niedziela, 29 listopada 2015

Od Silence'a - Zmiana perspektywy [Quest #2]

UWAGA, PONIŻSZY TEKST ZAWIERA WULGARYZMY! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!

Poranne słońce powoli wspinało się na nieboskłon, nie przynosiło jednak ciepła. Lśniąca powłoka delikatnie mieniła się tysiącem barw, a nawet najmniejszy nacisk na jej delikatną strukturę wywoływał mnóstwo pęknięć. Wilki, które nie przepadały za zimnem wciąż kryły nosy pod ciepłymi skórami upolowanych zwierząt. Można było jednak znaleźć kilka wyjątków, jednymi z nich był trzy wilki. Dwa czarne i jeden biały. Powoli przemierzały las w poszukiwaniu jakiegoś zdatnego do upolowania zwierzęcia. Przychodziło im to z wielkim trudem, śnieżna warstwa bardzo skutecznie zakryła ślady, a zapach łownych ofiar skryty był pod grubą, zimną warstwą. 
- Black, masz coś? - Zapytał biały wilk co chwilę przekształcając broń znajdującą się w jego łapie. 
- Aż tak bardzo ci się spieszy? - Zapytała wadera. 
- Dupa mu zmarzła, po prostu chce wracać do domu. - Szybka docinka wyrwała się z ust do tej pory milczącego samca.
- Daj spokój Silence. - Zaczęła wadera. - Miałeś nam pomóc, a nie sypać suchymi tekstami. 
- Pomagam. 
- Niby jak?! - Zapytał biały basior. 
- Dwa jelenie, blisko dwudziestu metrów od nas. A wydrzyj się tak jeszcze raz to sam będziesz je gonił. - Wysyczał wilk opuszczając łeb. 
Dwójka towarzyszy uniosła uszy próbując wyłapać delikatne dźwięki wydawane przez mało czujne stworzenia. Jednak zamiast spokojnych dźwięków wydobywających się z gardeł wielkich worków mięsa dało się usłyszeć ogłuszające zawodzenie. Cała trójka rzuciła się sprintem aby zbadać dziwną sytuację. Sam fakt polowania nie byłby dziwny... jednak wszystkie wilki były aktualnie prawie w centrum watahy. Szybko wypadli na splamioną czerwienią polanę. Ich oczom ukazały się dwa wilki: żółty i niebiesko-zielony. Samica i biały samiec przyglądali się całemu zjawisku... jednak niebieskooki wilk wyszczerzył kły, wyjął broń i zjeżył sierść. Doskonale wiedział, że ta dwójka nie należy do ich społeczności, do tego wiedział dlaczego zaszli tak daleko. 
- Patrz Mikki. - Zaczął intruz przełykając kawałek surowego mięsa. - Iskierki. 
- Fakt, spierdalać... dla waszego dobra. - Wydusił żółty wilk ponownie wgryzając się w leżące truchło jelenia. Biały samiec wyszeptał coś do samicy, a ta prawie w natychmiastowym tempie odbiegła w stronę przeciwną. Intruzi widząc iż oba samce nie mają zamiaru rezygnować oderwali się posiłku i zbliżyli się do rdzennych mieszkańców.
- Bezprawnie naruszyliście tereny naszej watahy... - Każde słowo wychodzące z czarnych jak smoła ust samca było przesiąknięte nienawiścią i chęcią do walki. - W innym wypadku będziemy zmuszeni podjąć walkę. Kolejnego ostrzeżenia nie będzie. 
"Najeźdźcy" w odpowiedzi wyciągnęli swoje oręże. Niejaki Mikki posiadał katanę o niebieskim ostrzu, natomiast wadera, która jak dotąd nie ujawniła swojego imienia podniosła długi, prosty kij obity na obu końcach czarną stalą. Walka byłą nieunikniona... bardzo szybko zwarły się wszystkie ostrza. Czarny basior walczył z samcem władającym kataną. Miał on sporą przewagę, jednak złe jej wykorzystanie mogło go bardzo łatwo zgubić. Druga walka tocząca się kawałek dalej była o wiele bardziej wyrównana. Oba oręże były na podobny zasięg, przez co walczący mogli wykazać swoje prawdziwe umiejętności. Podczas gdy żółty wilk spierał się z czarnym