stał wilk. Średniej wysokości. Dobrze zbudowany. Piękne oczy. Po prostu cud natury. 
- Dziękuje za ratunek. - powiedziałam z uśmiechem. Wilk parsknął i kącik jego ust uniósł się do góry. Przysiadł na zadzie i rozejrzał się dookoła. 
- Z miejsc, na których rosną kwiaty, musiałaś wybrać najbardziej niebezpieczne...
***
- Waverly! - z rozmyślania wyrwał mnie głos. Odwróciłam się, a na moim pysku zagościł uśmiech. Stało się to zupełnie automatycznie. Ben przybił mi piątkę. Spuścił łeb. Dyszał ciężko. Musiał tu do mnie biec, gdyż był spóźniony.
- Przepraszam za spóźnienie. 
- Nie szkodzi.
Po krótkiej wymianie zdań, ruszyliśmy przed siebie. Las zaczął ustępować rzadkiej łące. Na jej krańcu, w skale, zobaczyłam wejście do jaskini. Przyśpieszyłam kroku, a basior ruszył za mną. Wbiegłam do jaskini. Na ścianach widziałam różne malunki. Wszystkie przedstawiały zwierzęta. 
- Wow! - powiedziałam, przyglądając się obrazkom, które schematycznie łączyły się w całość.

< Ben? Może teraz coś romantycznego? xd >

Od Selene - Jesienny liść

Samotny spacer... To czego było mi potrzeba od bardzo dawna. Tylko na takich spacerach, mogłam w spokoju poukładać swoje myśli. Szalone myśli. Wiedziałam, że mam już rodzinę, czyli Hill'a i Whitney oraz w przyszłości będę mieć własne dzieci. 
Niedawno córki mojej siostry stały się dorosłe. Laeti mogła odetchnąć, ale musiała być przygotowana na to, że same niedługo założą jakąś rodzinę. Była taka śmieszna sprawa. Percy - dobry " przyjaciel " mojej teściowej był strasznie podony do mojej siostrzenicy, więc niektórzy myśleli, że są rodzeństwem.
Tak się zamyśliałam, że nie zauważyłam, że doszłam do terenów podmokłych. Bardzo mnie zaskoczyło to co przed sobą ujrzałam. Liście na drzewach miał pomarańczową barwę, a jeszcze panowała lato.
Przypomniało mi się, że może to skutek magii... Wkońcu kraina, na której leżała wataha, też miała swoje niespodzianki. Uśmiechnęłam się. Uwielbiałam jesień, a szczególnie ten deszcze przeplatający się ze spadającymi liściami. Patrzyłam na liście, które leżały pod moimi łapami. Nagle zaczął padać deszcz.
Zaśmiałam się. Schroniłam się pod drzewem. Nagle liście zaczęły krążyć wokół mnie. Przestraszyłam się, gdyż nie było wiatru. Nie miałam pojęcia co mogło spowodować, że liście tak się " zachowywały ". Uniosłam się w powietrze. Kiedy opadłam na ziemię, czułam, że zaszła we mnie jakaś zmiana. Podbiegłam do kałuży. Wyglądałam zupełnie inaczej.

Od Kitsurui - C.D. opowiadania Jenifer ''Urocza niespodzianka''

Uśmiechnąłem się szeroko. Wiedziałem co z nią zrobią, czego również się domyśliła. Powieki przysłoniły jej piękne oczy, a ja musnąłem jej usta. Objęła moją twarz. Mogłem poczuć jej miękkie poduszki na moich policzkach.
- Wiedziałam, że tego będziesz chciał. - zachichotała, kiedy zszedłem z niej. Otrzepała swoje futro, które mimo pokrywającego go kurzu, połyskiwało w promieniach słońca.
Odwróciłem się. Przed sobą miałem wysokie drzewo. Rozłożyste gałęzie dawały przyjemny cień i chłód. Cieszyłem się, że mamy miejsce, które jest przeznaczone tylko dla nas. Mogłem tu odpocząć od moich dzieci... Kochałem je, ale czasami naprawdę dawały się we znaki. 
- Pamiętasz Kitsurui, jak oglądaliśmy tu gwiazdy? - zapytała. Zerknąłem na nią. Leżała na plecach i wpatrywała się w bezkresne niebo. Zamknęła oczy. - Mogę je sobie wyobrazić....
Kochałem Jenifer. Umiała śnić i marzyć. Wiem, że niektóre wadery też to potrafiły, ale dla mnie była wyjątkową waderę. Uwielbiałem słuchać jej sopranowego głosu, czuć pod moimi łapami jej miękkie futro. Kochałem ją za wszystko. 
- Jenifer? - zapytałem. - Zaśpiewasz coś?

< Jen? Dokończysz? Wiem, że to jest krótkie, ale coś tam przynajmniej jest x3 >

Nowy wilk - MIGUEL

  • Miguel


Imię: Miguel
Płeć: Samiec
Wiek: 3 lata
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Wyrzutek
Cechy charakteru: Miły, zabawny, nie słucha innych, dusza towarzystwa, dobry, cwany, ufny, łatwowierny 
Cechy fizyczne: Miguel nie dorównuje w szybkości Tulio, ale za to jest silny i skoczny, umie wspinać się na drzewa i nie umie latać. 
Znak szczególny: Duże, ciemnozielone oczy
Słaby punkt: Kręgosłup
Boi się: Śmierci
Waga: 53 kilogramy
Wzrost: 73 centymetry
Najlepsi przyjaciele: Tulio
Rasa: Mieszaniec
Żywioł: Natura
Moce: [3/15] Telepatia, chodzenie na 2 łapach, rozumie mowę zwierząt
Partner/ka: Szuka
Rodzice: Nie zna
Potomstwo: Brak
Inna rodzina: Brak
Kraj pochodzenia: Hiszpania
Lubi: Dobro
Nie lubi: Burzy
Pióra Feniksa: 40.000
Historia: Urodziłem się w Hiszpanii i poznałem mojego najlepszego przyjaciela, Tuli'a. Był on trochę nieuczciwy i to było w nim najgorsze. I to przez niego musieliśmy uciekać z Hiszpanii. Dotarliśmy do Ameryki i dołączyliśmy do tej watahy. Mam nadzieje że i tu spotkają nas przygody. 
Inne zdjęcia: Nie ma
WłaścicielMonAndKlau
WITAJ W WATASZE KRWAWEGO WZGÓRZA!!!

