czwartek, 21 stycznia 2016

Od Hurtcalled Life - C.D. Silent Fear'a ''Nocny Spacer''


Otrzepałam się szybko, popatrzyłam nieprzyjemnie na Silent'a i zaczęłam gadać:
- Słuchaj. Wiem, że zabicie wilka z moich łap to żadna nowość. - Powiedziałam wyraźnie każde słowo. - Ale ten wilk był w jaskini Alf. - Wbiłam wzrok w ziemię. Silent wbił we mnie wzrok. Nastała dość niezręczna cisza. 
- Uważam, że nie był to najmądrzejszy pomysł. - Przemówił po chwili.
- Wiem, normalnie bym tego nie zrobiła.... - Powiedziałam cicho, jednakże dało się to usłyszeć. 
- A więc co cię do tego zmusiło?- Spytał Silent patrząc na mnie zimnym wzrokiem.
- Nieważne. - Powiedziałam szybko, nie chciałam o tym mówić. Jednakże basior nie chciał ustąpić.
- Aha, więc nie rozumiem co tu robię. - Powiedział złośliwie.
- Wiele nie rozumiesz. - Odpowiedziałam szybko.
- Ty też. - Odpowiedział Silent. Rzuciłam mu złośliwe spojrzenie, oczywiście Silent nie pozostał mi dłużny.
- Dobra. Powiem tak, tamten upośledzony wilk chciał zabić szczeniaki Alf, a przynajmniej próbował to zrobić. - Powiedziałam, Silent popatrzył ze zdziwieniem, a ja kontynuowałam wypowiedź: - Oczywiście mówiąc wprost, to mam głęboko gdzieś życie tych szczeniaków. -Zamyśliłam się po chwili, po czym dodałam: - Zależało mi tylko na śmierci tamtego wilka. - Powiedziałam zwyczajnie.
- No ja nie wiem. - Rzekł basior złośliwym tonem.
- No widzisz, a ja wiem. - Powiedziałam szorstko. Silent już chciał mi coś odpowiedzieć, jednakże dodałam szybko: - Z tego co pamiętam, to miałeś mi coś o sobie opowiedzieć.

< Silent?>

środa, 20 stycznia 2016

Od Lost In Dreams - Nie rozumiem

Pobieram nauki w innej watasze; uczymy się tam praktycznie każdej dziedziny przydatnej w codziennym życiu, przesiadywałam tam kilka godzin dziennie. Właściwie, była to szkoła należąca do Watahy Magii, ale uczyły się tam wilki z rożnych szkół. Moja mama, gdy jeszcze byłam dzieckiem, zapisała mnie do tej szkoły na kilka dobrych lat i muszę do niej chodzić mimo mojej woli - decyzji mojej matki nie idzie unieważnić, więc nie mam wyboru. Z racji tego, że kończy się semestr, nasz nauczyciel wiedzy o innych watahach postanowił dać nam wolną lekcję. Siedziałam więc na kamieniu i próbowałam czytać książkę, którą poleciła mi moja koleżanka. Zagłębiałam się jednak nie w treść lektury, a własne myśli, co było dla mnie dosyć typowe. I właśnie w tamtym momencie wydarzyło się coś, przez co mam już stuprocentową pewność, iż nigdy nie pojmę basiorów i ich zachowań... Był bowiem pewien wilk, którego znałam niecałe dwa lata. Na początku naszej znajomości miałam wrażenie, że mamy szansę być kimś więcej, niż przyjaciółmi. Następne półtorej roku było martwe: nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem. Ostatnio, od jakiegoś miesiąca zaczął wyrażać ponowne zainteresowanie moją osobą, ale nie wyobrażałam sobie niczego więcej, niż bycia jego kumpelą. W zasadzie to na niczym więcej mi nie zależało, jednak ostatnie wydarzenie wprawiły mnie w... co najmniej dziwny nastrój. Czyżbym była w stanie ponownie zaufać komuś, kto bardzo nadużył mojego zaufania?
Gdy odwróciłam stronę, nagle poczułam coś... bardzo dziwnego. Ktoś stał za moimi plecami i czule mnie obejmował. Doskonale wiedziałam kto to - tylko jedna osoba była tak wysoka... właśnie on. Nic nie powiedziałam, siedziałam nieruchomo, ale wciąż czytałam. W chwili kiedy poczułam, że opiera swoją głowę o moją, przestałam. Czułam, że coś we mnie drży. Z wielkim rumieńcem na pysku, wciąż siedziałam nieruchomo. Byłam bardzo spięta, dopóki ten nie puścił mnie i siadł obok. W dalszym ciągu starałam się czytać książkę, jednak to nie było wszystko, co basior postanowił uczynić, aby mi przeszkodzić. Kiedy na chwilę położyłam jedną z przednich łap, ten położył na niej swoją... zostaliśmy tak jakiś czas.
Następnie mieliśmy okienko, więc ja i moja jasnowłosa koleżanka postanowiłyśmy pograć amatorsko w szachy. Byłyśmy w tym jednak co najwyżej słabe. Z pomocą mojej koleżance przyszedł wilk, który jeszcze niedawno mówił, że mnie kocha... zabolało mnie to, że walczył teraz przeciwko mnie. Wtedy znów pojawił się on. Objął mnie łapą, rzucił chłodne spojrzenie moim przeciwnikom i zaproponował pomoc. Wiedział, że czuję się źle, ale nie pocieszał mnie, tylko pomógł pokazać, że pomimo złamanego serca potrafię być szczęśliwa i nie jestem tak słaba, za jaką wszyscy mnie biorą. Koniec końców, szachowej batalii nikt nie wygrał, gdyż musieliśmy iść na kolejne lekcje.
 Dlaczego to zawsze wygląda tak, że jakiś basior mnie rani, a obok mnie zaraz pojawia się następny? Dlaczego nikt nie zostaje, tylko każdy odchodzi, dając szansę kolejnemu wilkowi? Nie rozumiem z tego praktycznie nic...

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Od Jason'a - C.D. Alexis ''Północne Wycie''


Westchnąłem ciężko. Usiadłem u boku Alex. Przydałaby się Encyklopedia. Moje słowa, a teraz myśli układały się bez ładu i składu. Rzuciłem najczęściej zadawane przez wilki pytanie.
- Idziemy na spacer?
- Chętnie. - Alexis wstała i przeciągnęła się. 
Wyszliśmy z jaskini. Ach, te rześkie powietrze! Wadera również prawdopodobnie się nim zachwycała. Przeczytałem jej myśli. Hah, ale to niegrzecznie byłoby rozpowiadać się o nich. To tajemnica innego wilka, trzeba to uszanować. Wadera nagle stanęła jak wryta.
- Czy ty przeczytałeś moje myśli? - spytała podejrzliwie.
- Może tak, może nie. - odparłem szczerząc kły w uśmiechu. - Kto pierwszy do tamtego drzewa, zakaz używania mocy!
Rzuciłem się pędem w kierunku drzewa. Kiedy wilczyca oprzytomniała zaczęła sadzić za mną. Wygrałem, a kiedy podbiegłem do drzewa wspiąłem się na nie z zaskakującą prędkością. Nagle usłyszałem stukot kopyt, a zza krzaków wyłonił się mój koń. Uśmiechnąłem się schodząc z drzewa.
- Co to je...? - chciała zapytać głośniejszym tonem Alexis, ale zakryłem jej pysk łapą.
- Ciii... - uciszyłem Alex. - On nie jest takim tam konikiem.
-  To znaczy? - szepnęła, po czym zaczęliśmy szeptać.
- Jest magicznym koniem. Zbyt przyjazny to on nie jest. 

<Alexis? Brak weny, cała robota dla ciebie :> >

Od Majli - Szukanie przyjaciół?

