Tyle dziś było bólu i śmierci... Tyle cierpienia, płaczu, krwi i wstrząsów. Kiedy leciałem na kontrolę do Wulkanu Gniewu, zauważyłem machającego w moją stronę Macklemore'a. Zapikowałem więc w dół, a moje skrzydła zniknęły.
- Co się stało? - Spytałem. - Masz minę, jakby wydarzyło się nieszczęście.
- Ponieważ tak właśnie jest. - Odparł wilk.
- A cóż się stało? - Zapytałem, coraz bardziej zaniepokojony.
- Thea...
- Co z nią?! - Pytałem gorączkowo. Emocje dały o sobie znać.
- Rzuciła się w otchłań Wulkanu Gniewu.
- Nie... - Szepnąłem zrozpaczony i wzleciałem w powietrze. Udałem się do krateru, gdzie dokładnie wyczułem Theę. Z pewnością tutaj była... W oku zakręciła mi się łza. Tak tęskniłem za Cheveyo, Country i Theą. I za Tancred'em, ale w jego przypadku miałem przynajmniej pewność, że żyje. Co ja powiem King'owi? Właśnie to pytanie zadawałem sobie podczas biegu do niego. Kiedy już się tam znalazłem, zacząłem rozmowę.
- King? - Spytałem wchodząc.
- Dzień dobry, Gustawie. - Odparł. - Widziałeś Theę?
- Tak...
- Gdzie jest?
- Ona... ona nie żyje. - Powiedziałem.
- Co?! - Wykrzyknął wstrząśnięty.
- Popełniła samobójstwo, ponieważ Cheveyo i Country nie żyją.
- Gdzie jest?
- Jej ciało pochłonęła lawa Wulkanu Gniewu.
Wilk zerwał się z miejsca i popędził ze łzami w oczach w kierunku wulkanu. Po drodze zebrał kwiaty. Stanął nad brzegiem krateru i cisnął je w lawę.
- Thea... - Szepnął. Łzy puściły strumieniem.
- King? - Spytałem z tyłu.
- Co? - Zapytał, odwracając ku mnie przepełnione łzami oczy.
- Chyba nie zamierzasz... zrobić tego, co Country i Thea? Pokaż, że jesteś silny i mądry, a może dane ci będzie przywrócić ją do życia... - Mówiłem, próbując ratować kolejnego członka watahy.
< King? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!