niedziela, 3 stycznia 2016

Od Hurtcalled Life - W drodze na szczyt [Quest #7], cz 2


Wstałam dość wcześnie. Nie czułam się zbyt dobrze. Chyba tamta Hydra miała jad. Kręciło mi się w głowie. Wstałam i ruszyłam na arenę. Zaczęto mi tłumaczyć kolejne ćwiczenie, słuchałam uważnie. Miałam upolować jakieś stworzenie, które zapewniłoby pożywienie całej watasze. Coś gadał, obraz robił mi się coraz bardziej niewidoczny. Wszystko zaczęło się rozmazywać. Zemdlałam. Obudziłam się na skale. Dwa wilki trzymały coś w butelce. Usłyszałam coś, że bardzo dużo jadu mi wstrzyknęła. Czułam się lepiej. Obraz robił się już wyraźniejszy, poszłam spać. Gdy wstałam, byłam sama. Wróciłam na arenę i wysłuchałam treści ćwiczenia do końca. Zadanie miałam wykonać w pobliskim lesie. Oczywiście wilki wypuściły tam stworzenia wcześnie, ułatwiły mi tym ćwiczenie. Wbiegłam do lasu, od razu zaczęłam węszyć. Wyczułam zapach bizonów. Kawałek dalej znalazłam ich ślady. Podążałam za śladami powoli. Stado było dość małe. Wbiegłam w nie i zagryzłam jednego bizona. Niestety reszta się spłoszyła. Wytargałam bizona pod nos wilka. Trochę się zdziwił, że w tak krótkim czasie udało mi się upolować bizona. W sumie to sama się zdziwiłam. Wróciłam w miejsce, w którym spłoszyły się bizony. Słyszałam zbłąkany stukot małych kopyt. Musiał być to jeleń. ,Samotny co prawda, ale jeleń. Podążałam za stukotem kopyt powili i bezszelestnie. Zza krzaków wyłaniało się kopyto, ugryzłam je. Zwierz zaczął wierzgać, nie puszczałam. Kiedy jeleń przestał walczyć, zdechł. Wyprowadziłam go przed las.
- *Jeszcze jedna zwierzyna i myślę, że starczy.* - Pomyślałam.
Szukałam jakiegoś zwierza przez pół godziny. Żadnego nie znalazłam. Ujrzałam stado biegnących bizonów, biegły prosto na mnie. Uciekłam szybko, na szczęście zdążyłam uciec. Ukryłam się w krzakach, patrzyłam na biegnące stado. Gdy przebiegało tuż obok mnie, skoczyłam na jednego z bizonów. Wywlokłam martwego bizona na początek lasu.
- *Ubogo coś.* - Pomyślałam głośno i ponownie ruszyłam w głąb lasu.
Szukałam i szukałam. Te ćwiczenie niezbyt mi się podobało. Nie lubiłam polować. Polowałam raczej po to, aby zadać ból, teraz tak się nie dało.
Zwierzęta miały potem zjeść inne wilki, więc nie mogłam rozcinać im żołądka i bawić się ich krwią, musiały jakoś wyglądać. Rozmyślałam idąc.
Bardzo się cieszyłam, że kiedyś podejmę się Trzech Wielkich Prób, ale te ćwiczenia mnie po prostu nudziły. Szukałam zwierza już dłuższy czas.
Wyszłam na jakąś polanę. Mnóstwo na niej było kwiatów. Zauważyłam na niej pasącą się kozę. Wzięłam rozbieg, prawie wgryzłam się w głowę kozy, ta jednak wystawiła rogi. Zamknęłam paszczę i oczy. To bolało. Nie zamierzałam jej odpuścić. Koza uciekała, ja jednak byłam szybsza. Złapałam kozę i podgryzłam jej gardło. Zawlokłam kozę na przód lasu. Te ćwiczenie wypadło mi całkiem nieźle. Patrzyłam dumnie na dwa bizony, jelenia i kozę. Upolowałam to wszystko w nie całą godzinę. Nie byłam jakaś super zadowolona, ale nie było aż tak źle. Miałam jeszcze piętnaście minut. Postanowiłam jeszcze coś upolować. Wróciłam na łąkę i rozglądałam się uważnie. Po zwierzynie nie było śladu. Jeden z siekaczy strasznie mnie bolał. Postanowiłam to zignorować.
- Przejdzie. - Powiedziałam sama do siebie. Po dłuższej chwili zauważyłam krowę. Zaczęłam biec w jej stronę. Zwierz niczego się nie spodziewał. Krowa stała spokojnie. Ugryzłam ją w szyję, zwierz od razu padł. Wyprowadziłam ją z lasu. Skład dwóch bizonów, jelenia, kozy i krowy podobał mi się bardziej. Ćwiczenie miałam zaliczone. Ruszyłam w stronę skały, na której spałam, ułożyłam się wygodnie i zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!