Dzisiaj wstałam z bardzo dobrym humorem. Poszłam więc sobie nad Rzekę Marzeń. Tam spotkałam ''tajemniczego" basiora. Podeszłam do niego i powitałam:
- Cześć! Nie chcę ci wchodzić na głowę, ale jestem tu nowa, prawie nikogo tu nie znam i chciałabym poznać twoje imię. - powiedziałam jednym tchem i się promiennie uśmiechnęłam.
- Witaj. Mam na imię Spirit. Masz zapewne na imię Majla?
- Oczywiście. Bardzo mi miło. Oprowadzisz mnie po terenach? Byłam już gdzieniegdzie, ale nie odwiedziłam wszystkich terenów. 
- Z wielką chęcią. Od czego zaczynamy? Od Słonecznej Polany?
- Dobrze. - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy. Na Słonecznej Polanie nie było jeszcze szczeniaków. - *Chyba jest jeszcze zbyt wcześnie* - pomyślałam. Całą drogę Spirit mówił o sobie i tym podobne. W pewnym momencie spojrzał na mnie znacząco i powiedział:
- A teraz ty opowiedz mi coś o sobie.
- No dobrze. Jak ty tak ochoczo opowiadałeś o sobie, to ja też. - Basior kiwnął głową. To na pewno znaczyło, że mam zacząć, więc wzięłam głęboki oddech i zaczęłam opowiadać.

( Spirit? Co dalej robiliśmy? Moja wena pojechała do ciepłych krajów, więc nic innego nie wymyśliłam... )

niedziela, 17 stycznia 2016

Od Zain'a - Nowe moce

Dziś spacerowałem sobie po lesie, wczoraj kupiłem Eliksir Żywiołu, nie wiedziałem jakie moce i żywioł zyskam, nagle poczułem chęć do zagrania czegoś, znalazłem miejsce, którym rzadko przechodziły jakieś wilki, przywołałem gitarę i zacząłem grać.

Stoję na drodze, nie widzi mnie tu nikt
Po lewej stronie leży samotny kij
Podnoszę głowę, nade mną rzędy chmur
Słońce horyzont na sznurku ciągnie w dół

Wiszę nad ziemią centymetr albo dwa
Zazdrość i nienawiść jak mrówki błądzą wśród traw
Zamykam oczy i liczę do trzynastu
Nim zajdzie słońce tęsknić za tobą będę znów

Jak para zmieniam stan
Unoszę się do chmur
Spadam kulami gradu
Topnieję u twych łap

Stoję na drodze, nie widzi mnie tu nikt
Spuszczam ze smyczy każdą meczącą mnie myśl
Gwiazdy formują trójkąty i kwadraty
Dziś je w kieszeniach będę do ciebie niósł
Jak para zmieniam stan
Unoszę się do chmur
Spadam kulami gradu...

W tym momencie przestałem.
- Nie wiedziałam, że potrafisz grać na gitarze, Zain. - powiedziała Sheira, która dopiero wróciła z polowania.
- Dzięki... - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem.
- Graj dalej, jakby mnie tutaj nie było. Dawno nie słyszałam, aby ktoś grał na gitarze, czy innym instrumencie, prócz mnie. - uśmiechnęła się i usiadła obok mnie.
- Także potrafisz grać? Nigdy o tym nie mówiłaś... - odpowiedziałem zdziwiony.
- Tak, ale zawsze gdzieś pod wodą, albo gdzieś wysoko, aby nikt mnie nie nakrył, gdy ktoś mnie widzi nic mi nie wychodzi... - odpowiedziała.
- Może zrobimy mini-zespół? - zapytałem żartobliwie.
- Może... - odpowiedziała i pocałowała mnie w policzek.
- Jak myślisz, wrócą kiedyś...? - zapytałem trochę smutny.
- Nie martw się, na pewno kiedyś wrócą... - przytuliła mnie z uśmiechem.
- Masz rację... - pocałowałem ją w usta, po czym ruszyłem w stronę jaskini. - Będę pierwszy! - Krzyknąłem szczęśliwy niczym szczeniak, wyprzedziła mnie.
- Pierwsza! - uśmiechnęła się.
- Zawsze ze mną wygrywasz... - mruknąłem zdyszany.
- Chodźmy już spać, robi się późno... - powiedziała, po czym ziewnęła.
- Dobrze kochanie. - uśmiechnąłem się i poszedłem spać.

Zain dokonuje zakupu!

autor nieznany
Kupuje: Eliksir Żywiołu
Kwota do zapłacenia: 300.000 Krwawych Piorunów
Stan konta: 500.000 - 300.000 = 200.000 Krwawych Piorunów
***
Zain zyskuje 3 nowe moce i nowy żywioł.

Od Silent Fear'a - C.D. Hurtcalled Life ''Nocny spacer''



Intrygowała mnie ta wadera. Zachowanie miała aż nazbyt podobne do mojego, nie wiedziałem, czy mam się z tego powodu cieszyć, czy też bać. Na pewno nie bałbym się jej, bardziej tego, że jest taka jak ja. To dziwne.
 - Zachowujesz się, jakbyś dokonała jakiejś strasznej zbrodni. Unikasz wzroku czegokolwiek. O co chodzi? - Zapytałem po raz ostatni uprzejmym tonem, a gdy ta nie odpowiedziała, postanowiłem spróbować nieco inaczej. Znacznie przyspieszyłem, wyprzedzając Hurtcalled Life, następnie zawróciłem, wpadając na nią. Przygniotłem wilczycę do ziemi. - Gadaj! - Poleciłem. Ta uśmiechnęła się, niewiele robiąc sobie ze mnie. Była zbyt pewna siebie. Ogromny błąd.
 - Lepiej się wycofaj, jestem wyposażona w coś, czym zabiję cię w ciągu kilku sekund. - Rzekła z uśmiechem na twarzy. 
 - Naprawdę myślisz, że twój pazur śmierci coś mi zrobi? - Zakpiłem sobie, a tego wilczyca się nie spodziewała. Miała jakąś ripostę na to i już miała mi się nią pochwalić, aczkolwiek wyprzedziłem ją. - Rozumiem, że masz jakiś kompleks i chcesz być najlepsza, ale mała, nie zawsze będziesz wygrywać. 
 - To się jeszcze okaże. - Wymamrotała i podcięła mnie. Spodziewałem się takiej reakcji. Nie pozwoliłem się jej wydostać. Straciłem równowagę, ale cały ciężar oparłem właśnie na niej, jeszcze bardziej dociskając ją do ziemi. Nie była jednak zaskoczona, jej twarz pozostawała kamienna.
 - Oboje jesteśmy zbyt uparci, aby odpuścić. - Uśmiechnąłem się delikatnie. - Może wykażesz się wyższą inteligencją i potwierdzisz tezę, że to mądrzejszy pierwszy odpuszcza? Ja jestem zbyt głupi, aby to zrobić.
 - Urzekła mnie twoja historia. - Prychnęła. - Złaź ze mnie.
 - Chwileczkę. Sama powiedziałaś, że wszystko opowiesz mi na Suchych Łąkach. Teoretycznie już jesteśmy na tym terenie, więc gadaj.
 - Zatem po co była ta szopka?! - Oburzyła się. - Nieważne. Zabiłam wilka.
 - Ale to żadna nowość. Prosiłem o pełną wersję historii, nie suchy fakt. - Powiedziałem, tym samym puszczając wilczycę.


< Hurtcalled? Opowiadaj. Ano, sorry, że tyle nie odpisywałam, ale szkoła i te sprawy. W następnym swoim opowiadaniu Fear opowie ci coś więcej o sobie. >

Od Alexis - C.D. Jason'a ''Północne Wycie''


