Świat z klifu przypominał jeden z moich najpiękniejszych obrazów. Nic jednak nie mogło równać się z naturalnym pięknem ośnieżonej Krainy, w którą wpatrywały się moje błękitne oczy. Dotarłam w miejsce, którego szukałam przez prawie pół roku. Coś tchnęło moją duszę, było to zapierające dech w piersi piękno niby zwyczajnego miejsca. Wyczuwałam tutaj jednak dobrą aurę, już z daleka czuć było domowe ciepło i wartościowe charaktery żyjących tu wilków. Fakt, moja poprzednia wataha była miejscem pięknym, pełnym wielkich świątyń i wspaniałych miejsc, jednak nie tylko wystrój czyni miejsce pięknym, ale również atmosfera i istoty. Wiedziałam, że to tutaj powinnam zamieszkać wraz z moimi braćmi, którzy lada dzień powinni się pojawić. Postanowiłam jednak upewnić się i wysłałam do nich telepatyczne wiadomości z dokładną informacją o moim położeniu oraz pozdrowieniami i prośbą, aby przyszli jak najprędzej.
Rozkoszowałam się przepięknym widokiem i świeżym, górskim powietrzem. Byłam absolutnie pewna, że nic nie zepsuje mi tej chwili. Jakże mylne było moje stwierdzenie! Za moimi plecami pojawił się nikt inny jak... niedźwiedź. Wściekły, wielki, głodny niedźwiedź.
- Spokojnie... Na pewno jakoś się dogadamy. - Uśmiechnęłam się do misia, kuląc się i powoli cofając. Ten odpowiedział mi rykiem, który nie znaczył nic konkretnego, nie było to żadne słowo. Najzwyklejszy okrzyk niezadowolenia, który sprawił, że na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka, a łapy zmiękły. Wydałam z siebie jedynie piskliwy wrzask przerażenia i ruszyłam do ucieczki. Niedźwiedź biegł za mną, wydając z siebie co jakiś czas grube i niskie ryki oraz pomruki. Zbliżałam się do skraju przepaści. Chciałam wyhamować, jednak zamiast tego wpadłam w poślizg - śnieg był na tyle ubity, że zamienił się w lód. Widziałam jedynie przerażony wyraz twarzy niedźwiedzia, po czym zaczęłam spadać z krzykiem. - Pomocy! Nie umiem latać! - Darłam się.
Na szczęście wszystko działo się we właściwym miejscu i czasie. Udało mi się spaść w przyjemnie zimny, puszysty śnieżek. Nie odniosłam żadnych obrażeń, jednak zaczęłam koziołkować, ponieważ była to stroma górka. W czasie, kiedy staczałam się z urwiska, bardzo się poobijałam i na dodatek zrobiło mi się słabo. Jakiś wilk szedł sobie pobliską ścieżką. Nie mogłam w żaden sposób zapanować nad swoim bezwładnym ciałem, więc po prostu w niego uderzyłam, powaliłam na ziemię, jednak nie zatrzymałam się. Dopiero kiedy rąbnęłam z całej siły w drzewo, świat stanął w miejscu.
- Babciu, czy to ty? - Zapytałam, po czym zamknęłam oczy. Prawdopodobnie chwilowo straciłam przytomność, jednak już po niecałej minucie ponownie ujrzałam światło dzienne. Chociaż, w zasadzie zobaczyłam jedynie niewyraźny zarys czyjegoś pyska.
- Wow. - Usłyszałam męski głos. - Niezła z ciebie akrobatka. Omal mnie nie zabiłaś. - Zaśmiał się.
- Sorki. - Wyszczerzyłam kły w niepewnym uśmiechu i zamrugałam parę razy, aby móc lepiej ujrzeć basiora.
< Basiorze? Wybacz ;-; :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!