Ami ma towarzysza!

  • Polar

Polar Bear by Oron28
Imię: Polar
Płeć: Samica
Wiek: 1 rok
Rasa: Niedźwiedź
Żywioł: Lód
Moce: Tworzenie mostów i innych lodowych konstrukcji, ryk śniegu, przywołanie śnieżycy
Opis: Bardzo szybka, choć nie zbyt w zamkniętych terenach
Historia: Urodziła się gdzieś w jamie, dość szybko urosła. Pewnego razu spacerowała z matką i resztą rodzeństwa. Napadła na nich Ami i zabiła jej matkę, a ją przygarnęła.
Właściciel: Ami

Don't worry, be happy :3

Choroba rozkłada mnie powoli na czynniki pierwsze. 
Nie przeszło mi od czasu dodania posta ''wstyd''.
Nie odpisywałam na wasze wiadomości i nie publikowałam waszych wilków oraz opowiadań.
I teraz mała wiadomość do wszystkich: wszystkie ciąże, odejścia i inne planujcie sobie na weekend, bo potem mam 500 wiadomości typu ''kiedy wstawisz?''. 
To na prawdę męczące. 
Może wolę wyjść sobie gdzieś z przyjaciółmi, skoro jest ładna pogoda? 
Albo wolę pouczyć się do kartkówki, lub pomyśleć co dać ''komuś'' na dzień chłopaka?
Wolę się uczyć robienia bransoletek z gumek, oglądając Minecraft i Simsy na YouTube xd
Dzisiaj akurat leje jak z cebra, jest dziewiąta, nikt nie siedzi na fejsie, a ja nie wiem co ze sobą zrobić, więc mogę usiąść do lapka i coś tam porobić z tym blogiem. 
Aktualizacja ruszyła dzisiaj - podliczymy ilość Piór Feniksa, na ''prośbę'' sonii.
Blog ruszy zaraz po moim wyzdrowieniu, na razie spodziewajcie się postów tylko w weekendy.
Cieszcie się, że coś jest, bo nie wiadomo jak długo będę dawać radę z prowadzeniem tego bloga...

poniedziałek, 15 września 2014

Od Ami - Towarzysz?

Piłam spokojnie wodę w małym jeziorku, gdy nagle zobaczyłam matkę niedźwiedzice z młodymi już takimi podrośniętymi chyba miały rok... Były to niedźwiedzie grizzly, ale 1 z nich był biały 
- Hmmm... mam wybór. Albo rzucić się na matkę albo na młode... - wyszeptałam do siebie. Zdecydowałam się że rzucę się na matkę i po kilku minutach było po wszystkim, gdy nagle usłyszałam niepokojące krzyki.
- Dlaczego!? - Wrzeszczał ktoś.
- Co to za krzyki?! - Zdenerwowałam się, gdy nagle zdałam sobie sprawę co zrobiłam... Chciałam podejść do niedźwiadków ale uciekły, ale biały został i próbował ''bronić matki'' choć ona nie żyła.
- Dobra, dobra, misiek. Uspokój się. Co ja ci zrobiłam? - Spytałam, a niedźwiedź zrobił smutną minę - Co się mdlisz? - spytałam lekko zdziwiona. - No dobra, zabiłam ci matkę bo jakoś też muszę żyć, takie jest prawo natury. - Powiedziałam. Ku moim zdziwieniu przymilał się do mnie jak gdyby nigdy nic. - O nie, nie zabiorę cie do jaskini... ech, no dobra. - Westchnęłam i wskoczyłam mu na grzbiet i pobiegliśmy. Kierowałam go, aż w końcu dotarliśmy do mojej jaskini.
- No to twój dom. - Powiedziałam, a miś rozejrzał się i położył na moim posłaniu.
- *Dobrze że tego Peeta tego nie widzi* - pomyślałam
- No, jak by ci tu dać na imię.... wiem! Polar. - Zdecydowałam. - No, Polar, to teraz zasady. Otóż załatwiasz się na dworze i nie ruszasz rzeczy i będziesz mógł tu zamieszkać na stałe.
- *A przy okazji mam transport.* - Uśmiechnęłam się w duchu
- Cześć Ami co tam u ciebie? - usłyszałam Peetę.
- Nic takiego, przygarnęłam niedźwiedzia. - Uśmiechnęłam się szeroko
- Co?!
- No tak byłam na polowaniu, ale to długa historia.
- Aha, no dobra to ja już idę jak u ciebie wszystko dobrze.
- Dobra pa. - Odparłam. Peeta poszedł, a ja usiadłam obok Polara.
- Co ja z tobą zrobię mój ty niedźwiadku?