Przerzuciłam spojrzenie z Jason'a na kąt mojej jaskini i uśmiechnęłam się do basiora z życzliwością i ulitowaniem.
 - Było sobie wziąć jedną ze skór, a nie spać na podłodze. - Powiedziałam znów opadając na posłanie. - Przecież bym się nie obraziła.
 - Z tobą to nigdy nic nie wiadomo. - Skwitował basior, obserwując mnie uważnie. Uniosłam głowę i spojrzałam na niego dociekliwie, znajdując się w stanie lekkiego zaniepokojenia. O co mu chodzi?
 - To znaczy? - Zapytałam niepewnie i z niecierpliwością wyczekiwałam odpowiedzi wilka. Wreszcie zdecydował się mi jej udzielić. Wpatrywałam się w niego z narastającym stresem. Czułam, że ta rozmowa zeszła na zły temat.
 - Masz strasznie zmienny charakter. Ciężko cię rozpracować. - Rzekł z lekkim grymasem. Westchnęłam ciężko i opuściłam wzrok.
 - Fakt. - Rzuciłam na dobry początek, aby zyskać kilka sekund czasu na zastanowienie się, co mówić dalej. - Zawsze za to siebie nie lubiłam... Myślisz, że mi jest z tym łatwo? Nie potrafię sama panować nad własnymi emocjami.
 - Nie próbowałaś się tego nigdy nauczyć? - Spytał, unosząc jedną brew. - Tylko szczeniaki i młode wilki są niestabilnie emocjonalne.
 - Jak widzisz, niekoniecznie. - Powiedziałam. - O ile w dzieciństwie byłam spokojna, tak z wiekiem zaczęły się pojawiać te anomalie. Choćbym nie wiem co robiła, nie umiem pozostać w danym nastroju zbyt długo.
 - Tak jest ze wszystkim, czy tylko z charakterem? - Zapytał, chyba również nie wiedząc, co właściwie ma mówić.
 - Jedynie charakter jest problematyczny. Poglądy, uczucia, którymi darzę wilkami... To pozostaje niezmienne.
 - Rozumiem. - Rzekł i przeniósł wzrok na spiżarnię. - Masz jakieś jedzenie? - Zmienił szybko temat, co mi się spodobało.
 - Tak, coś się znajdzie. - Powiedziałam, wstając. Poszłam do sąsiedniego pomieszczenia i przyniosłam stamtąd młodego jelonka. - To wszystko, co mi zostało. - Oznajmiłam lekko zawstydzona.
 - Co się ostatnio dzieje ze zwierzyną? W ogóle jej nie ma... - Westchnął wilk, chyba nie sądząc, że udzielę mu odpowiedzi. Zaskoczyłam go, gdyż już po chwili otworzyłam usta i powiedziałam:
 - Ta nietypowa zima w watasze trwa już bardzo długo, według mnie zwierzętom zwyczajnie kończy się pokarm oraz siły na dalsze przetrwanie. Podobno Star i Flash szukają sposobu, aby wreszcie pokonać tę zimę.
 - Jakiego sposobu? Skąd tyle wiesz? - Zaczął rzucać pytaniami, od których zakręciło mi się w głowie.
 - Powoli. - Poprosiłam, po czym zaczęłam mu wszystko tłumaczyć. - Bardzo dobrze znam Patton'a, nie pytaj nawet skąd, sama nie pamiętam, bo po tym, jak wyczyścili mi pamięć, odzyskałam jedynie śladowe ilości.
 - Wyczyścili ci pamięć?! - Wykrzyknął, przerywając mi.
 - Tak, ale to było dawno. Opowiem ci kiedy indziej. - Ominęłam temat, bynajmniej nie dlatego, że był dla mnie niekomfortowy. Chciałam jedynie dokończyć poprzednią myśl. - Wracając, Patton opowiadał mi, że coś się kroi. Ma to związek z innymi watahami i bynajmniej nie chodzi tu o bal karnawałowy, który będzie zorganizowany na Ziemi Wojny. Chyba szykuje się coś grubszego.
 - Mianowicie? - Dociekał Jason.
 - Nic więcej nie wiem. - Westchnęłam. Temat uważałam za wyczerpany...

< Jason? Dzięki za cierpliwość, wybacz, że tyle nie odpisywałam >

Niko staje się dorosłą wilczycą!



art by AgentWhiteHawk on dA

Niko jest dorosła.
~
Średnia: 1,75
Oceny: 3 2 1 1
Stanowisko: Goniąca
Żywioł: [3/3] Elektryczność, Muzyka, Czas
Moce: [7/20] Telepatia, Time Tells No Lies ([ang. Czas nie kłamie] wadera bardzo spowalnia czas, tylko ona i wilki z tą mocą mogą się wtedy normalnie poruszać), Melody (po prostu przywołuje instrument), zatrzymanie stanu (może zatrzymać swój stan, bądź innego wilka, nie będzie odczuwał głodu, pragnienia, choroba nie będzie powodować u niego zmian itd.), Elektryczna zbroja (jest cała naelektryzowana, wszystkie jej ataki są wzmocnione, jej siła fizyczna jest wzmocniona itd.), The Voice (zmienia głos innego wilka, bądź swój.), Flash (wadera może jakby pojawiać się kiedy biegnie, jest wtedy bardzo szybka, gdy zatrzyma się, widać ją.), Manipulacja czasem (wadera może przyspieszyć czas, zwolnić i zatrzymać, ale ona będzie mogła się normalnie poruszać, jeśli zechce), Wyładowanie Elektryczne
Partner/kaCóż, jeszcze o tym nie myślała

Niko wraca do watahy!


autor nieznany
Niko wraca!
~
Kontakt z właścicielem wilka: | Howrse: Sheira |
Imię: Niko
Hierarchia: Omega
Stanowisko: -
Partner/kaZa młoda
~
Witaj z powrotem!

Lonely - profil towarzysza

autor nieznany
Imię: Lonely [czyt. lonli/ang. samotny]
Płeć: Samiec
Wiek: 1 rok
Kierunek: Jastrząb
Stanowisko: Pomocnik Atakującego
Hierarchia: Omega
Gatunek: Magiczny Koń
Charakter: Tajemniczy, ani wredny, ani przyjacielski. Nie odkryto jego charakteru do końca. Jest fałszywy. Reszta nieodkryta.
Cechy fizyczne: Bardzo duża szybkość, wielka siła, potrafi wspinać się po pionowych górach
Lubi: Krew, walkę, śmierć, samotność
Nie lubi: Towarzystwa, przegranej
Żywioł: Mrok
Moce: Prędkość światła, zmienianie się w cień, zamiana czegoś w cień
Poziom: 0
PD: | Ogólnie: 0 | Wykorzystano: 0 | Zostało: 0 |
Umiejętności: | Obrona: 0 | Leczenie: 0 |
Historia: Znaleziony przez Jason'a, nikt nie zna jego historii. 
Właściciel: Jason

Od Jason'a - Mój nowy towarzysz

UWAGA, PONIŻSZY TEKST ZAWIERA WULGARYZMY! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!

Był późny wieczór. Chłód chłodził, mróz mroził... Ciągle padał śnieg. Ja nie mogłem spać. Postanowiłem wybrać się na taką przechadzkę. Mój wzrok skupił się na starej, niebieskiej lampie naftowej, która ciągle śmierdziała naftą. Pomyślałem - czemu nie? Nalałem do zbiorniczka naftę, po czym za pomocą ognia podpaliłem knot. Złapałem w zęby "rączkę" i wyszedłem z jaskini. Oglądałem się na wszystkie strony, jakbym chciał coś schować. Lampa dawała małe, ale wystarczające światło. Nagle słyszałem szmer, a później stukot kopyt. Czyżby jednorożec się zgubił? Ale co on tu robi? Jeszcze tak późno? Nie powinien być razem ze swoim stadem? Zacząłem iść w stronę dźwięku, aż wreszcie ujrzałem ślady. Stanowczo jakiś koń. Zacząłem iść w stronę śladów, ale zaraz śnieg napadał za mocno, przy czym zakrył ślady.
- Cholera... - mruknąłem, gotowy zawrócić.
Ale słyszałem dalej te dźwięki. O, nie... muszę je sprawdzić. Szedłem w stronę nasilającego się dźwięku, który nagle ucichł. Słyszałem rżenie. Pobiegłem tam i ujrzałem magicznego konia. Był ranny. Postanowiłem go przygarnąć. Jakoś przywlókł się do mojej jaskini, a tam opatrzyłem jego lewą, przednią nogę. Złamanie. Postanowiłem sam leczyć tego ogiera. Tak go przygarnąłem. Jego imię, to Lonely, bo był taki samotny... Został u mnie, a w nocy ułożył się obok mnie, po czym zasnął.

Demon odchodzi z watahy!


autor nieznany
Demon odchodzi.
~
Kontakt z właścicielem wilka: | Howrse: marysia505 |
Powód odejścia: Śmierć
Piastowane stanowiska: Medyk
Data dołączenia: 22 lipiec 2015
Data odejścia: 17 styczeń 2016
Imię partnera/ki: Crystal
Ilość szans na powrót: Tylko za pomocą wskrzeszenia
~
Żegnaj!

