Jak zwykle dzień zapowiadał się normalnie, czyli śniadanie i dalsze moje zajęcia. Nie wiedziałem, że dzisiaj stanie się coś niezwykłego, ale o tym... opowiem nieco później. No więc, jak zawsze obmyłem pysk wodą, przy czym wziąłem też zimny, chłodny prysznic, co spowodowało, że pozbyłem się śpiochów i kurzu, który przysiadł na mnie w nocy. Wytrzepałem futro i wybiegłem truchtem na dwór. Tam mogło mnie zawiać, ale zbytnio się tym nie przejmowałem. Postanowiłem zrobić sobie mały trening. Biegałem truchtem po lesie, aż wpadłem na parę. Okazało się, że to Flash i Star ze szczeniętami.
- Bardzo przepraszam. - rzekłem skruszony.
- Nic się nie stało. - odparła Star z promiennym uśmiechem.
- Cześć. - przywitałem się ze szczeniakami.
Mała Gorsh na mnie szczeknęła, a Crazy tylko uważnie patrzył.
- Wybacz. - popatrzyła Star na swoje pociechy.
- Nie, nic się nie stało! - odpowiedziałem również się uśmiechając.
- A właśnie, Jason. - wtrącił się Flash. - Mam ofertę.
- Jaką? - spytałem ciekawy.
- Zabijesz smoka. Jeśli znajdziesz jaja, przynieś je do mnie. Zadecyduję, co z nimi zrobić. Możesz równie dobrze je zrzucić, by małe smoki żyjące w nich nigdy nie przyszły na świat. - wyjaśnił basior. - Zgadasz się?
- Oczywiście! - odparłem z entuzjazmem.
- Także powodzenia. - powiedział i odszedł ze swoją partnerką i szczeniętami.
Ja usiadłem na kamieniu. Gdzie takie smoki mogą mieszkać?! Może w Dymiących Górach? A może przy zakazanych terenach? Zacząłem szukać przy Wulkanie Gniewu. Ledwo nie nastąpiłem na lawę, ale musiałem znaleźć smoka. Oczywiście nie znalazłem go. Nagle moja pod świadomość kazała mi stanowczo iść w Dymiące Góry. Niezbyt ufałem jej, ale cóż. Zrobię wszystko, by zabić smoka i otrzymać nagrodę. Te jaja, jak mówił Flash zrzucę, nie chcę towarzysza. Zauważyłem skrzydła, a po chwili bestię. Niosła śniadanie do gniazda. Kiedy tam wylądowała, bo chyba to była matka, ułożyła się. Widziałem błyszczące skorupki jajek zza trawy. Wyglądało, jakby za moment z nich miałyby się wykluć maleńkie potworki. Wziąłem sztylet, gdyż takowy przy sobie posiadałem, po czym podkradłem się do bestii. Delikatnie rozciąłem skórę na jej nodze, by się z nią trochę pobawić. Ona ryknęła patrząc, jak krew leje się z jej łapy, a sprawcy nie ma. Powoli, bez czucia skoczyłem na smoczycę. Ona oczywiście nie czuła mego ciężaru. Moje ślepia zabłysły i rzuciłem się na łeb smoczej mamy. Ona ryknęła i zaczęła nim machać.
- Spokojnie... - wtedy wbiłem sztylet w oko smoka, powodując natychmiastowe oślepienie. Później uczyniłem to samo z drugim. Smok upadł, ziemia poruszyła się. Wszystkie jaja spadły w dół.
- Hasta la vista! - krzyknąłem patrząc za nimi.
Matka odwaliła całą robotę za mnie. I dobrze. Nagle zauważyłem jedno jajo. Leżało samotnie. Lekko się poruszało, by zaraz przestać. Żal mi się go zrobiło.
- Cześć... - zbliżyłem się do jaja. Wziąłem je w łapy. Było dosyć ciężkie, dlatego włożyłem je do torby. Pobiegłem do Alf. -Bestia zabita, jajo jest tu. - rzekłem.
- A więc dobrze. Od dzisiaj to jest twój nowy towarzysz! - uśmiechnął się Flash.
Te słowa uderzyły we mnie mocno. Czy sobie poradzę? Może nie będzie tak źle? Towarzysz? Ciekawe...
QUEST #5 został zakończony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!