niedziela, 14 września 2014

Od Jenifer - Urocza niespodzianka

Wstałam wcześnie rano . Kitsurui poszedł ze szczeniakami na Słoneczną Polanę . Miały dziś trochę zajęć . niewiele myśląc poszłam spać . 
Obudził mnie delikatny pocałunek . Otworzyłam oczy ; nade mną stał mój partner . 
-Dzień dobry . - Wyszeptał mi do ucha . 
-Cześć kochanie . - Powiedziałam uśmiechając się . - Za ile wrócą dzieci ? 
-Mają trochę lekcji ale nie wrócą aż tak szybko . 
-Dlaczego ? 
-Seke zaproponował wspólną zabawę po zajęciach i wszystkie szczeniaki się zgodziły . Poza tym chodź mam dla ciebie niespodziankę ! 
-Jaką ? - Zapytała przecierając ciągle zaspane oczy . 
-Zobaczysz . - Odpowiedział tajemniczo 
Ruszyliśmy przez Las Czarnego Rumaka szliśmy przez jakiś czas rozmawiając głównie o naszych szczeniakach . W pewnym momencie Kitsurui zakrył mi oczy .
-Co ty robisz ? 
-To jest część niespodzianki . 
Nagle zatrzymaliśmy się . 
-Proszę cię nie podglądaj . - Mówiąc to wziął moją łapę i przystawił ją do jakiejś chropowatej powierzchni . - Gdzie jesteśmy ? 
-Mam poznać po dotyku ? 
-Tak . 
Zaczęłam ruszać łapą ... w pewnym momencie dotarło do mnie gdzie jestem . Pod łapą dało się wyczuć , że coś jest wyryte . 
-Nasze miejsce ... - Wyszeptałam 
-Tak . Zgadłaś . - Powiedział i odsłonił mi oczy . Gdy się odwróciłam zobaczyłam rozłożony koc . Na nim stały zaś najróżniejsze dania . 
-Trzeba jakoś uczcić ostatnie ciepłe dni . - Powiedział z uśmiechem Kitsurui . Skoczyłam na niego przewracając go , pocałowałam moje partnera zaczęłam uciekać . Ganialiśmy się tak przez dobra chwilę jednak dał radę mnie złapać . Cała gonitwa skończyła się tak , że leżałam pomiędzy jego łapami . 
-I co teraz zrobisz mój drogi ? Co teraz zrobisz ? - Zapytałam uśmiechając się . 

< Kitsurui co dalej ? >

Nowy wilk - TULIO

  • Tulio


Imię: Tulio
Płeć: Samiec
Wiek: 3 lata
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Wyrzutek
Cechy charakteru: Cwany, ostrożny, nieufny, cichy, miły, samotnik, podstępny, spokojny, pechowiec 
Cechy fizyczne: Tulio jako złodziej jest szybki i skoczny. Nie jest za to zbyt silny. Umie wspinać się na drzewa, ale nie umie latać. 
Znak szczególny: Fioletowe oczy
Słaby punkt: Klatka piersiowa
Boi się: Demaskacji
Waga: 50 kilogramów
Wzrost: 75 centymetrów
Najlepsi przyjaciele: Miguel
Rasa: Mieszaniec
Żywioł: Ziemia, Natura
Moce: [5/15] Telepatia, chodzenie na 2 łapach, super wzrok, może ożywić martwą roślinę lub przyśpieszyć jej wzrost.
Partner/ka: Szuka
Rodzice: Nie żyją...chyba
Potomstwo: Brak
Inna rodzina: Brak
Kraj pochodzenia: Hiszpania
Lubi: Złoto i bogactwo
Nie lubi: Biedy
Pióra Feniksa: 40.000
Historia: Urodziłem się w Hiszpanii i poznałem przyjaciela Miguel`a, szukaliśmy przygód. Trochę poza prawem. Dotarliśmy do Ameryki w ucieczce. Dołączyliśmy do watahy. Mam nadzieje że znajdziemy jakieś inne przygody. 
Inne zdjęcia: A po co ci?
Właściciel: MonAndKlau
WITAJ W WATASZE KRWAWEGO WZGÓRZA!!!