Od Crystal - Śmierć najbliższej mi osoby...

UWAGA, PONIŻSZY TEKST ZAWIERA WULGARYZMY! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!

Zaświtał nowy, piękny i chłodny dzień. Wyszliśmy z jaskini na codzienny spacer po terenach watahy. Gdy byliśmy nad Jeziorem Życzeń, siedzieliśmy patrząc w taflę wody. Nagle spłoszone czymś ptactwo odleciało z pobliskich drzew. Zignorowałam to jednak, lecz po kilku minutach dało się słyszeć przeraźliwy ryk. Spojrzałam w kierunku, z którego dochodził odgłos. Krzaki poruszyły się gwałtownie i coś zaszeleściło w koronach drzew. Zza drzewa wyszedł niedźwiedź. Wielkie stworzenie stanęło na dwóch łapach i ryknęło na nasz widok, po czy zaszarżowało w naszym kierunku. Demon stanął przede mną, mierząc niedźwiedzia wzrokiem, ja zaś zawołałam dzieci i kazałam im się schować. Zwierzę podbiegło i wymachując silnymi łapami zaczęło atakować, co jakiś czas rycząc.
- Uciekajcie! Ja go załatwię! - zawołał mój partner atakując niedźwiedzia
- Hector! Karona! Lena! Lećcie do jaskini! - krzyknęłam do dzieci, a te posłusznie odleciały do domu.
- Crystal! - zawołał Demon ostrzegając mnie przed atakiem wściekłego zwierzęcia
- Przecież widzę... - zaśmiałam się i odparłam atak. Już miałam wyciągać topór, gdy okazało się, że zastawiłam go w jaskini. - Cholera... - zaklęłam pod nosem i użyłam jednej z silniejszych mocy atakując rywala. Niedźwiedź ryknął i rzucił się na mnie z zębami. Demon skoczył na niego i pozbawił kilku kłów. tym samym jeszcze bardziej go wnerwiając. Wściekły drapieżnik rzucił nim o pobliskie drzewo z dużą siłą, mocno tym samym raniąc. Podbiegł do rannego i już miał go rozszarpać, ale ja nie mogłam na to pozwolić i podpaliłam futro niedźwiedzia. Ten jeszcze bardziej wściekły ryknął i przygniótł Demona do ziemi. Rzuciłam się na niedźwiedzia i zaczęłam z nim walczyć. Po około pół godziny zaciętej walki pokonałam drapieżnika i z licznymi okaleczeniami podbiegłam kulejąc do rannego partnera.
- Nic ci nie jest? - spytałam ciężko dysząc.
- Nie... wracaj do jaskini... - odpowiedział cicho patrząc mi w oczy.
- Nigdzie się bez ciebie nie ruszę! Wstawaj! - usiadłam przy nim wycieńczona.
- Wracaj do dzieci... ja tu zostanę... - mówił spokojnie, kaszląc krwią.
- Nigdzie bez ciebie nie idę!
- Nie masz innego wyjścia... - rany na jego ciele coraz bardziej krwawiły.
- Co ty mówisz?! Nie możesz mnie zostawić! Wszystko się ułoży! - krzyczałam ze łzami w oczach.
- Zawsze pozostanę w twoim sercu... byłaś dla mnie jedyną... - mówił spokojnie.
- Nie odchodź! Proszę! - łzy płynęły mi po pysku.
- Żegnaj... - szepnął prawie niesłyszalnie, powoli zamykając oczy.
- Nie! - krzyknęłam dławiąc się łzami. Mój partner zginął na moich oczach. Odszedł na zawsze. Siedziałam przy martwym Demonie nadal płacząc jakieś dwie godziny. Potem wróciłam do domu. Musiałam pilnować dzieci. Moje życie się zawaliło, ale nie mogę pozwolić, by runęło do końca. Ze łzami w oczach położyłam się w kącie jaskini i zasnęłam wspominając zmarłego, najbliższego mi basiora. 

sobota, 16 stycznia 2016

Smile - profil broni


Nazwa: Smile
Dystans: Krótkodystansowa
Typ: Nóż
Gatunek: Składany
Specjalna umiejętnośćNóż może się rozdwoić, potroić itd.
Posiadane bonusy: Srebro, Runy
Ilość zabójstw: 6
Wartość: 300.000 Krwawych Piorunów
Posiadający: Hurtcalled Life

Od Kiiyuko - I wanna be a king...

UWAGA, PONIŻSZY TEKST ZAWIERA WULGARYZMY! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!

Obudziłam się w dziwnym pomieszczeniu, aż znad wypełnionym ciemnością. Dziwne było jedno... żadnych dźwięków nie usłyszałam, chociaż często w takich sytuacjach dało się je słyszeć. Byłam ułożona w pozycji leżącej, ale nie chciało mi się wstać, by zorientować się, gdzie jestem. Tam szybciej ktoś lub coś może mnie dorwać. Zauważyłam tylko parę czerwonych ślepi. Nie bałam się. Nagle zauważyłam łapę, a raczej... kość. Wstałam i zaczęłam się wycofywać, lecz zapomniałam, że jestem ograniczona ścianami i uderzyłam w taką jedną.

***

Obudziłam się. Widziałam krew wokół siebie. To musiało być obfite krwawienie... Słabo wstałam na łapy, opierając się o ścianę.
- No, dalej... chodź tu... - mamrotałam bez ładu i składu.
Coś się poruszyło. Nagle upadłam. Jakaś sylwetka do mnie podeszła. Widziałam psychopatyczny uśmiech. Prawdopodobnie wycięty. Na plecach wilka widniała katana. Przełknęłam ślinę oczekując dalszego biegu wydarzeń. Nagle zauważyłam pysk wilka, którego wolałabym nie znać... Był to ktoś, kto spierdolił moje życie... Przez niego musiałam uciec. Walczył kiedyś ze mną. Nagle wyszeptał coś, co kiedyś już usłyszałam.
- I wanna be a king... - szepnął i trzymał moje łapy stojąc nade mną. 
- Puść mnie, pojebie! - darłam się.
Właśnie za to oberwałam, kiedy byłam szczeniakiem, albowiem jako szczenięta walczyliśmy ze sobą. On chciał właśnie mnie ukąsić, a ja właśnie tak się wydarłam, po czym odepchnęłam go. On zniknął, za to pojawił się niebieski świetlik. Wstałam i dotknęłam go łapą. Obudziłam się na swoim posłaniu. To był sen, czy prawda? Czemu w takich momentach zawsze muszę się obudzić? Dalej w uszach rozlegało mi tylko...
- I wanna be a king...

