czwartek, 1 stycznia 2015

Od Fullness - Obrona murów, cz. 2

Na miejscu zbiórki znajdowały się może 3 z 10 oddziałów . Dwa oddziały zwiadowców i jeden żandarmerii . Wszyscy którzy wrócili byli roztrzęsieni . Jedni płakali z powodu utraty przyjaciół . Inni po prostu patrzyli na swoje ręce ... byli przerażeni samą ilością śmierci . Jedna z wader próbowała zatamować krwotok . Przez chwilę docierało do mnie z czego leci jej krew ... a gdy już dotarło nie chciałam w to wierzyć .. Obok zakrwawionych szmat leżała łapa ! Odgryziona łapa ! Pier*olone Driady ... dlaczego one polują tylko na nas ?! 
-Uwaga ! - Usłyszałam głośny krzyk dowódcy . - Wszyscy którzy są zdolni do walki lecą na mury . 
Popatrzyłam przed siebie i zobaczyłam ok 12 Driad . Były to Driady 10 i 25 metrowe . Nikt nie chciał ruszyć do ataku . 
-No dawać ! - Darł się dowódca . 
-Taki jesteś mądry ?! To sam rusz du*ę !
W odpowiedzi usłyszałam tylko dźwięk wysuwanego ostrza . Po chwili na moim pysku znalazła się krew . Moja peleryna zabarwiła się na ciemno-czerwony kolor . Osocze pomieszane z krwią tryskało z szyi ... jednego z żołnierzy . Głowa basiora spadła na dach i powoli zaczęła się staczać z dachówek . W jednej chwili coś złapało łeb . 
-Driada ! - Wrzasnęłam i strzeliłam linami w sąsiedni budynek . Uciekłam na rugi dom i obserwowałam ... Driady zjadały każdego kogo złapały . Dopadły ta biedną waderę . Straciła bardzo dużo krwi ... a teraz straciła również swoje jelito . Potwory rozerwały ją żywcem . Jej flaki spadły na ulicę wydając ledwo słyszalny ale wyrazisty plask . Gdy się odwróciłam napotkałam wielkie oko . Instynktownie wbiłam w nie miecz . Gdy Driada się odsunęła ukazała całą swoja twarz . Cała była we krwi ... w ręku trzymała szczątki wojowników . Odskoczyłam na lewo , wystrzeliłam dwie liny które wbiły się w łeb monstra . Przeskoczyłam ją i uderzyłam w kark . Poleciałam razem z tym czymś w budynek . Obudziłam się pośród gruzów . W pewnej chwili słońce zostało zasłonięte przez koleją Driadę . Z trudem uciekłam do piwnicy . W niej znajdowała się mała " wystawa " kamieni magicznych . Szukałam jakiegoś ratunku ... aż znalazłam kamień teleportacji .W chwili gdy go podniosłam sufit w piwniczce zawalił się a w dziurze pojawił się okropny pysk . 
-Zdychaj ! - Wrzasnęłam wbijając ostatnie ostrze w policzek monstra . W chwili gdy chciało mnie zjeść otoczyło mnie białe światło . Kamień zadziałał ... 

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!