Makka i Nicol w końcu urodziły, co oznaczało mniej stresu dla całej naszej watahy. Znużony dość aktywnym dniem, postanowiłem wybrać się nad jezioro, by odpocząć nieco. Była w prawdzie noc, ale wtedy ten zbiornik wodny jest jeszcze piękniejszy. Skały na brzegu, to idealne ''leżaki''.
Ku mojemu zaskoczeniu nad jeziorem zamiast skały zastałem szczeniaka. Był znużony i prawdopodobne zasnął. Sprawdziłem, czy żyje. Gdy okazało się, że serce bije tej samiczce jak dzwon w kościele, przycupnąłem obok i czekałem, aż obudzi się i otworzy oczęta.
Stało się to po niespełna dwóch godzinach. Wilczyca widząc przed sobą kogoś może nie strasznego, ale obcego, wzdrygnęła się.
- Cześć. - Powiedziałem łagodnie i uspokajającym spojrzeniem zerknąłem na waderę.
- Kim jesteś? - Zapytała spuszczając wzrok.
- Jestem Gustaw, alfa Watahy Krwawe Wzgórze. A ty jesteś na moim terenie.
- Przepraszam, nie wiedziałam...
- Nie szkodzi. Jak masz na imię?
- Merkury.
- Ładnie.
- Dziękuję.
- Może chcesz dołączyć do mojej watahy?
- Chętnie. Wataha jest liczna?
- Ponad 100 członków.
- Dołączam. - Powiedziała stanowczo wadera i tak właśnie Merkury znalazła się w watasze. Rano, następnego dnia opowiedziała mi całą swoją historię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!