basiorem, śnieżnobiały samiec skutecznie wyprowadzał ataki. Kilka ciosów umożliwiło mu doszczętne okaleczenie lewej łapy samicy, przez co walka z nią stałą się o wiele łatwiejsza. Wojowniczka została zepchnięta z ofensywy do defensywy, podczas gdy sytuacja na drugim polu bitwy była dość odmienna. Samiec o ciemnej sierści stał prawie dwa metry od przeciwnika trzymając się za lekko rozciętą klatkę piersiową. Ignorując czerwoną kroplę ściekającą po jego policzku rzucił się do ataku. Nie był on jednak w stanie zaskoczyć "samuraja" z wrogiej watahy. Szybki cios kataną pozbawił samca broni, która odleciała na blisko pięć metrów. Rozcięta prawie do kości łapa drżała brocząc czerwoną cieczą. Wrogi wilk zbliżył się i przyłożył ostrze swego miecza do szyi obrońcy. 
- Żegnaj... psie! - Warknął, jednak ostrze przecięło jedynie powietrze. 
Dotychczas dumny pysk basiora nagle wykrzywił się w grymasie bólu. Silence stał w miejscu lądowania tomahawka, a wcześniej wspomniana broń tkwiła głęboko w udzie agresora. Całości dopełniła lodowa strzała, która spowodowała wywrócenie się wilka. Oboje najeźdźców leżało na ziemi z zimnym i umazanym krwią metalem przy gardle. 
- Wataha. - Wysyczał wilk władający halabardą. 
- Gówno cię to interesuje! - Wrzasnęła pokonana wadera.
Smolisty samiec nie mógł się opanować, złapał mocniej uchwyt, wziął zamach i... 
- Silence! - Głos tropicielki rozległ się za jego plecami. Wraz z samicą na całe widowisko przybył samiec alfa, Flash. 
- Co się dzieje, dlaczego chcesz dokonywać egzekucji na nieznajomych? - Zapytał sarkastycznie wyraźnie oburzony dowódca. 
- Owa dwójka wkroczyła bezprawnie na nasze tereny, gdyby tego było mało zapolowali na naszą zwierzynę i odmówili dobrowolnego odejścia. 
- I to jest powód do takiego zachowania? 
- Wykonywałem swoje zadanie, takie polecenie dostałem od alfy. 
- Alfy? Nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek kazał ci podnosić łapę na nieznajomych. 
- Ty nie... ale Gustaw to już inna sprawa. - Po tych słowach wilk odwrócił się i począł odchodzić. 
- Jeszcze raz się tak do mnie zwróć, a pożegnasz się ze stanowiskiem Gammy. - Wrzasnął samiec wskazując kierunek północy. To właśnie tam była najbliższa granica. - A wy won! Przyleziecie jeszcze raz a nie będę was wypraszał osobiście. 
Po owym ostrzeżeniu intruzi zwlekli swoje ociężałe i poranione ciała, po czym udali się we wskazaną stronę. 
- Silence! - Donośny krzyk rozbrzmiał po całym lesie. - Co ty sobie wyobrażasz?! 
- Nie posiadam wyobraźni. - Wilk odpowiedział obojętnie. 
- Wiesz, że mogłeś rozpętać wojnę?! Czy ty używasz czasem mózgu?
- Posłuchaj mnie Flash. Ufam Ci jako przywódcy... jednak rozkazy, które dostałem zostały wydane przez samca... którego już nie ma na pozycji dowódcy. I dopóki ty nie wydasz mi nowych, nie mam zamiaru zaprzestawać działań powierzonych mi wcześniej. Tak jak mówiłem, ufam ci jako alfie i jako członkowi tego stada, pomimo iż jesteś z innej watahy. Ale nie mam zamiaru patrzeć jak łowcy wracają po kilku godzinach z może dwoma sarnami, a wrogie wilki robią sobie ucztę z naszych zwierząt. Mówisz, że mogłem wywołać wojnę... z wielką chęcią zginąłbym za tą watahę. Zginąłbym za Ciebie, za Star, za Pattona i wszystkie inne wilki chodzące po tych terenach. Czekam jedynie na rozkaz. 
Samiec alfa nic nie odpowiedział, jedyne co zrobił to pokręcił głową i odszedł w swoim kierunku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!