Kiedy tylko usłyszałem te słowa, chciałem odetchnąć z ulgą, ale się powstrzymałem. Zamiast tego zapytałem:
- I zamierzasz je wychowywać sama, bez ojca?
Wadera spojrzała na mnie przeciągle, po czym odparła:
- Jeżeli nikogo odpowiedniego dla nich i dla siebie nie znajdę do czasu ich urodzenia, to tak. A czemu cię to interesuje?
- Ponieważ...nie, nie ważne. - powiedziałem wbijając wzrok w podłogę pod moimi łapami.
Kimara nie naciskała. Po prostu podeszła do drewnianej, pomalowanej na tęczowo szafki i wyjęła z niej indyka, którego postawiła na stole.
Podszedłem do niego i zasiadłem naprzeciwko wadery, cały czas unikając jej wzroku.
- Smacznego. - rzekła.
Gdy już zjedliśmy, pomogłem posprzątać i wolnym krokiem skierowałem się w stronę wyjścia. Dopiero stojąc w nich, odważyłem się podnieść wzrok i zajrzeć w oczy Kimarze. Odczytałem z nich, iż już się domyśla, co chciałem powiedzieć.
- Dziękuję za wyśmienitą kolację. - rzekłem.
- Cieszę się, że Ci smakowało.
- Może...wybralibyśmy się jutro razem...nad Lodowe Jezioro? - zaproponowałem.
<Kimara, co ty na to?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!