To był mój najgorszy dzień w życiu. Moja babcia przyszła do mnie o świcie i tak to się zaczęło...
- Amy, jesteś? - Spytała wchodząc do mojej jaskini.
- Idę, babciu. - Odpowiedziałam. - Usiądź.
Siadła, wpatrując się we mnie jak w statek kosmiczny.
- Coś się stało? - Spytałam niepewnie.
- Tak. Był u mnie dziś jakiś wilk. Powiedział, że chce stanowiska, że zabije mnie i twego dziadka. Wykręciłam mu łapy, ale zdążył uciec, miał skrzydła. Kto to mógł być?
- Może ktoś, kogo alfy wygnały?
- Może... - Zamyśliła się. - Muszę już iść, nikomu o tym nie mów.
Babcia wyszła, a ja zajęłam się czytaniem książki o życiu wodnych wilków. Zazdrościłam im trochę...
Nagle ujrzałam kogoś ze skrzydłami, wchodzącego do jaskini. Słońce świeciło w taki sposób, że było widać tylko sylwetkę wilka.
- Była u ciebie. Mówiła o mnie? - Zabrzmiał głos, którego nie umiałam rozpoznać... Nie odpowiedziałam, więc wilk skoczył na mnie z chęcią zabicia mnie. Po długiej szarpaninie związał mnie i rozwinął skrzydła. Szybowaliśmy nad Morską Głębią. Zrzucił mnie i odfrunął, a ja zaczęłam się topić.
Wtedy pojawił się Roshan i mnie wyciągnął.
- Dziękuję... - Szepnęłam, kiedy lecieliśmy na ląd.
- Co ty właściwie robiłaś?! Przecież mogłaś się utopić! - Rzekł, kiedy nasze łapy znalazły się na ziemi.
- Roshan, nie jestem na tyle głupia, by włazić tam z własnej woli.
- Zatem opowiedz, co tam się zdarzyło?
Opowiedziałam mu zatem całą historię.
< Roshan, co było dalej? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!