Od Crazy Lightning'a - Nauka polowania

 - Teraz patrzcie uważnie. - Rzekła Crystal i zostawiła nas na łące, po czym ruszyła w stronę nic nie podejrzewającego stada, które umiejscowione było jakieś dwieście metrów od nas. Crystal była naszą nauczycielką polowania i widać było, iż jest bardzo wyszkolona w swoim zawodzie. Miała dzieci, więc miała doświadczenie w nauce i ogólnie w obchodzeniu się ze szczeniętami, no i oczywiście w polowaniu: była kiedyś przecież atakującą. 
Wracając jednak do zaistniałej sytuacji, nasza nauczycielka chciała nam dzisiaj pokazać jak wygląda wilk w akcji, kiedy poluje. Zapytała się nas, czy rodzice kiedykolwiek brali nas na takie polowanie: żadna z osób nie potwierdziła, więc nasza nauczycielka postanowiła nam pokazać jak to wygląda. Zastanawialiśmy się, jakim cudem jest w stanie ogarnąć całe stado. Kiedy jednak wilczyca przeszła już do rzeczy i ruszyła w stronę stada, wszystko stało się jasne. Skupiała się jedynie na jednej sztuce, najsłabszej - mógł być to osobnik młody lub stary, w tym przypadku był to stary: kępki poniszczonej sierści nie były takie ładne, jak w przypadku młodych jeleni, a sam kolor był jednolicie brązowy, a w zasadzie to bury. Crystal mówiła nam, że u młodszych osobników spotyka się białe plamki na grzbiecie i zadzie. Była to łania, ponieważ nie posiadała poroża.
Crystal odcięła ją od reszty stada i rozpoczęła pościg za zmęczonym zwierzęciem. Inne jelenie nie pomagały ofierze, co mnie lekko dziwiło. Przecież gdyby wszystkie rzuciły się na Crystal ii otoczyły wybraną przez nią sztukę, biała wilczyca byłaby zmuszona wycofać się. Widać te stworzenia nie były zbyt inteligentne.
Wadera zaczęła atakować zdobycz, w końcu powaliła ją i dokonała ostatniego, najważniejszego ugryzienia, którym przegryzła tętnicę łani. Byłem bardzo zadowolony, gdy żadna z wilczyc nie odwróciła wówczas wzroku: nauczycielka zapowiedziała nam bowiem, że będziemy organizować zbiorowe polowania. Nie chciałem być w grupie z kimś, kto brzydziłby się krwią... Wtedy wszyscy moglibyśmy nie zdobyć dobrej oceny z polowania: jak wiadomo, to praca zespołowa. Jeden zawiedzie i już jest problem, do którego lepiej nie dopuścić.
Nie uważałem polowania za cokolwiek fajnego, podobnie jak moja siostra. Oboje po stokroć woleliśmy lekcję walki z Iran'em i Safirą, natomiast Valixy i Viva większe zainteresowanie wykazywały zdecydowanie podczas lekcji polowania. Podobało mi się, że byliśmy tak równo podzieleni... ale przydałby mi się jakiś kolega. Niby był Zan, ale był znacznie starszy, niż my. Trochę dołowało mnie spędzanie całego czasu jedynie z dziewczynami... Był w tym wszystkim jednak jeden plus: choć nie przepadałem za towarzystwem ani Vivy, ani Valixy, Cloud wszystko mi wynagradzała. A Gorsh... to moja siostra, spędzam z nią praktycznie cały dzień. Powoli mam jej dość.

czwartek, 14 stycznia 2016

Zan staje się dorosłym wilkiem!



art by MirrorZan on dA

Zan jest dorosły.
~
Średnia: 6,0
Oceny: 6
Stanowisko: Oficer
Żywioł: [3/3] Elektryczność, Ogień, Powietrze
Moce: [3/20] Telepatia, czytanie w myślach, władanie swoimi żywiołami, jeszcze się uczy nowych mocy
Partner/kaNa razie w nikim nie jest zakochany, a może ktoś w nim? Nie wiadomo...

Od Zan'a - Sprawy się układają, czas szybko mija...

Kiedy obudziłem się, poczułem, że jestem jakiś... zapewne wyższy i cięższy. Pewnie głupie poczucie ze snu. Albowiem we śnie, byłem już dorosłym wilkiem, chodzącym na polowania i tak dalej. Jednak czułem, że naprawdę coś ze mną nie tak... Przeszedłem z pokoiku do "kuchni". Tam, ku mojemu zdziwieniu, nie było nikogo. Nie było ani Irand'a, ani Cloud. 
- Halo? Jest tu ktoś? Irand? Cloud? - spytałem coraz bardziej niepewny. Nagle z pokoju obok wyszło dwoje wilków.
- Sto lat! - zawołał Irand, próbując nie przewrócić się niosąc jakiś pożywienie. 
- Wszystkiego najlepszego... - powiedziała z uśmiechem Cloud.
- Ale...mam dzisiaj urodziny? - zapytałem nie wierząc.
- Miałeś, kilka dni temu, ale... postanowiliśmy wyprawić ci je dzisiaj. Teraz jesteś dorosły. - wyjaśniła wadera.
- No, ale chyba świeczki zdmuchniesz? - upewnił się Irand.
- Oczywiście! - odparłem z malującym się uśmiechem na pysku.
- No, to dalej. - ponaglił i położył przede mną sarnę. 
Popatrzyłem na nich, nie kryjąc szczęścia. Pomyślałem życzenie... zdmuchnąłem świeczkę. Później graliśmy w różne gry i robiliśmy różne inne rzeczy! Potem poszliśmy spać. Nagle usłyszałem kroki i stukot pazurów. Otworzyłem jedno oko i ujrzałem sylwetkę. Jednak... nie byłem pewny, czy to ktoś, o kim pomyślałem w jednej chwili.

<Cloud, czy to ty? xd>

Od Gorsh - Nauka może być fascynująca

Dni spędzone na beztroskiej zabawie mijały, a mnie coraz bardziej zaczęła fascynować szkoła. Nauka była czymś wypełniającym moje życie: miałam czas na realizowanie swoich pasji i naukę, potrafiłam to doskonale podzielić. Cóż mogę powiedzieć na temat moich zdolności? Zdecydowanie nie leżała mi historia. Jak dla mnie, był to zbędny przedmiot, ponieważ jako młode alfy, historię watahy opowiadali nam rodzice, a nauczyciel [którym była Imagine, z racji na brak normalnego nauczyciela] nie pytał mnie i mojego brata, właśnie ze względu na to. Bezsensownie marnowane godziny. 
Muzyka i inne przedmioty były całym moim światem, choć nieszczególnie przepadałam za polowaniem. Moja mama i jej brat byli do siebie bardzo podobni, oboje wybrali jako kierunek polowania. My z bratem planowaliśmy jednak wstąpić do armii. Ja chciałam wspinać się po szczeblach kariery wojskowej aż do żołnierki i tam pozostać, natomiast mój brat marzył o byciu jak najlepszym łucznikiem. Oboje uważaliśmy, iż naprawdę mamy do tego predyspozycje. Ogólnie rzecz biorąc, ja i mój brat byliśmy niezwykle podobni, co mówili nam już chyba wszyscy. Niestety, jedynie z zewnątrz. Chwilami nie rozumiałam Crazy'ego, czasem ten brak zrozumienia przeradzał się w brak sympatii, ale koniec końców brat to brat i tak go kocham, choćby nie wiem jaki był.
Dzisiaj odbywała się teoretyczna lekcja polowania. Nauczycielką tego przedmiotu była Crystal, którą średnio lubiłam. Widać było, że ma doświadczenie zarówno w pracy ze szczeniakami, jak i w polowaniach, ale nie trafiały do mnie jej tłumaczenia: najczęściej prosiłam mamę, aby wytłumaczyła mi partię przerabianego przez nas materiału.
Crystal przyniosła nam na lekcję bodajże gliniane ''cegiełki'', w których odbiły się ślady różnych zwierząt, głównie jeleniowatych. Razem było chyba dziesięć takich odbitek. Crystal najpierw pokazała nam każdą z nich, a potem musieliśmy odgadnąć, które ślady są czyje. Nie poszło mi tragicznie, choć zdecydowanie lepiej wypadły Viva i Valixy, które w przyszłości miały zamiar stać się atakującymi. Ja i mój brat ściągaliśmy od siebie, co chyba nie wyszło nam na dobre, ponieważ ja popełniłam dwa błędy przez Crazy'ego, a on jeden przeze mnie. Widać, trzeba być jednak uczciwym... szczególnie, kiedy jest się dzieckiem pary alfa. Crystal powiedziała pod koniec, że na następnej lekcji wyjdziemy do lasu i spróbujemy rozpoznać ślady różnych zwierząt w terenie, po czym wspólnymi siłami upolujemy jedno z nich. 
 - Już nie mogę się doczekać. - Mruknęłam z wyraźną nutą sarkazmu, kiedy nauczycielka to zapowiedziała.
 - Ja też! - Uśmiechnęła się Viva, która chyba nieszczególnie wyczuwała sarkazm w głosie innych wilków... o ile w ogóle wiedziała, co to jest. - Nie mogę się doczekać jutra!
 - Ja też, będzie naprawdę super. - Mruknęłam. Crazy Lightning przysłuchiwał się konwersacji. Widział, że niewiedza Vivy sprawia mi radość, chyba średnio mu się to podobało. On zawsze musi być taki porządny...

