wtorek, 6 stycznia 2015

Od Ayoko - C.D. opowiadania Percy'ego ''Ona jest najważniejsza''

Nie miałam świadomości tego, co się stało. Czułam tylko zimny wiatr, który wiał mi w grzbiet oraz silny uścisk w łapie. Byłam prawie pewna, że to Percy, który próbuje powstrzymać mnie przed upadkiem i tym samym zabiciem się. Chciałam się wspiąć po jego łapie, ale nie umiałam  się ruszyć w żaden sposób. Pogodziłam się już ze śmiercią.
 - Ayoko... - Usłyszałam szept.
 - To i tak nic nie da... - Sapnęłam resztką sił. Z trudem puściłam jego łapę i wpadłam w przepaść, która zdawała się nie mieć końca.
 - Nie! - Usłyszałam krzyk mojego partnera.
Nie mogłam mu już odpowiedzieć, gdyż powoli popadałam w ciemność.
I nagle nie czułam, nie widziałam i nie słyszałam niczego. Straciłam świadomość i popadłam w prawdopodobnie wieczny sen...
Obudziłam się w jakiejś nieznanej mi, mistycznej krainie. Wszędzie panowała ciemność, a przede mną latały jakieś małe zwierzątka, świecące na różne kolory tęczy. Nagle w ciemnościach pojawiła się postać. Spojrzałam na jej oblicze. Przypominała mi kogoś, ale nie mogłam tej twarzy przypisać do nikogo, kogo znałam.
 - Ayoko... - Wyszeptał wilk. Jego głos był mi znajomy. Ktoś miał taki sam, tylko taki mniej, jakby to ująć, demoniczny. - Zdajesz sobie sprawę z tego, gdzie jesteś?
 - Nie. - Odrzekłam krótko. - Tajemniczy wilku, będziesz tak miły i mi powiesz?
 - Owszem. Znajdujesz się w przedsionku śmierci. W miejscu, gdzie przedstawiam ci wszystkie twoje wspomnienia, a następnie sama wybierasz sobie karę. Piekło, czy też niebo. Ale ty, Ayoko... Ty... Jeszcze nie twój czas.
 - Co to znaczy?
 - Wracaj na wojnę. Ja też muszę wracać.
 - Jesteś z Watahy Zaklętej Czaszki? - Zapytałam z przerażeniem.
 - Skąd. Jestem w waszych szeregach. Ale już dość tych rozmów. Bywaj, Ayoko
Poczułam, że gdzieś spadam. Wilk oddalał się z każdym kolejnym oddechem. Ciemność.
Obudziłam się w wielkiej przepaści, na jej dnie. Znalazłam tutaj mnóstwo ciał, w tym ciało jednego z naszych wilków. Nie mogłam uwierzyć... tam był mój syn!
 - Ayoko! - Usłyszałam rozpaczliwy wrzask.
 - Percy! - Odkrzyknęłam przez łzy.
 - Żyje! - Zawołał, uradowany. Cała wataha zaczęła wyć z radości. Ktoś rzucił mi linę.
 - Łap się! - Usłyszałam polecenie. Złapałam linkę całą siłą mojego pyska i zaczęłam się wspinać. Po kilku minutach byłam już na powierzchni. Wilki, które mnie wyciągały, były ubezpieczane przez inną część wilków. Spojrzałam na Gustawa.
 - Przepraszam za zamieszanie.
 - Nie ma problemu. Grunt, że żyjesz. - Odrzekł.
 - Widziałam w gruzach ciało jednego z naszych. - Oznajmiłam, a po chwili wybuchłam rzewnym płaczem.
 - Kogo?! - Wrzasnęli wszyscy. 
 - Mojego synka, FireBlast'a. - Wyszlochałam. - Patton! - Wrzasnęłam.
 - Słucham, Ayoko? - Zapytał. Był w niesamowitym szoku, podobnie jak my wszyscy.
 - Biegnij na tereny i kup eliksir szamanów. Wskrzeszę go. - Rzekłam.
 - Tak jest. - Odpowiedział i popędził. Tymczasem Percy zszedł po ciało naszego syna. Płakaliśmy sobie wzajemnie na ramionach, ale po chwili wrócił Patton. Natychmiast wlałam całą butelkę do jego pyska. Po chwili otworzył oczy, a wszyscy zaczęli wiwatować. Uśmiechnęłam się do niego. Płakałam ze szczęścia.

< Percy? FireBlast? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!