Szedłem sobie z głową do tyłu. Zamieć śnieżna jest wielkim przeżyciem, szczeniaki, nie radzę. Opatuliłem się moim czerwonym szalikiem i spojrzałem przed siebie. Moje białe futro było zbyt białe. Sam śnieg, nic poza tym. Może kilka drzew i... trawy... Ale inaczej nic. Nagle poślizgnąłem się na lodzie i upadłem. Syknąłem z bólu.
- Aua... - szepnąłem hamując łzy.
W końcu jednak jedna łezka spłynęła po mym policzku. Z trudem wstałem i podniosłem lewą, przednią łapę. Nie wyglądało na złamanie, aczkolwiek... Bolało jak nie wiem. Dalej szedłem z uniesioną łapą. Wytarłem policzek mokry od łez i ujrzałem niewyraźny kontur jaskini. Niepewnie podszedłem do niej i podrapałem w kamienne pomieszczenie. Bałem się, że wilk, lub wilki tam mieszkające, wypędzą mnie za nachodzenie.
- Przepraszam... - wyjąkałem. - Czy... mogę coś zjeść?
Basior wstał i spojrzał pytająco na siedzącą nieopodal wilczycę.
- Oczywiście. - odparł i podsunął mi pod nos zająca. - Może opowiesz nam coś o sobie? Opowiedz wszystko. Wiek, imię, charakter...
- Dobrze... - jęknąłem i wypowiedziałem się. Wilki posłały sobie uśmiechy.
- Zostałeś przyjęty do watahy. - uśmiechnęła się fioletowa.
- Wy jesteście... Alfami? - spytałem zdziwiony.
- Owszem. - odparła wadera, a z jej pyska nie znikał uśmiech. - Hm... coś ci się stało?
- Nie... przewróciłem się na lodzie. - odpowiedziałem niechętnie.
- Pokaż, no. - podeszła do mnie i dotknęła moją łapkę. - Boli?
- Tak... - pisnąłem.
Później para Alfa odprowadziła mnie do lecznicy, przynajmniej tak mi się wydaje, a przemiła wilczyca i również przemiły basior zbadali moją łapę. Na szczęście nie była złamana. Później poznałem moją mentorkę i opiekunkę. Razem z mentorką wróciliśmy do jaskini, gdzie poznałem inne wilki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!