Myślałam nad zachowaniem tych dwóch wader, i stwierdziłam, że jak na siebie przystało, potrafię nawet nieźle ukrywać uczucia. Nie miałam zamiaru walczyć z Natashą o Peetę, bo mam łeb na karku i mózg jest na swoim miejscu. Walki o partnera wydawały mi się tak bardzo idiotyczne, że aż zachichotałam. Na szczęście tego nie słyszeli. Ale czułam na sobie czyiś wzrok. Wiedziałam, że Peeta na mnie patrzy. Postanowiłam wyjść z ukrycia i zachowywać się normalnie, jak normalna, nie zakochana ja.
- Cześć, co tam u was? - Zapytałam podchodząc. - Hej, Natasha, ty tutaj? Byłam pewna, że jesteś na polu walki... Coś mi się pomieszało?
- Tak, musiało ci się pomieszać. - Uśmiechnęła się.
- Spoko. Ja też nie idę walczyć. Nie jestem za dobra w te klocki. A ty, Peeta?
- Sam nie wiem. - Odparł.
- Okej, chyba wam w czymś przerwałam... - Rzekłam, patrząc najpierw na jednego, potem na drugiego wilka. - Co nie? Zapewne w jakiejś ciekawej konwersacji. Dobrze, wy tu sobie gadajcie, a ja pójdę poszukać w śniegu jakiś skarbów. Narka!
Odeszłam spokojnie, z nosem przytkniętym do ziemi. Czułam na sobie wzrok zarówno Natashy, jak i Peety. Jeszcze kiedy na mnie patrzyli, znalazłam mysz w śniegu. Podrzuciłam ją do góry, złapałam zębami w locie i zjadłam, lekko przeżuwając mięso.
< Natasha? Peeta? Takie dziwne cuś mi wyszło... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!