Kiedy Mo odszedł, stałam jeszcze parę sekund, wpatrując się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał. Następnie paroma machnięciami skrzydeł odbiłam się od podłoża i skierowałam się w drogę powrotną do mojej jaskini, gdzie postanowiłam zostać już do końca dnia. Niedługo potem zasnęłam, ciężkim, pozbawionym marzeń snem. Kiedy się obudziłam Słońce stało już wysoko na horyzoncie, więc musiało być już dawno po południu. Jednym szybki ruchem zeskoczyłam z półki skalnej, na której odpoczywałam i wybiegłam z pomieszczenia. Kiedy znalazłam się na zewnątrz wciągnęłam rześkie, wiosenne powietrze, po czym uniosłam się w powietrze i odleciałam w stronę Rzeki Condos, aby upolować parę łososi na śniadanie. Po około pół godzinie byłam na miejscu i natychmiast zabrałam się do dzieła. Niedługo koło mnie sformowała się dość duża kupka tych ryb. Zaczęłam je powoli jeść i dokładnie przeżuwać. Zajęło mi to piętnaście minut. Następnie kolejny raz tego dnia, wzbiłam się w powietrze, ale tym razem skierowałam się do jaskini Nicol i jej, partnera, River'a. Po pół godzinie dość szybkiego lotu, dotarłam na miejsce. Na całe szczęście wadera była sama.
- Witaj. - powiedziałam na powitanie.
- Cześć. - odparła. - Co cię sprowadza?
- Przyszłam tutaj z woli Mo.
- Myślałam, że ten...morderca odszedł.
Nie dałam po sobie poznać, jakie emocje wywołały u mnie te oświadczyny. Zamiast tego, odrzekłam:
- Owszem, ale najpierw rozmawiał ze mną.
- I to on kazał ci tutaj przyjść? - dociekała.
- Tak, chciał abyś przepowiedziała mi przyszłość.
<Nicol, kontynuuj, proszę.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!