Nowa wilczyca - HIKARI

  • Hikari


Imię: Hikari
Płeć: Samica
Wiek: Kilka godzin
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Uczeń, w przyszłości strażniczka nocna
Cechy charakteru: Jest tajemnicza i urocza, jest inteligenta ale odrobinę naiwna, lubi towarzystwo innych wilków, jej tajemniczość polega na tym że uwielbia zagadki i cały czas zadaje je, mówi wierszami i to pomiędzy nimi trzeba wyczytywać jej emocje bo ich nie okazuje-mówi się że oczy są zwierciadłami duszy, w jej przypadku tak nie jest...można powiedzieć że jest dobra, miła, uczuciowa i empatyczna, odważna, pełna energii i pewna siebie, perfekcjonistka, czuła i przyjazna, ma perfekcyjną strategie walki i uwielbia pogrążać w agonii swoich wrogów. Bezlitosna w stosunku do złych wilków, potężna, ma silną wolę
Cechy fizyczne: Nie widzi ale wyczuwa co jest przed nią za nią i obok więc może normalnie się poruszać ale bieganie sprawia jej kłopoty, pływa doskonale gdyż woda sprawia że widzi, umie latać dzięki energii światła, jest dość silna i wytrzymała
Znak szczególny: Gwiazdki na obu policzkach (czasami są niewidoczne), białe włosy, gęsta sierść która pod wodą staje się krótsza, jest ślepa a w jej oczach są gwiazdki
Słaby punkt: Oczy
Boi się: Pustyni, suszy
Waga: 45 kilogramów
Wzrost: 73 centymetry
Najlepsi przyjaciele: Star, Megan, Azuma, Gustaw, Ginewra i wszystkie dobre wilki
Rasa: Mieszaniec
Żywioł: Światło, Energia, Woda, Lód, Magia
Moce: [15/15] Telepatia, Latanie, wyczuwanie ruchu, zaklinanie lodu, władza nad gwiazdami, czary (biała magia), widzi pod wodą, uleczanie wodą, telekineza, czytanie w myślach, robienie wirów i tsunami, leczenie swoich ran za pomocą energii światła, odporna na magię i różne sztuczki
Partner/ka: Podoba jej się Mars
Rodzice: Gothi i BloodRevenge [odeszli]
Potomstwo: Brak
Inna rodzina: Brak
Kraj pochodzenia: Japonia
Lubi: Inne dobre wilki, wodę, gwiazdy, towarzystwo
Nie lubi: Złych wilków
Pióra Feniksa: 40.000
Historia: Rzucono na mnie klątwę przed urodzeniem - jestem demonem i jestem też ślepa. Gdy się urodziłam mój ojciec i matka opowiedzieli mi o wspaniałej watasze w USA, gdzie mogą mnie odczarować, chciałam ją zwiedzić, gdy byłam już wystarczająco duża moi bracia odeskortowali mnie tu i wrócili ze smutną wieścią do rodziców, że ich najlepsza przyjaciółka nie żyje... Zostałam tutaj, ale nie jest pewna czy zostanę tu, chciałabym spotkać Punk'si, która kiedyś tutaj należała, ale odeszła...
Inne zdjęcia: Brak
Właściciel: RainbowDragon1
WITAJ W WATASZE KRWAWEGO WZGÓRZA!!!

Od Vox'a - Niczym syrena

Pierwsze dni w watasze mijały bardzo fajnie . Żałowałem jedynie , że dotarliśmy do niej pod koniec lata a nawet na początku jesieni . Szedłem przez las który znajdował się niedaleko plaży . Z drzew spadały pierwsze żółte liście . Rozmyślałem nad kilkoma sprawami ... znałem w watasze sporo wilków . Przez te kilka dni zapoznałem chyba z połowę watahy .Osiedliłem się niedaleko Wiśniowego Sadu . Nie byłem idealnie na jego terenie ale widziałem go z mojej jaskini . Z tego co się dowiedziałem Pop zamieszkał bliżej " środka " watahy . I w sumie dobrze . Musieliśmy chwilkę od siebie odpocząć . W pewnym momencie z moich przemyśleń wyrwał mnie głos . Rozejrzałem się dookoła ale nikogo nie było . Nadal słyszałem nieznajomy głos . Czułem jakby mnie zahipnotyzował . Dochodził on od strony morza . Ruszyłem w tamtą stronę . Gdy znalazłem się na plaży rozejrzałem się . W oczy rzuciła mi się fioletowa wadera nucąca jakąś piosenkę . Przednie łapy miała w wodzie i patrzyła na horyzont . Po chwili zakończyła nucić i zamknęła oczy . 
-Ładnie ... - Powiedziałem zbliżając się do niej . Wadera otworzyła oczy i zlustrowała mnie wzrokiem . - Jestem Vox a ty ? - Zapytałem siadając kawałek od nieznajomej . 

< Verdana ? Popiszemy ? >

Od Megan - C.D. opowiadania Bloodspill'a ''Kluczem jest podejście''

Lekko się zarumieniłam . Nie wiedziałam o czym mogę z nim rozmawiać . Opuściłam wzrok i myślałam ... odezwała się moja natura . 
-Hej Megan ! Jesteś tam czy odleciałaś ? 
-Chciała bym odlecieć ... 
-Dlaczego ? 
-Podobno wtedy czujesz wolność . 
-Nie rozumiem . Teraz też ją czuję a spaceruję . 
-Nie o taką wolność mi chodzi . Możliwe , że wolność to złe słowo . Beztroskie życie , bez zmartwień ... podobno gdy wzbijasz się w powietrze wszystkie problemy zostają na dole . 
Wilk słuchał mnie z zainteresowaniem . Delikatnie uśmiechnęłam się i popatrzyłam w jego stronę . On odwzajemnił uśmiech . Zatrzymałam się . Byliśmy niedaleko strumyka albo rzeczki . 
-Zajdziemy na chwilkę nad wodę ? 
-Możemy ... 
Doszliśmy do małego strumyka . Niewiele myśląc nachyliłam się i napiłam . 
Woda była przyjemnie zimna . Idealna na ostatnie podrygi lata . 
-Daleko jeszcze ?
-Nie Megan . Już blisko 

<Bloodspil ? Sorry , że tyle pisałem odp ale wiesz ... szkoła >

Nowy wilk - LEONARDO

  • Leonardo


Imię: Leonardo, dla przyjaciół Leo
Płeć: Samiec
Wiek: 4 lata
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Wojownik
Cechy charakteru: Honorowy, miły, pomocny, ufny, odważny, cichy, spokojny, rozsądny
Cechy fizyczne: Szybki, skoczny, nie umie wspinać się na drzewa
Znak szczególny: 3 równe blizny pod okiem 
Słaby punkt: Klatka piersiowa
Boi się: Umrzeć niehonorowo
Waga: 50 kilogramów
Wzrost: 80 centymetrów
Najlepsi przyjaciele: Donatello
Rasa: Mieszaniec
Żywioł: Światło
Moce: [3/15] Telepatia, chodzenie na 2 łapach, władanie mieczem
Partner/ka: Szuka
RodziceBrak
Potomstwo: Brak
Inna rodzina: Donatello, Michaelangelo, Raphael - bracia
Kraj pochodzenia: Anglia
Lubi: Dobro, rozsądek, walki
Nie lubi: Zła
Pióra Feniksa: 40.000
Historia: Urodziłem się w Anglii wraz z moimi braćmi. Nie znam rodziców, wychowywał nas inny wilk. Nauczył nas również władać bronią. Znaleźliśmy watahę, lecz żeby ją ratować musieliśmy odejść. Uciekliśmy na nowy ląd - Amerykę i znaleźliśmy tą watahę. 
Inne zdjęcia: Brak
Właściciel: MonAndKlau
WITAJ W WATASZE KRWAWEGO WZGÓRZA!!!