środa, 13 stycznia 2016

Od Valixy - Mój pierwszy dzień

Kiedy wstałam, moja mama była przy mnie razem z tatą. Powiedzieli, że zaraz idę poznać moją opiekunkę, nic o niej nie wiedziałam - powiedzieli tylko, że ma na imię Imagine. Więc poszłam zjeść śniadanie i się szykowałam, by ją poznać. Kiedy już doszliśmy do jej jaskini, ona w niej była.
- Więc tą małą Valixy mam się zajmować... - Powiedziała zabawnym głosem.
- Tak. - odpowiedziała moja mama i kazała mi się przywitać z moją opiekunką.
- Dzień dobry. - Odpowiedziałam ze zdenerwowaniem.
- Witaj. - odpowiedziała
Moja mama powiedziała, że będzie się mną codziennie zajmować, bo to jej obowiązek i że dziś zostanę, aby zapoznać inne szczeniaki i nauczycieli. Potem poszliśmy dopiero do nauczycieli walki. Moja opiekunka Imagine powiedziała, że będą oni mieli na imię Safira i Irand. Na wieść, że będzie mnie uczyć Safira ,czyli przyjaciółka moich rodziców, bardzo się ucieszyłam i poszłam się jak najszybciej przywitać.
- Witaj Valixy. - Powiedziała nauczycielka.
- Hej. - odpowiedziałam.
Potem opiekunka i Safira kazały mi iść się przywitać z innymi wilkami, więc tak zrobiłam. Trochę się wstydziłam i nie chciałam być w centrum uwagi rówieśników. Ale nie mogłam nic na to poradzić i musiałam iść. Kiedy już doszłam, podeszła do mnie jakaś mała wilczyca. Miała na imię Viva, przyjaciele mówili na nią Viv. Podeszła do mnie i się przywitała, było mi bardzo miło, że od razu kogoś poznałam. Moja nauczycielka bardzo się cieszyła, że już pierwszego dnia się z kimś zaprzyjaźniłam i że w ogóle ktoś chciał. Potem poznałam wilczycę o imieniu Gorsh. Była bardzo piękna, najbardziej zadziwiło mnie w niej, że jedno oko miała niebieskie, a drugie zielone. Była ona córką alf, więc wiedziałam, że z taką normalną wilczycą jak ja się nie zaprzyjaźni, bo woli mieć przyjaciół na poziomie, ale okazało się że tak nie jest i podeszła do mnie, bo wiedziała, że jestem tu nowa.
- Hej - powiedziała.
- Hej.
- Jesteś tu nowa, prawda?
- Tak, skąd wiedziałaś?
- Bo widzę cię pierwszy raz. - Zaśmiała się
- No, masz rację, nie pomyślałam o tym.
Potem Gorsh przedstawiła mi swojego brata. Crazy Lightning był czarny miał takie same oczy jak Gorsh, a pod oczami miał dwie żółte kreski. Rodzeństwo alf było bardzo miłe i przyjazne. Gorsh zaprosiła mnie nawet jutro do swojej jaskini, abyśmy się wspólnie pobawili, ja się oczywiście zgodziłam. Po chwili zawołała mnie Imagine z wieścią, że musimy już wracać i żebym się powoli zbierała, więc pożegnałam się z rodzeństwem alf i pobiegłam do Imagine. Moja opiekunka mnie zaprowadziła do jaskini i się pożegnała. Rodzice wypytywali mnie jak spędziłam pierwszy dzień, wiec odpowiedziałam im, że świetnie i pochwaliłam się nawet, że zaprzyjaźniłam się z rodzeństwem alf. Moja mama powiedziała, że to bardzo fajnie, że tak dobrze się dogaduję z innymi wilkami. Potem zjadłam kolację i poszłam spać i już nie mogłam się doczekać jutrzejszego dnia...

Od Vivy - Muzyka

Bardzo lubię muzykę. 
Nie wiem czemu, ale mam dryg do tego. To pewnie dlatego, że mój tata uczył muzyki, z tego co wiem. 
Jedyną wadą jest nauczycielka. Uwzięła się na mnie. Z tego też powodu, jestem zawsze odpytywana, lecz zawsze dostaję dobre oceny. 
Nie lubię być odpytywana. Ale jeżeli muszę, to muszę. Tak zawsze mówi mama. Mama też była dobra z muzyki, lecz nie był to jej ulubiony przedmiot. 
Najlepiej wychodzi mi śpiew, z czego jestem bardzo zadowolona. 
Gdy układam własne piosenki, zawsze kieruję się naturą. Jest to moja słodka tajemnica. Którą kiedyś, komuś trzeba powiedzieć. 

Dopisek od administracji: uprzejmie proszę o pisanie dłuższych opowiadań, bo taki krótki tekst nie wygląda zbyt dobrze. Z góry dziękuję.

Od Jason'a - C.D. Alexis ''Północne Wycie''


Uśmiechnąłem się lekko w stronę wadery. Prawie świtało. Aczkolwiek... dalej panował mrok. Wilki jeszcze się bawiły, ale my postanowiliśmy opuścić imprezę.
- Idziemy? - spytałem i złapałem Alexis pod łapę.
- Tak...już...pora... - wymamrotała, lekko pijana. Westchnąłem i ruszyliśmy. Jeszcze tylko Alexis... pożegnała się z wszystkimi. - Do widzenia! Do widzenia!-skandowała, nie wiem co. Wilki zaczęły klaskać i śmiać się na cały głos. Ja też, w sumie. Później, kiedy szliśmy, widzieliśmy spadające gwiazdy. Pomyślałem życzenie. Nie mogę go jednak powiedzieć, wtedy się nie spełni...
- Wow... - szepnęła wadera. - Jakie piękne...
Potem ruszyliśmy do jaskini Alex. Alexis od razu położyła się na legowisko bez pożegnania. Postanowiłem, że spędzę u niej noc. W kącie zauważyłem koc. Okryłem nim waderę, a sam ułożyłem się w rogu pokoju Alexis.
***
Otworzyłem oczy i zauważyłem, że Alex jeszcze śpi. Postanowiłem nie budzić jej, tylko leżeć w bezruchu i spokojnie wyczekiwać obudzenia się Alexis. Po około dziesięciu minutach czekania, Alexis otworzyła oczy, ziewnęła i przewróciła się na plecy. Nie wiedziała, że tu jestem. Jednak po chwili odezwałem się, by jej nie wystraszyć. Specjalnie zacząłem stukać pazurami podchodząc do niej.
- Cześć, śpiąca królewno. - przywitałem ją machając ogonem.
- Jason? Ale co ty tu...? - spytała przecierając pięściami oczy.
- Cii...nie unoś się. Wróciliśmy tu wczoraj, pamiętasz? Postanowiłem zostać, więc spałem tam, w rogu. - wyjaśniłem.

< Alex? Brak weny, chociaż...trochę coś z siebie wydusiłam... XD >

Reformy na WKW - nowości i aktualizacje

UPRZEJMIE PROSZĘ O PRZECZYTANIE, GDYŻ JEST TO WAŻNE.

Dzisiaj mam dla was kilka świeżych spraw, które warto by omówić.

1. Nowe rzeczy w formularzu

RASY WILKÓW - Ustaliliśmy z KJK, że wracamy do ras. Jednakże, tym razem rasy są inne. OTO NOWE RASY WILKÓW. Proszę, aby każdy właściciel napisał rasy każdego ze swoich wilków, kierując się przede wszystkim kolorem wilka. Jeśli ktoś nie napisze ich do 10 lutego, zostanie usunięty. Oczywiście wysyłamy to do KJK ;)

TYPY WILKÓW - To coś nowego i nie wnoszącego zbyt wiele do ogólnego opisu wilka. Wyróżnia się następujące typy: wodny [wilk z syrenim ogonem], skrzydlaty, jednorożny [z jednym rogiem], rogaty [z większą ilością rogów], demon [chyba wiadomo], duch [również wiadomo], zwykły. Może dojść więcej typów. Prosimy o ich nie wysyłanie, ponieważ umiemy na podstawie zdjęcia ocenić typ wilka :)
Będzie to mieć jednak wpływ na pewne rzeczy w przyszłości, a dokładniej zadania [niektóre zadania będą ograniczone do danego typu wilka i tylko takie wilki będą mogły się tego zadania podjąć].

