Bóle brzucha...
Mdłości...
Wiedziałam, co to oznacza...
Kolejny raz byłam w ciąży. Nie wiedziałam, jak powiedzieć o tym Karo. Bałam się reakcji z jego strony. Tym bardziej, że podczas ostatniego porodu, spotkały mnie pewne komplikacje. Bałam się o życie tych nienarodzonych.
Wstałam z ledwością, jak zwykle bóle dały o sobie znać. Tym razem dzieci kopały mocniej. Miałam nadzieję, że to zwiastun, tego, że urodzi mi się syn. Już miałam dwie córki, toteż chciałam mieć chłopca.
- Cześć, Laeti. - rzekł Karo, całując mnie przelotnie w policzek.
- Hej. - mruknęłam. Przez ból, miałam zły humor. Na dodatek czułam zmęczenie.
- Co taka nie w sosie? - zapytał. Uśmiechnęłam się lekko.
- Sama nie wiem. - skłamałam. Mój partner stanął przy mnie. Przy nim czułam się bezpiecznie.
- Wiem, co możemy zrobić... - powiedział. Złapał mnie za łapę. Ciągnięta, ruszyłam za moim " mężem ". Zaprowadził mnie nad wodę. Nad Koło Młynarskie. Nagle wszystko mi się przypomniało. To tutaj Karo nauczył pływać Selene. Tu czułam się o niego zazdrosna. Podeszłam bliżej do rzeczki. Tu właśnie przychodziłam z rodzicami. Ogarnęła mnie fala szczęścia. Zapragnęłam powrotu do szczenięcych lat. Chciałam znów poczuć jak ktoś się mną opiekuje.
- Wiedziałeś, gdzie mnie zaprowadzić Karo... - szepnęłam cicho. Basior złapał mnie w pasie i wszedł ze mną do rzeki.
- Tylko uważaj, pamiętasz, że nie umiem pływać tak dobrze jak ty i Sel. - zaśmiałam się.
Karo zaczął pływać. Przewrócił się na grzbiet, a mnie usadowił na swoim brzuchu. Unosiliśmy się na wodzie. Pierwszy raz pływałam. Te uczucie było wspaniałe. Niebieskie oczy były we mnie utkwione. Odgarnęłam grzywkę z czoła Karo. Nachyliłam się i złożyłam na jego ustach pocałunek.
- Laeti... Krew. - powiedział cicho Karo. Rozejrzałam się dookoła. Na powierzchni wody unosiła się czerwona ciecz.
- Do brzegu. Zabierz mnie tam! - zawołałam drżącym głosem, jedyne o czym myślałam to moje dzieci. Karo znalazł się na brzegu. Pomógł mi wyjść z wody.
Skurcz w brzuchu, który mnie nagle zaatakował, powalił mnie na ziemię. Zdezorientowany Karo znalazł się przy mnie. Łzy zaczęły spływać po moim policzku.
- Laeti, co ci jest? - zapytał przestraszony, podtrzymując moją głowę. Zacisnęłam mocno zęby. Ogarnęła mnie fala strachu. Moje dzieci były w niebezpieczeństwie.
- Nie. - szepnęłam cicho. Karo wziął mnie na łapy.
- Idziemy do Ginewry. - zapowiedział. Nie miałam siły. Musiałam wytrzymać... Ale jednak zemdlałam.
***
Obudziłam się następnego ranka. Leżałam w jaskini Ginewry i Gustawa - wyczułam to po zapachu. Odruchowo dotknęłam brzucha. Słyszałam ciche bicie serduszek.
- Przeżyły... - szepnęłam do siebie.
- Tak, miały wielkie szczęście. - powiedziała alfa, która weszła do pokoju. Spojrzałam na nią lekko przerażona.
- Czy Karo wie? - zapytałam. Wadera pokręciła głową.
- A co mi się stało?
- Tego niestety nie wiem... Karo czeka ns zewnątrz. Stoi tam już jakiś czas. - zaśmiała się lekko. Poderwałam się do góry. Podziękowałam wilczycy. Pod jaskinią czekał basior. Podeszłam do niego i rzuciłam mu się w ramiona. Mocno mnie uścisnął.
- Przejdziemy się? - zapytał.
***
- Jestem w ciąży. - szepnęłam. Basior wstrzymał oddech.
- Ale jak to? - zapytał zaskoczony. Wiedziałam, że taka będzie jego reakcja.
- Sama byłam zaskoczona. - powiedziałam cicho. Wzrok wbity w ziemię przeniosłam na basiora. Naprawdę był zaskoczony, a raczej oszołomiony.
- Laeti, co my teraz zrobimy? - zapytał cicho. Przysiadł na zadzie. Nie wyglądał na zadowolonego, anie smutnego. Właśnie tego najbardziej się bałam.
- Poczekamy i zobaczymy co będzie... - szepnęłam. Karo bez słowa objął mnie.
- Pamiętaj, że zgodzę się ze wszystkim co postanowisz. - powiedział. Uśmiechnęłam się do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!