Od Waverly - Jak tu dotarłam?

Blask promieni słonecznych obudził mnie... Przypominało mi to mojego ukochanego.... Władał żywiołem ognia. Przyglądałam się chwilę wschodzącemu słońcu i ruszyłam dalej.
Zaczęłam sobie śpiewać piosenkę, którą pamiętałam jako mała dziewczynka. Często śpiewała mi ją mama. Odruchowo dotknęłam szyi, gdzie zazwyczaj nosiłam naszyjnik... Niestety już go nie miałam.

Polarna zorza unosi się na niebie,
a my wciąż mocno kochamy siebie.
Lód i mróź skuły dolinę,
zimno dopadło biedną krainę.
Wśród śniegu błądzi dusza,
kończynami ledwo rusza.

Usłyszałam nagle jakieś trzaski w krzakach. Przyjęłam pozycję bojową. Z nich wyskoczył zając. Próbowałam do niego podejść, aby go pogłaskać, lecz on uciekł. Przypomniało mi się, że jestem wilkiem...
Nagle wyczułam zapach moich braci. Ruszyłam jego tropem. Wiedziałam, że przed sobą mam jakąś watahę. Tęsknota, która do tej pory była w moim sercu, ulotniła się szybko.

Nowa wilczyca - WAVERLY


  • Waverly


Imię: Waverly, niegdyś, gdy była człowiekiem nosiła imię, Katara, ksywka Wav
Płeć: Samica
Wiek: 3 lata
Hierarchia: Omega
Stanowisko: Zielarka
Cechy charakteru: Waverly jest odpowiedzialną waderą i nad wiek dojrzałą. Stara się zapewnić dobro innym i nieraz podejmuje decyzje za inne wilki, kiedy wymaga tego sytuacja. Zawsze wierzy w swoje racje, nawet jeżeli są omylne. Jej miłe uosobienie może być mylne, wilczyca posiada ognisty temperament, a połączony z jej żywiołem, okazuje się niebezpieczna mieszanką. Waverly jest bardzo opiekuńczą waderą. 
Cechy fizyczne: Ma atletyczną budowę ciała - jest bardzo smukła i delikatna. Szybka i zwinna - a te cechy są bardzo przydatne w magii wody. Wav umie walczyć, a właściwie to uwielbia, chociaż uchodzi za słodką waderę.
Znak szczególny: Niebieskie oczy, które aż płoną niebieską łuną światła. Przez jej ciało od czasu do czasu przechodzi niebieska fala światła.
Słaby punkt: Ogon
Boi się: Utraty mocy
Waga: 40 kilogramów
Wzrost: 73 centymetry
Najlepsi przyjaciele: Zuko, Ben
Rasa: Wilk Grzywiasty
Żywioł: Woda, Lód
Moce: [9/15] Magia krwi - kieruje krwią, magia wody - kieruje wodą, moc uzdrawia - uzdrawia, magia lodu - kieruje lodem. Telepatia.
Partner/ka: A spodobał się jej taki jeden basior... A dokładniej Ben :3
RodziceNie wie co się z nimi dzieje, odkąd przemieniła się w człowieka
Potomstwo: Decyzja należy do partnera :3
Inna rodzina: Brak
Kraj pochodzenia: Biegun południowy, mała wioska
Lubi: Używać magi, zjeżdżać z górki śnieżnej, śnieg, zimno, lód... Kocha cały świat...
Nie lubi: Cierpienia po utracie matki
Pióra Feniksa: 40.000
Historia: Mam dość imponująca historię. Moje serce zabiło pierwszy raz, kiedy przyszłam na świat w małej wiosce, otoczonej śniegiem i lodem. Dorastałam szczęśliwie z moim starszym bratem, Sokką. Wkrótce napadł nas Naród Ognia. Szukali ostatniego maga wody, którym była ja. Aby mnie chronić matka powiedziała, że to ona jest tym kogo szukają. Zabili ją bez wahania. Postanowiłam kiedyś się zemścić. Okazja nadarzyła się kiedy miałam czternaście lat. Przypłynął do nas pewien książę. Okazał się on księciem z Narodu Ognia. Bez wahania rzuciłam się na niego, a on mnie pojmał. Ominę zbędne wydarzenia i przejdę do konkretów, ów chłopak został moim chłopakiem... Tak zakończyliśmy wojnę między czterema narodami. Siedząc nad jeziorkiem w jego pałacu, wpadłam do niego. Okazało się, że przeniosłam się w czasie... i na dodatek stałam się wilkiem. Szwendając się kilka lat po świecie, odnalazłam ową watahę.
Właściciel: Karoluna
WITAJ W WATASZE KRWAWEGO WZGÓRZA!!!

Od Ami - Rany...

