Wieczorem postanowiłam wybrać się na mały spacerek. Przechodziłam obok krzaku malin. Zjadłam troszkę, były wyśmienite! Szłam dalej i pomyślałam
- *Ale jestem głupia. Mogłam wziąć trochę dla Kashu i Gustawa.*
Ale niestety, byłam już za daleko, żeby się wracać. Ale nagle zachciało mi się wracać i biegłam bardzo szybko. Szybciej i szybciej i...cofnęłam się w czasie! Byłam przy krzaku tych przepysznych malin!
- Co to było?! - Powiedziałam sama do siebie. Zerwałam cztery maliny dla Kashu, cztery dla Gustawa i cztery dla mnie. Schowałam je i pobiegłam do watahy. Poszłam do nory i wyjęłam malinki, po czym poszłam spać. Na następny dzień, o poranku, dałam Gustawowi jego maliny, Kashu dostał swoje. Podrzuciłam malinki do góry i łyknęłam wszystkie na raz. Kashu zjadł wszystkie i powiedział:
- Mniam! Pyszne!
A ja dałam mu całusa w pysk. Gustaw wziął wszystkie cztery, włożył do pyska i zjadł.
- I co myślisz? - zapytałam. Kiwnął głową, że smaczne. Zapytałam się Kashu i Gustawa, czy jutro pójdziemy zbierać te maliny.
- Może zobaczymy też jagody?! - Uśmiechałam się.
Popatrzyli na siebie i uśmiechnęli się. Ja też się uśmiechnęłam, chociaż nie wiedziałam czemu tak właściwie się uśmiechają.
<Gustaw,Kashu?To idziemy na te maliny i jagody?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!