2. Zabijanie i  polowanie w opowiadaniach

Ostatnie dodane opowiadanie, napisane przez Jason'a, przypomniało nam o jednej istotnej kwestii, mianowicie o zabijaniu. Proszę uważnie przeczytać TO. Co wywnioskowaliście? Tak. Wilk może dokonać jednego zabójstwa w opowiadaniu. Tyczy się to zarówno zabicia innego wilka, jak i królika. Były opowiadania, gdzie wilki dokonywały masowego mordu. To jest od dzisiaj niemożliwe, a takie opowiadania nie będą wstawiane. Aby mieć możliwość zabicia większej ilości stworzeń, należy zakupić broń.

3. 200.000 wyświetleń!

Wybiło nam 200.000 wyświetleń strony [już kilka dni temu, ale żadne z nas nie miało czasu ;-;], więc każdy wilk dostaje 200.000 Krwawych Piorunów i 500 Punktów Doświadczenia do dowolnego rozłożenia.

Chciałbym również przeprosić za chwilowy brak aktywności ze strony administracji.

Dziękuję, pozdrawiam
~ Szymon.

sobota, 9 stycznia 2016

Od Jason'a - Magiczne Polowanie

Dzisiaj z rana wstałem z uśmiechem na pysku. Tak...byłem w swojej jaskini. Postanowiłem zdobyć bogactwa naturalne watahy, czyli rzeczy, które otrzymuję wraz z zabiciem jakiegoś magicznego zwierza. Zjadłem skromne śniadanie, składające się z ryby i kilku owoców, po czym wyruszyłem. Najpierw moim pierwszym celem był Gryf. Wybrałem się w Dymiące Góry i zacząłem szukać tych latających stworzeń. Nagle znalazłem spokojną rodzinkę - postanowiłem zapolować na ojca. Ten wzleciał w górę ze swojego gniazda, a ja biegłem pod nim. Kiedy oddaliliśmy się od gniazda, wzbiłem się w powietrze bez skrzydeł i leciałem za moim celem. Nagle przyspieszyłem i zaatakowałem. Zwierzę zaczęło mnie drapać i dziobać, co powodowało dość silny ból. Syknąłem, kiedy udrapnął mnie szponami. Dlatego postanowiłem mu się odwdzięczyć. Moje pazury natychmiast wydłużyły się, stając się grubsze. Udrapnąłem go. Kiedy zdezorientowany próbował się ogarnąć, wydłubałem mu oko. Gałka oczna z cichym świstem leciała w dół. Wyglądało to nawet śmiesznie. To samo zrobiłem z drugim. Zwierz zaczął spadać, a ja za nim powoli leciałem. Kiedy upadł, zaczął się wykrwawiać. Uśmiechnąłem się pod nosem i ruszyłem dalej. Nie chciałem zabijać Feniksa, są zbyt piękne, dlatego ruszyłem na Smoka, czyli Łyse Stoki. Nie musiałem długo szukać. Czerwona bestia kroczyła przed siebie, szukając czegoś do spożycia. Zapewne był to młody osobnik. 
-*Łatwiej dla mnie* - pomyślałem i zakradłem do gada. Bestia zauważyła mnie, jak i pewnie wyczuła. Obróciła się w moją stronę zionąc zielonym ogniem. Skoczyłem na zwierza i zacząłem się w niego wgryzać. Bestia wzbiła się w powietrze, a ja tylko z tego skorzystałem. Uczepiłem się skrzydła i ze skrzydła skoczyłem na głowę. Zaczął nią machać, a ja już byłem przy gardle. Właśnie się w nie wgryzłem, a zwierz padł. Z jego rany wypłynął zielony płyn. Konie również były piękne, szczególnie te magiczne. Nie chciałem kończyć żywotu tak pięknych istot. Koty również były ładne, nie zabiłem ich. Testrala też sobie odpuściłem. Po co go?
- Teraz... - przełknąłem ślinę. - Mordoris...
Wyruszyłem w Toxyczne Bagna.
- Kici, kici... Mordoris... Kici, kici... - szeptałem coraz bardziej wystraszony. Nagle usłyszałem ryk. To był on! Biegłem w stronę dźwięku. Niedźwiedź zabił coś, co przebiegało obok. Spojrzał na mnie czerwonymi ślepiami. Ryknął i zaczął do mnie biec. - Dawaj, misiu! Dajesz, dajesz! - krzyczałem uciekając i wcale nie zdobywając więcej pewności siebie. 
On ryczał co chwilę, aż w końcu zrobiłem salto w tył i siedziałem na karku stwora. Śmierdziało jak nie wiem... Ale wgryzłem się w kark, a on próbował mnie zrzucić i zabić. Kiedy prawie mu się to udało, uniknąłem jego wielkiej łapy, z równie wielkimi szponami. Oho, nie lada wyzwanie, taki Mordoris! Ten jednak był chyba łagodniejszy...mimo wszystko. Odpuścił ponowną próbę zabicia mnie. Odetchnąłem z ulgą. Ale jeszcze musiałem go zabić! Skorzystałem z okazji, kiedy tylko wierzgał i uwiesiłem się na jednym z jego zębów. Były ogromne. Nie, ogromne, to za mało powiedziane. Wziąłem sztylet i przebiłem jego paszczę na wylot. Mój sztylet był w środku jego obrzydliwej mordy. Zaczął krwawić, po czym skoczyłem do gardła. Najlepszy sposób na zabijanie zwierząt - znów użarłem kolejnego potwora w gardziel. Westchnąłem szczęśliwy. Teraz Chimera, tak! Wyruszyłem na Zdradziecki Klif. Dosyć wulkanów na dziś dzień, o tak! Widziałem tego... mogę używać określenia lwa? Dobrze. Zatem widziałem tego lwa, kroczył powoli i bacznie obserwował każdy zakamarek. Rzuciłem się na potwora i... nie było trudno. Zabiłem od razu. O, to było naprawdę łatwe... Następna była... Kelpie. Ruszyłem na Toxyczne Bagna i ujrzałem ją. Pierwszy głupi by jej mógł nie zauważyć, jednak ja wyostrzyłem swój wzrok dzięki odpowiedniej mocy. Podkradłem się do konia i skoczyłem na Kelpie. Ona zaczęła kłapać szczękami, a ja drżałem ze strachu. A gdyby mnie pożarła? Wbiłem sztylet w jej skórę, to jednak nie pomogło. Robiłem tak kilka razy, a ona złapała mnie za łapę i zaciągnęła na dno. Zacząłem się wyrywać, ale to tylko pogorszyło sprawę. Kopnąłem łeb konia i szybko wypłynąłem. Stworzyłem bombę i wrzuciłem tam. Kelpie, kiedy wypłynęła... Źle zrobiła. Bomba wybuchła, wszystko wyleciało w górę, a ja w powietrzu leciałem (ciągle latam bez skrzydeł). Uff... Jeszcze pięć zwierząt...Albo... nie. Na tym zakończę. Wróciłem do jaskini zadowolony i od razu poszedłem spać.

piątek, 8 stycznia 2016

Od Zan'a - C.D. Imagine ''Malownicza Kraina''