Obudziłam się w nocy z wrażeniem krwawienia z rany na klatce piersiowej, lecz nic mi nie było. Postanowiłam iść do Ginewry, więc pobiegłam szybko do jaskini alf i delikatnie obudziłam Ginewrę.
- Ami, co cie tu sprowadza tak późno? - Zapytała alfa.
- Czuję jakby krwawienie z mojej największej rany. Tej na klatce piersiowej, ale tam nie ma krwi. Wydaje mi się to dziwne.
- Obejrzę tą ranę. - Powiedziała, wstając cichutko, by nie obudzić swojego partnera. Po chwili Ginewra delikatnie zdjęła liście owinięte wokół mojego tułowia.
- Wygląda dobrze. Goi się, pewnie dlatego masz wrażenie krwawienia. Tak czasem bywa. A tak w ogóle to gdzie sobie taką ranę zrobiłaś?
- Nie chcę mówić... - Szepnęłam, spuszczając łeb.
- Dobrze, wystarczy zmienić na ziołowe liście.
- Ok. To ja już wracam do domu i nie zawracam głowy. Dziękuję. - Powiedziałam i poszłam wreszcie do jaskini Peety. On już smacznie spał, więc położyłam się koło niego i też zasnęłam.

Od Azumy - Prowadź do przywódcy...

***PERSPEKTYWA AZUMY***

- *Hej! Mou Hitori No Boku, może... no nie wiem...zemścimy się na twoim bracie!? * -Kusił mnie Seibu, moje alter ego.
- Zamknij się! - Powiedziałem.
- *To przynajmniej nie traktuj go jak wzoru!* - Mruknął bardziej do siebie niż do mnie.
- Dobrze wiesz że on jest najlepszym bratem... - Nie zdążyłem powiedzieć, bo przed oczami pojawił mi się obraz jakiegoś wilka...
- K... kto to był? - Pisnąłem...wilk miał wyjątkowo smutną minę... i w dodatku był tak... hmmm... jak to powiedzieć? Uroczy. Czułem się jakby był moim młodszym braciszkiem... Chyba nigdy nie byłbym w stanie niczego mu odmówić.
- *To ja...* - Powiedział wyjątkowo zdołowanym głosem.
- Ooo... Mou Hitori No Boku! Zgoda, postaram się być dla Shout'a bardziej..."chłodny".-Powiedziałem z rezygnacją.
- *Cieszę się!* - Powiedział z satysfakcją - Pamiętaj..."to dla twojego dobra..."- Powtórzył. Jak ja nie znosiłem kiedy on to mówił.

***PERSPEKTYWA ALTER EGO AZUMY, SEIBU***

Nareszcie on mnie posłuchał! Cieszyłam się jak nie wiem kto! Może nie dostanie znów po pysku od tego świra... O wilku mowa... Przed nami pojawił się Shout, oprawca mojego kochanego Azu!
- Hej, deklu... -Mruknął kopiąc Azumę w kostkę i łapiąc za futro na karku.
- Odwal się! - Jęknął Azuma.
- Co mówiłem ci o śledzeniu mnie? - Zaśmiał się kilkukrotnie drapiąc Mou Hitori No Boku po podbrzuszu przy czym rozszarpywał jego delikatną skórę. Miałam ochotę zabić tego śmiecia! Wreszcie gdy stracił przytomność, a ten wredny wybryk natury pogwizdując opuścił "miejsce zbrodni" mogłam przejąć jego ciało.
- Hej! Psie! - Wrzasnęłam do Shout'a. Na szczęście miałam zdolność natychmiastowej regeneracji więc większość ran zagoiła się. Wilk odwrócił się zszokowany.
- To ty jeszcze żyjesz!?- Krzyknął. Zaśmiałam się.
- Stul pysk kiedy mówię! - Wrzasnęłam. Podeszłam do niego i złapałam za rogi, sparaliżowało go, ścisnęłam mocniej...i mocniej.
- Z...zostaw! - Jęknął wciąż władczym i kpiącym tonem. - Kim jesteś?!To na pewno nie Azu... - Przerwałam mu i puściłam rogi by mógł odetchnąć... nie chciałam go zabijać, Azu nigdy by mi nie wybaczył... Poza tym jego dusza była zbyt zepsuta by ją pochłonąć, a siła fizyczna nie jest moją mocną stroną, wolę skupić się na intelekcie i zwinności.
- Jestem Seibu. - Ukłoniłam się przed nim.
- Czego chcesz? - Spytał.
- Zagłady świata, władzy sił ciemności i co najważniejsze bezpieczeństwa Azumy... no i może oddzielnego ciała dla niego. - Rozmarzyłam się.
- Więc jesteś jego pedalskim alter ego z chorymi intencjami psychopaty? - Zdziwił się.
- Jestem samicą! -Krzyknęłam.
- Aha...-Mruknął.
- Wrrr... -Warknęłam rozwścieczona - To że mieszkam w jego ciele nie oznacza że jestem samcem! - Wrzasnęłam.
- Dobra, dobra...ale przejdźmy do rzeczy: czego chcesz kobieto!? -Rozwścieczył się.
- Już mówię! A więc dwukrotnie pobiłeś Mou Hitori No Boku lecz ja nie mogę zrobić tego tobie bo by się pogniewał... więc nikomu o mnie nie powiesz i zaprowadzisz mnie do najbardziej szanowanej osoby jaką znasz bym mogła... - Przerwałam nie chcąc wyjawić mu swych planów. - A w zamian nie wyrwę ci serca i nie pożrę duszy jak to zrobiłam w poprzednim wcieleni z niejaką Punk'i Dragon która teraz tuła się po Piekle jako demon... choć podobno jeden z ważniejszych... żona Lucyfera.-Przypomniałam sobie.

