- Dziękuję. - Wyszeptałam i przytuliłam Roshana. - Uratowałeś mnie. Ja nigdy nie miałabym odwagi stawić im czoła.
Po chwili przyszła do nas moja babcia, przyjrzała się trupom i oznajmiła.
- Tamten był większy. Musi być ich więcej. Ale wrócą nieprędko. - Powiedziała.
- Skąd wiesz?
- Nie mogę powiedzieć. - Po tych słowach poszła.
- Pójdziemy do Ginewry? - Zapytałam zdezorientowana, patrząc na Roshana.
- Tak, chodźmy. - Odpowiedział. Szliśmy powoli, nagle Roshan nachylił się trochę do mnie i...
- Powiedzieć ci coś? - Spytał.
- Wal.
- Ja... ja też się bałem.
- W takim razie dlaczego jednak zaatakowałeś?
< Roshan? Brak weny... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!