Śnieg nasypał mi się do oczu, ale kiedy zamknąłem na chwilę oczy, by po chwili ponownie je otworzyć, obraz wyostrzył się. Widziałem... moją opiekunkę, Imagine.
- I...Imagine?-upewniłem się patrząc ze zdziwieniem na wilczycę.
- Tak... to ja... - odpowiedziała.
- Hm... - mruknąłem. - Co do czego, nie masz za co przepraszać.
Podszedłem do Imagine i pomogłem jej wstać.
- Dzięki. - odpowiedziała z uśmiechem. 
Jej białe kły były niemal koloru śniegu. Tak, nawet śnieg nie potrafił im dorównać. 
- Hej, co się stało, że spadłaś? Bo myślę, że naumyślnie tego nie zrobiłaś... - spytałem.
- Ano, uciekałam przez głodnym miśkiem i poślizgnęłam się na lodzie, spadając tu. - wyjaśniła. 
Po chwili szliśmy drogą, cały czas rozmawiając.
- Przemokłaś do suchej nitki, co? - zagadnąłem.
- Tak...To znaczy, tylko trochę. - odparła z uśmiechem, cały czas się trzęsąc. 
Nie powiedziałbym, że jej uśmiech był sztuczny. Po prostu... nie taki, jak zwykle na polanie, gdzie opiekuje się szczeniakami. Nie, żebym był dorosły, ale... Można tak powiedzieć. Zwykle leżę obok Imagine, która pilnuje szczeniąt, lub bawię się z nimi. Praca opiekunki jest dosyć trudna. Bo na przykład, gdyby taki niedźwiedź nagle pojawił się na polanie, a w watasze byłoby piętnaście szczeniaków i jedna opiekunka, czy dwie. A dzieci nie rozumieją, co się do nich mówi, przynajmniej większość. 
- Oho, zaraz idziemy na polankę. - uśmiechnęła się. - Właściwie... to już chodźmy, lubię tam być przed czasem.
***
Kiedy dotarliśmy tam, ułożyliśmy się pod drzewem. Słońce nie świeciło najgorzej, więc nas ogrzewało. Przynajmniej trochę ciepła... Nagle zagadnąłem Imagine:
- Czy jeśli byłoby bardzo zimno, macie gdzie się uchronić?
- Em... - mruknęła zmieszana wilczyca. - Nigdy takiej sytuacji nie było, ale chyba wzięłabym szczeniaki do siebie.
Nareszcie przyszły szczeniaki. Usłyszałem głos Star.
- Bądźcie grzeczni. - powiedziała z troską patrząc na swoje pociechy.
- Dobrze, mamo. - odpowiedzieli chórem, po czym spojrzeli na siebie.
Przywitali się z nami, a ja usłyszałem, jak któreś z nich szeptało.
- On, to się chyba zakochał w Imagine...
- Co, coś ty?! To nasza opiekunka... Chociaż... on jest z nas najstarszy.
Rozważałem te słowa. Fakt, lubię Imagine, ale jak każde szczenię. Jest troskliwa, opiekuńcza... I zapewne nigdy nie odrzuciłaby pomocy. Nie to, że mi się podoba, czy, że zakochałem się w niej. Po prostu, kiedy dorosnę, chcę ją mieć za przyjaciółkę i żartować z czasów, kiedy to byłem szczenięciem. Z zamyślenia wyrwał mnie głos wilczycy.

<Imagine? :33>

Jason dokonuje zakupu!

Kupuje: Amulet Czasu, Wilczy Nieśmiertelnik, Eliksir Młodości x3
Kwota do zapłacenia: 500.000 + 150.000 + 250.000 = 900.000 Krwawych Piorunów
Stan konta: 1.200.000 - 900.000 = 300.000 Krwawych Piorunów
***
Jason staje się nieśmiertelny.
Jason młodnieje o trzy lata, co oznacza, iż jego wiek wynosi cztery.
Wiek Jason'a zatrzymuje się na czterech latach.

Hurtcalled Life dokonuje zakupu!


autor nieznany
Kupuje: Amulet Władzy
Kwota do zapłacenia: 700.000 Krwawych Piorunów
Stan konta: 750.000 - 700.000 = 50.000 Krwawych Piorunów
***
Hurtcalled Life włada wszystkimi żywiołami i mocami.

Od Inspired Death - C.D. Lost In Dreams ''W poszukiwaniu tych innych''


Popatrzyłem oczami pełnymi ciepła, a zarazem smutku na waderę.
- Piękna okolica, nieprawdaż? - Spytałem patrząc w oczy wolno idącej waderze. Lost In Dreams spojrzała na mnie smutno. 
- Też mi się podoba. - Powiedziała jakby z wysiłkiem nadal smutna wadera.
Nastała cisza. Spoglądałem na waderę. Popatrzyłem na łapy wadery. Zauważyłem lekko wystające kawałki ran, które prawdopodobnie były spowodowane żyletkami. 
- *Ona musiała coś przejść*- Pomyślałem patrząc ze współczuciem. Nie zamierzałem gnębić Dreams smutnymi pytaniami. Nim zdążyłem nic powiedzieć, Lost była pierwsza;
- Wiem, że coś cię trapi. Widzę to. - Powiedziała spoglądając mi w oczy.
- No tak.. ale zagłębianie się w smutku nie ma sensu... - Powiedziałem wpół pytająco. Sam często zagłębiałem się w smutku, więc nie do końca powiedziałem prawdę.
- Yhym... Jeżeli można spytać, co cię tak trapi? - Spytała smętnie wilczyca.
- Może to dość śmieszne, ale nie wiem w sumie po co żyję i... ten... - Spojrzałem na waderę, nikomu jeszcze nie mówiłem o moim problemie, lekko mi ulżyło.
- Mam ten sam problem. - Powiedziała smutnym, dość przyjemnym tonem.
Popatrzyłem w oczy wadery. Wiedziałem, że nie rozmawiam z pustą, bądź przesłodzoną wilczycą. Bardzo mnie to ucieszyło. Moje oczy błysnęły.
- Fajne masz skarpetki. - Po chwili zorientowałem się jak musiało to głupio zabrzmieć. Lekko się zaczerwieniłem. - Znaczy... - Próbowałem wybrnąć z krępującej dla mnie sytuacji.
- Ty też. - Powiedziała z uśmiechem wadera. Moja wypowiedź musiała ją widocznie rozśmieszyć. Szczęśliwy humor wadery nie trwał jednak zbyt długo. Po chwili ponownie pogrążyła się w smutku, ja uczyniłem to samo. Szliśmy dłuższą chwilę milcząc. 
- Wiesz co? Ja już pójdę. Jakby co, to mieszkam w jaskini numer cztery. Pa. - Mówiąc to popatrzyłem na waderę.
- Pa. - Wadera odpowiedziała patrząc na mnie.

Od Inspired Death - Przeszłość [Quest #1], cz 3


Wstałem. Najprawdopodobniej zemdlałem, ponieważ nie czułem się najlepiej. Ruszyłem do pobliskiego jeziora. Napiłem się wody i poszedłem na polowanie. Nie minęło pięć minut, a czułem już łanię. Węszyłem i węszyłem.
Upolowałem, zjadłem i takie życie wiodłem przez trzy lata. Postanowiłem się ruszyć. Byłem tak zamknięty w sobie, że nie byłem gotów na jakąkolwiek rozmowę. Pamiętałem słowa, wyrazy. W końcu w moim umyśle miotało się tyle pytań. Jednakże nie było dnia, w którym nie myślałem o rodzicach. To wszystko stało się przeze mnie. Gdyby nie moje napady... Moi rodzice by żyli, a ja znalazłbym inną waderę. Nienawidziłem i nienawidzę samego siebie. Samotne wieczory były koszmarne. Wtedy obwiniałem samego siebie. Uczucie do tamtej podłej wadery znikło. W sumie nie żałowałem jej śmierci. Żałowałem śmierci moich jedynych rodziców. Poszedłem biegać. Biegałem cały dzień. Kochałem biegać, to zajęcie pozwalało mi się uwolnić od ponurych myśli. Zabijanie morskich stworzeń należało do moich ulubionych zajęć. Całymi nocami potrafiłem mordować. Zwłoki wywalałem na brzeg. Przeważnie zjadały je jakieś drapieżniki. Głód dawał się we znaki. Morskie zwierzę mogłem zabić, ale zjeść już nie. Po pewnym czasie zauważyłem samotnego barana. Zacząłem biec w jego stronę. Rzuciłem się na niego. Baran odwrócił się. Wpadłem na jego rogi. Straciłem jeden ząb, na szczęście nie zabójczy. Chociaż w sumie też ten ząb obwiniałem o śmierć tamtej suki. Starałem się myśleć pozytywnie, ale nie zawsze to działało. Czasami musiałem przysiąść i porozmyślać o śmierci i cierpieniu. Zamyśliłem się, baran uciekł. Nie miałem ochoty zostać mu dłużnym. Pognałem za nim. Po piętnastu minutach wyczułem go. Jego śmierć była kwestią czasu i mojej łaski. Zauważyłam jak baran zadowolony z siebie skubie trawkę. Zdenerwowałem się. Rzuciłem się na niego ponownie. Zagryzłem. Baran nie żył. Zapomniałem zupełnie, że jestem głodny. Można powiedzieć, iż pożywiłem się satysfakcją. Zauważyłem dziwne miejsce. Pomknąłem ku niemu - wtedy nie wiedziałem, iż to miejsce odnowi mi życie.

QUEST #1 został zakończony