poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Od Mortimer'a - C.D. opowiadania Bloody Wolf ''Pierwszy człowiek, morderstwo''

Przez parę sekund stałem nie wiedząc, co mam ze sobą począć. Dopiero słowa wadery uświadomiły mi w pełni mój okropny czyn - był ojcobójcą! 
W końcu postanowiłem uciec poza tereny watah,y nim Gustaw mnie z niej usunie i ześle na wygnanie lub ktoś któryś jej członek w akcie zemsty pozbawi mnie życia, ale najpierw chciałem jeszcze tam coś załatwić, więc wypadłem jak strzała z domku, po czym wzbiłem się w powietrze i skierowałem się w stronę miejsca moich narodzin. 
Po niecałej godzinie dotarłem do Lasu Czarnego Rumaka. Gdy tylko moje łapy dotknęły ziemi, zawyłem długo, przeciągle i bardzo głośno w charakterystyczny sposób, który znała i umiała rozpoznać jedynie Tania.
Niedługo po tym, w krzakach koło mnie coś się poruszyło, a następnie wyłoniła się z nich Talestia.
- Wzywałeś mnie. - oznajmiła.
- Owszem, - oparłem.
- Po co? 
- Jak zapewne już ci wiadomo pozbawiłem Cheveyo życia. - zacząłem.
- Tak, niedawno dowiedziałam się tego od Olimpias i muszę ci powiedzieć, że nie tylko o tym.
- Domyślam się, ze pociągnęło to za sobą jeszcze inne konsekwencje.
- Tak, Country i Thea popełniły z tego powodu samobójstwo! Jednym uczynkiem pozbawiłeś mnie matki, wujka i ciotki! Jesteś teraz zadowolony?! - wybuchnęła..
Słuchałem tych zarzutów, wstrząśnięty, po czym szepnąłem:
- Nie...Właśnie dlatego tutaj przyszedłem.
Wadera spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Pragnę uchronić przed tym samym.
- Niby w jaki sposób?! - spytała, warcząc.
- Chcę, żebyś mi coś przyrzekła za nim....odejdę stąd na zawsze.
- Co to takiego?! 
- Nie będziesz szła dalej drogą, która obrałaś.
- Ale dlaczego?!
- Ponieważ jest za bardzo podobna do mojej, a chyba nie chcesz skończyć w taki sam sposób...
- Nie.
- W takim razie jutro pójdziesz do Nicol i poprosisz ją, żeby przepowiedziała ci twoją przyszłość.
- A co potem?
- Jeżeli powie ci, że się zmienisz na lepsze - zostań w watasze i szukaj szczęścia u boku jakiegoś samca.
- Ale...
- Nie ma żadnego, ale. - ukróciłem.
- Niech będzie... - uległa niechętnie.
- Ale, jeżeli nie....odejdź, aby nikogo bliskiego nie pozbawić życia.
- Dzięki za radę. Przyrzekam, że tak zrobię. 
- Nie ma za co, a teraz żegnaj najprawdopodobniej na zawsze. - powiedziałem i odszedłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!