Pędziłem przez zaspy, nie wiedząc w którym miejscu jestem dokładnie. Było chłodno, można by rzec, że nawet zimno! Pot na moim ciele zaczął zamarzać, tym samym krępując mi ruchy.
- Niech to szlag! - Powiedziałem i otarłem się o skałę, by skruszyć lodową powłokę, znajdującą się na mojej sierści. Ujrzałem po chwili bardzo źle widoczny punkt. Przyspieszyłem, a śnieg wlatywał mi do oczu. Mimowolnie przystanąłem - łapy mi zmarzły. Ale musiałem, musiałem dobiec do celu - do Arii, której już tak długo nie ma. Znajdowałem się 30 metrów od punktu, kiedy spostrzegłem, że punkty są dwa - nie jeden. Przebiegłszy 29 metrów, stanąłem przed psem i przed... Arią!
- Patton! - Wykrzyknęła.
- Cholera, wreszcie cię znalazłem. - Odpowiedziałem.
- To jest Akela. Pomogła mi. - Powiedziała wskazując suczkę [to był pies]
- Miło poznać. - Rzekłem, po czym schyliłem się do Arii - Możesz na słówko?
- Jasne. - Odrzekła, a następnie zwróciła się do Akeli. - Zaczekaj.
- Ok. - Odparła krótko wadera. Poszliśmy 4 metry od niej, by nie słyszała.
- Mam do ciebie dwie sprawy. - Zacząłem.
- Jakie?
- Pierwsza. Po powrocie porozmawiaj proszę z Matty'm. Musi ci coś powiedzieć. Druga. Czy chcesz brać Akelę do watahy?
< Aria, odpisz w wolnej chwili. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!