czwartek, 5 listopada 2015

Od Decron'a - Pierwsza ewolucja smoka

Wstając wcześnie rano, zajrzałem do Cassydy, by zobaczyć, czy jeszcze śpi. Ta jednak już nie spała. 
- Cześć Cassydy, wstań i chodź na śniadanie. - powiedziałem i ruszyłem do kuchni, by coś przyrządzić. Kiedy współlokatorka weszła, zapytałem ją: - Masz może ochotę na owcę?
- A co to za okazja? - spojrzała na mnie podejrzanie.
- Żadna. Czy musi być jakaś okazja? Nie możemy ciągle jeść saren, czy jeleni lub zajęcy. -powiedziałem.
- W takim razie... czemu nie skorzystać, skoro proponujesz? - odpowiedziała i uśmiechnęła się do mnie. Ja wyciągnąłem kawałek mięsa i położyłem przed waderą.
- Jedz. Ja poszukam drugiego kawałka. Pamiętam, że przedzielałem go na połowę i powinien gdzieś leżeć... - powiedziałem i zacząłem szukać w spiżarni. Kiedy znalazłem kawał mięsa, zacząłem go jeść. Kiedy skończyłem, postanowiłem iść zobaczyć, co robi Crystal. Wadera sprzątała. Ja również zacząłem robić to w całej jaskini, łącznie z pokojami. Kiedy został już tylko mój, zacząłem zamiatać i ścierać kurze. W końcu też wyrzuciłem legowisko i zrobiłem sobie nowe. Nagle... kiedy je ułożyłem, moje jajo, zaczęło lewitować, a wokół niego grudy ziemi. Szybko przybiegła Cassydy, by zobaczyć, co się dzieje. Jajo zniknęło, a na jego miejscu nic nie zostało. Byłem zaskoczony.
- Myślałem, że on ewoluuje, ale... zniknął... - rzekłem i obróciłem się w stronę wilczycy.
- Ja też... - odpowiedziała i usiadła na ziemi, a ja poczyniłem to samo. 
- I co teraz? - zdążyłem zapytać, a przede mną pojawił się mały smok. Patrzył na mnie. Nie wiedziałem, co powiedzieć. - On naprawdę ewoluował... - szepnąłem. Wziąłem smoka w łapy. Smok zaczął się wiercić.
- Decron, ale on słodki. - powiedziała Cassydy i pogłaskała go po łebku. On miło zaczął mruczeć. Włożyłem go do torby i wyszedłem z nim i Cassydy na spacer. Rozmawialiśmy o tym, o tamtym i nie zauważyliśmy, że smok wyskoczył i pobiegł na zwiedzanie świata.
- Szpon! - zauważyłem uciekającego smoka i pobiegłem za nim. Zauważyłem tylko ogon znikający za jaskiniami. Wzbił się w powietrze i tyle go widzieli. Nadszedł wieczór. Jeszcze szukaliśmy Szpona. Nigdzie go nie było. Wreszcie o północy, ruszyliśmy do jaskini. W nocy nie mogłem zasnąć. Myślałem, jak sobie Szpon tam sam radzi. Nagle wbiegł do mojego pokoju i ułożył się obok mnie. Dygotał z zimna. Położyłem go w jego gnieździe i przykryłem go kocem. On szybko zasnął. Ja napisałem na kartce:

"Szpon się znalazł. Teraz śpi, jutro obiecuję, możesz wyjść z nim na spacer, lub co tylko chcesz, bawić się...Sam przybiegł do jaskini, a potem do mojego pokoju
- Decron."

Cicho przyszedłem do pokoju Cassydy i położyłem jej kartkę przed nosem. Zapewne jutro ją przeczyta. Wróciłem do siebie i zasnąłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!