Przerzuciłam spojrzenie z Jason'a na kąt mojej jaskini i uśmiechnęłam się do basiora z życzliwością i ulitowaniem.
- Było sobie wziąć jedną ze skór, a nie spać na podłodze. - Powiedziałam znów opadając na posłanie. - Przecież bym się nie obraziła.
- Z tobą to nigdy nic nie wiadomo. - Skwitował basior, obserwując mnie uważnie. Uniosłam głowę i spojrzałam na niego dociekliwie, znajdując się w stanie lekkiego zaniepokojenia. O co mu chodzi?
- To znaczy? - Zapytałam niepewnie i z niecierpliwością wyczekiwałam odpowiedzi wilka. Wreszcie zdecydował się mi jej udzielić. Wpatrywałam się w niego z narastającym stresem. Czułam, że ta rozmowa zeszła na zły temat.
- Masz strasznie zmienny charakter. Ciężko cię rozpracować. - Rzekł z lekkim grymasem. Westchnęłam ciężko i opuściłam wzrok.
- Fakt. - Rzuciłam na dobry początek, aby zyskać kilka sekund czasu na zastanowienie się, co mówić dalej. - Zawsze za to siebie nie lubiłam... Myślisz, że mi jest z tym łatwo? Nie potrafię sama panować nad własnymi emocjami.
- Nie próbowałaś się tego nigdy nauczyć? - Spytał, unosząc jedną brew. - Tylko szczeniaki i młode wilki są niestabilnie emocjonalne.
- Jak widzisz, niekoniecznie. - Powiedziałam. - O ile w dzieciństwie byłam spokojna, tak z wiekiem zaczęły się pojawiać te anomalie. Choćbym nie wiem co robiła, nie umiem pozostać w danym nastroju zbyt długo.
- Tak jest ze wszystkim, czy tylko z charakterem? - Zapytał, chyba również nie wiedząc, co właściwie ma mówić.
- Jedynie charakter jest problematyczny. Poglądy, uczucia, którymi darzę wilkami... To pozostaje niezmienne.
- Rozumiem. - Rzekł i przeniósł wzrok na spiżarnię. - Masz jakieś jedzenie? - Zmienił szybko temat, co mi się spodobało.
- Tak, coś się znajdzie. - Powiedziałam, wstając. Poszłam do sąsiedniego pomieszczenia i przyniosłam stamtąd młodego jelonka. - To wszystko, co mi zostało. - Oznajmiłam lekko zawstydzona.
- Co się ostatnio dzieje ze zwierzyną? W ogóle jej nie ma... - Westchnął wilk, chyba nie sądząc, że udzielę mu odpowiedzi. Zaskoczyłam go, gdyż już po chwili otworzyłam usta i powiedziałam:
- Ta nietypowa zima w watasze trwa już bardzo długo, według mnie zwierzętom zwyczajnie kończy się pokarm oraz siły na dalsze przetrwanie. Podobno Star i Flash szukają sposobu, aby wreszcie pokonać tę zimę.
- Jakiego sposobu? Skąd tyle wiesz? - Zaczął rzucać pytaniami, od których zakręciło mi się w głowie.
- Powoli. - Poprosiłam, po czym zaczęłam mu wszystko tłumaczyć. - Bardzo dobrze znam Patton'a, nie pytaj nawet skąd, sama nie pamiętam, bo po tym, jak wyczyścili mi pamięć, odzyskałam jedynie śladowe ilości.
- Wyczyścili ci pamięć?! - Wykrzyknął, przerywając mi.
- Tak, ale to było dawno. Opowiem ci kiedy indziej. - Ominęłam temat, bynajmniej nie dlatego, że był dla mnie niekomfortowy. Chciałam jedynie dokończyć poprzednią myśl. - Wracając, Patton opowiadał mi, że coś się kroi. Ma to związek z innymi watahami i bynajmniej nie chodzi tu o bal karnawałowy, który będzie zorganizowany na Ziemi Wojny. Chyba szykuje się coś grubszego.
- Mianowicie? - Dociekał Jason.
- Nic więcej nie wiem. - Westchnęłam. Temat uważałam za wyczerpany...
< Jason? Dzięki za cierpliwość, wybacz, że tyle nie odpisywałam >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!