<Shout?>

Dopisek od właścicielki wilka: Seibu nie ma płci! Może ją zmieniać, po za tym bardziej jest samicą i sama się za nią uważa choć ma trochę dziwny głos po którym nie da się rozpoznać czy jest samicą czy samcem.

sobota, 13 września 2014

Od Corry'ego - C.D. opowiadania Layli ''Życie jest ważne'''

Ścisnąłem łapę wilczycy. Czas się zatrzymał kiedy jej oczy, które przed kilkoma sekundami przybrały szmaragdową barwę, zwróciły się na mnie. Czułem się tak, jakby jej wzrok skanował moją duszę. Oniemiałem. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Odebrało mi mowę.
- Nic na to nie powiesz? - zapytała cicho. Kiedy zobaczyłem jaki wyraz przybrała jej twarz, moje serce ścisnął żal. Nie umiałem jej powiedzieć co czuje, gdyż nigdy nie doznałem czegoś takiego. Przy niej czułem jak moje serce przyśpiesza. Moje niebieskie oczy, nie mógłbym się oderwać od jej tęczówek...
- Powiem... - wyszeptałem po chwili. Teraz uświadomiłem sobie co do niej czuje. Layla czuła to samo. To była miłość. - Kocham cię... Szalenie cię kocham. - powiedziałem głośno. Wilczyca wpatrywała się we mnie uważnie, po chwili uśmiechnęła się. Po jaskini echem rozniósł się jej serdeczny śmiech. 
- A ja głupia myślałam, że mnie nie kochasz... - wypaliła, po chwili zarumieniła się. - Wybacz, zawsze marzyłam o tym, aby to wyglądało trochę inaczej. Mam na myśli wyznanie miłości. - rzekła. Godzinami mogłem słuchać jej cudownego głosu, to była jak muzyka dla moich uszu. 
- A jak to sobie wyobrażałaś? - zapytałem. Wadera spuściła wzrok i zaczęła grzebać łapą w piasku. Wzrokiem podążałem za jej ruchem łapy.
- No wiesz... Chciałam, żeby to było romantycznie. Najlepiej nad rzeką, siedząc na pniu. - wytłumaczyła jak umiała. Niestety nie znałem takiego miejsca w watasze, a biorąc pod uwagę jakie wydarzenie miało przed chwilą miejsce, dosyć było mi rzeki. Wymyśliłem pewną alternatywę.
- Chodź ze mną. - powiedziałem cicho, po czym chwyciłem ją za łapę. Przeszły mnie dreszcze, gdy znów poczułem ten dotyk przez moje futro. 
Po dłuższym spacerku, znaleźliśmy się na pustyni. Pociągnąłem wilczycę za pobliskie skały. Tam weszliśmy na górę. Pomogłem Layli iść, gdyż po uszkodzeniu głowy, miała trudność z zachowaniem równowagi. Znaleźliśmy się na górze, skąd był niesamowity widok na rozległą pustynię. Widzieliśmy jak piasek leci w górę razem z wiatrem, formując nowe kształty. Wilczyca otworzyła oczu z zachwytu.
- Pięknie tu. 
- Spójrz w dół. - poleciłem. Wilczyca, tak też uczyniła. Skierowała wzrok w dół. Dostrzegła, że znajdowaliśmy się na kamiennym łuku, zaś w dole było widać koryto wydrążone przez rzekę, która niegdyś tędy płynęła. 
- Zamknij oczy. Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. - powiedziałem. Powieki Layli oparły. Kiedy moja łapa powędrowała do jej policzka, wstrzymała oddech. Nachyliłem się i pocałowałem ją delikatnie. Widziałem, jak jej policzki różowieją. Zachichotałem cicho.

Od Whitney - C.D. opowiadania Hill'a ''Bo każda historia ma szczęśliwe zakończenie''

Moi rodzice wyglądali na bardzo szczęśliwych. Widziałam jak co chwila wybuchali nowymi porcjami śmiechu. Czułam się troszkę zniesmaczoną, tym jak okazują sobie miłość, bądź co bądź byli... moimi rodzicami. Nie wiedziałam za bardzo jak mam na te zareagować.
- Co się dzieje? - zapytała, wychodząc naprzeciw nim. Moja mam uśmiechnęła się szeroko. Pochwyciła mnie w swoje łapy. Ucieszył mnie ten gest, ale nie bardzo rozumiałam powód ich radości.
- Twój tatuś i ja możemy mieć dzieci. - szepnęła radośnie. Zaskoczyło mnie to, bo niedawno przeprowadziłam rozmowę z rodzicami o tym, że tatuś jest bezpłodny, a tu proszę. Poczułam lekki smutek i ukłucie zazdrości.
- Ale jak to? - zapytałam, czując narastającą gulę w gardle. 
- Byłem u Ginewry. Okazało się, że mogę mieć dzieci. - rzekł. Spoglądałam to na niego, to na moją mamę. Uśmiechy nie znikały im z twarzy.
- Ja wam nie wystarczam. - szepnęłam cichutko. Wyrwałam się z uścisku zaskoczonej Selene. Przypuszczałam, że ja będę ich ukochanym dzieckiem i jedynym... A tu nagle chcą mieć własne dzieci.
- Nie... Whitney! - krzyknęła wadera, która od jakiegoś czasu została moją mamą, za moją oddalająca się postacią. Kłęby kurzu unosiły się za mną. Skierowałam się w stronę lasu. Za sobą słyszałam krzyki moich rodziców, czy raczej ich nawoływania. Nie obchodziły mnie one. 
Czując ból w klatce piersiowej, wślizgnęłam się w norę, wydrążoną między korzeniami drzewa. Stanowiły one idealną ochronę. Zdyszana, zwinęłam się kłębek. Po moich policzkach zaczęły spływać rzęsiste łzy.
- Whitney... - usłyszałam głos taty. Hill wyjął mnie z nory. Mógł dostrzec, że cała się upaćkałam. Przytulił mnie do siebie. Wiedziałam, że postąpiłam źle.
- Możecie mieć dzieci, jak chcecie. - powiedziałam cicho. Hill zaśmiał się.
- Myślałem, że się ucieszysz? - zapytał mnie basior. Pokręciłam głową.
- Nie, ja zawsze chcę być waszym oczkiem w głowie. - szepnęłam. Wilk zachichotał i poklepał mnie po plecach. 
- Zawsze nim będziesz, ale zrozum, że chcemy mieć z czasem więcej dzieci.
- Przecież udzieliłam wam pozwolenia. 
Uczepiona szyi Hill'a wróciłam do domu. Tam po dłuższej chwili wróciła zdyszana mama. Wycałowała mnie i wyściskała za czasy. Czułam się wspaniale. Może rodzeństwo to nie był głupi pomysł....

