Zdarzyło się to kiedy wracałem późnym wieczorem z jednego z moich codziennych, przedsennych obchodów watahy. Przechodziłem akurat koło Dymiących Gór, gdy nagle usłyszałem dobiegający z pewnego oddalenia, przepełniony bólem krzyk smoka. Pobiegłem w jego kierunku i po około dziesięciu minutach moim oczom ukazał się Smok Księżyca z wbitą w skrzydło ciernią. Powoli podszedłem bliżej niego i, gdy znalazłem się dostatecznie blisko wyciągnąłem mu ją, a on się nawet nie poruszył.
- Jestem Cheveyo. - Przedstawiłem się i należę do Watahy Krwawych Wzgórz.
- Na imię mi Ian. Poszukuję towarzysza życia.
- Jeżeli chcesz mogę nim zostać.
- OK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!