Byłam w jaskini Ginewry, opowiadałam jej o urokach, które przyniosła mi ciąża. Nagle poczułam okropny, wręcz piekielny skurcz. Złapałam się za brzuch i upadłam z jękiem na ziemie.
- Ginewro... - Wydukałam resztką sił. Nie musiałam dokańczać, bo Ginewra od razu wiedziała, że zaczęłam rodzić, jest przecież profesjonalistką. Poród bardzo się przedłużał. Strasznie bałam się o swoje szczenię, ale nagle zobaczyłam białą jak śnieg kulkę i po kilku sekundach usłyszałam pisk. Spojrzałam na swoje szczenię. To była ona. Jej oczy patrzyły na mnie z blaskiem.
No...mogło być dłuższe.:>
OdpowiedzUsuń