Wstyd... xd

Jak widzicie, postów nie ma. Why? ;_;
No tak jakoś wyszło, że jestem chora i muszę się uleczyć [bo w czwartek zdajemy bieg na 600 metrów i żeby móc biec na całym odcinku z pełną prędkością muszę oddychać przez nos, a aktualnie jest zatkany], a najlepiej jakbym odpoczywała. Prowadzenie tego bloga nie jest żadną formą odpoczynku, więc... musiałam się zadowolić oglądaniem starych filmików Blow'a przez 5 godzin.
W szkole jest ciężko. Codziennie po 7 lekcji i praktycznie codziennie ze wszystkiego zadanie. Jutro muszę się nauczyć biologii, matematyki, polskiego, geografii i francuskiego i napisać mega wypasiony list z polskiego [taki żeby dostać 6].
Widzę że mimo wszystko ktoś tutaj wchodzi, bo było dziś ponad 100 wyświetleń. Oczekujecie aż to wszystko wstawię, nie? No tag, wiem...
Przepraszam Karolunę - miałyśmy pewne... ekhem... plany na 11 września, ale cuś nie wypaliło :/ Niestety, wszystkie rzeczy będziemy musieli planować sobie na weekendy, bo tylko wtedy znajdę czas na watahę [przynajmniej na razie].
A do do praw autorskich, to zostawimy to do przyszłego roku. Na razie nie czuję się zagrożona, ale nie myślcie sobie, że nie mam planu, bo mamy go już z Szymkiem opracowany do prawie perfekcji. Ale prawie robi różnicę, czyż nie?
***
Teraz mała sprawa do sonii - w watasze nie ma jeszcze April, więc nie dodam na razie twojego wilka, poza tym powinien być szczeniakiem, skoro się tutaj urodził xd
I jeszcze jedno - towarzysze nie mogą przechodzić przemian, więc opowiadanie Lucius'a nie zostanie dodane.
***
I jeszcze coś dla MonAndKlau - nie pisz mi w formularzu, dokładniej w podpunkcie ''moce'', że są związane z żywiołami. Musisz podać jakieś konkretne, bo ja nie mam siły, ochoty ani czasu tego wszystkiego wymyślać.
***
I jeszcze mała wiadomość do wszystkich, którzy chodzili na zebrania na chacie i monitorowali sytuację na bieżąco - temat na wrzesień został przesunięty na październik, ponieważ zwaliła się na mnie szkoła i nie mam kiedy tego zrobić :/
***
I jeszcze mała wzmianka o aktualizacji - żadnych pytań! Nie myślcie sobie, że KJK siedzi cały dzień i nic nie robi. Ja mam treningi, dyżury, sprawy prywatne, szkołę. Ja nie mam kiedy tego wszystkiego zrobić. A aktualnie jestem w trakcie realizacji dość dużego projektu [nic związanego z watahą] i nie mam zwyczajnie czasu na tą cholerną aktualizację. Więc nie marudźcie, że jesteśmy ze wszystkim w plecy.

niedziela, 7 września 2014

Od Lakoty - Bolesna strata

Tym razem i ja napisała opo z podkładem. Zalecam spokojne czytanie i słuchanie:
Miałem zamiar iść dzisiaj z Lucy na Wiecznie Zimowy Szczyt, by przyjrzeć się żyjącym tam dzikim koniom, ale stało się inaczej. Z samego rana przyszła do mnie moja ukochana wilczyca, Lucy. Jej mina świadczyła o tym, że coś się stało.
 - Lakota... - Zdołała tylko wyszeptać i rzuciła mi się w ramiona. Wypłakiwała się w moje futro. Przycisnąłem ją do siebie mocniej. 
 - Co się stało? - Spytałem. Czułem, jakbym sam za chwilę miał zacząć płakać.
 - Wracam do domu. Odchodzę z watahy. Potrzebują mnie tam... - Powiedziała, odrywając się ode mnie. Spojrzała mi w oczy i delikatnie pocałowała. 
 - Lucy... - Szepnąłem. - Nie odchodź.
 - Muszę. - Odpowiedziała.
 - Nie... - Wyszeptałem.
 - Tak. Odparła poważnie i stanowczo. - Żegnaj.
Wybiegła z jaskini. Po godzinie usłyszałem jej ostatnie wycie. Odpowiedziałem jej. Po tym pożegnaniu siadłem na klifie i wpatrywałem się w zachód słońca.
 - Żegnaj... - Wyszeptałem do siebie, kiedy słońce zniknęło, tak jak moja Lucy.