niedziela, 15 listopada 2015

Od Decron'a - C.D. Cassydy ''Nieważne co się stanie... zawsze będę przy tobie''


Otworzyłem z wolna powieki. Spojrzałem w lewo i aż podskoczyłem. Wystraszyłem się wilczycy, która siedziała obok mnie. Warknąłem i przewróciłem się na drugi bok.
- Idziesz na... polowanie? - usłyszałem. Westchnąłem głośno. Faktycznie, byłem głodny. Podniosłem się z posłania i popatrzyłem na waderę.
- Mogę iść. Skoro tak bardzo chcesz... - powiedziałem i skierowałem się ku wyjściu. Cassydy poszła moimi śladami i po chwili dogoniła mnie. Wiedziałem, że patrzy na mnie co chwilę. W końcu popatrzyłem na nią, a ona spuściła wzrok. - Czemu na mnie patrzysz? To wkurza... - bąknąłem.
Ona tylko coś mruknęła coś pod nosem. Po chwili zauważyłem coś, co poruszyło się w krzakach. Wyszedł łoś. Spojrzałem na Cassydy pytającym wzrokiem, a ona skinęła głową i ruszyliśmy na zwierzę. Ja wykonałem pierwszy skok i odskoczyłem, zostawiając ślad pazurów na łopatce zwierzęcia. To ryknęło przeciągle i popatrzyło na nas. Cassydy zaczęła się wycofywać, widząc, że zwierzę idzie w naszą stronę. - Boisz się go? - spytałem drwiąco i sam zaatakowałem. Wtopiłem zęby w kark zwierzęcia, a to zrzuciło mnie i zaczęło biec w stronę Cassydy. Wzięło ją na rogi i rzuciło w powietrze. - Nie! - krzyknąłem, ale było za późno. Wadera z głuchym uderzeniem spadła na ziemię. Zwierzę jeszcze raz wzięło ją na rogi, po czym rzuciło do rzeki, gdzie były ostre kamienie. Widziałem krew płynącą z nurtem rzeki. Sam skoczyłem za nieprzytomną Cassydy. Kilka razy ocierałem się o jakiś kamień, ale nie mogłem pozwolić, by ona umarła. Mnie uratowała, ja też muszę to zrobić. Moje łzy zaczęły mieszać się z kroplami wody, które kapały na moim pysku, więc każdy mógł się pomylić. Wszystko mnie bolało, ale musiałem uratować Cassydy. W końcu złapałem ją łapami i w tym momencie dotarliśmy do wodospadu. Zamknąłem oczy i spadliśmy w dół do wody. Otworzyłem oczy pod wodą, złapałem zębami kark wilczycy i zacząłem płynąć do brzegu. Założyłem waderę na grzbiet, że jej łapy zwisały po obu stronach mojej szyi i wyszedłem na brzeg. Zawyłem cicho. Położyłem ją na śniegu i opatrzyłem jej rany. Przemyłem je śniegiem i zapobiegłem ulatniającej się krwi. Uznałem, że nie zabiorę jej do lecznicy. Ułożyłem ją w takiej samej pozycji i ruszyłem w stronę jaskini. Położyłem ją na swoim legowisku i przykryłem kocem. Położyłem się obok niej i czuwałem. W końcu obudziła się, a ja podsunąłem jej mięso pod nos.
- Jedz. Nic ci się nie stało... opatrzyłem twoje rany i jest dobrze. - wyjaśniłem.
- Dziękuję, Decronie... - powiedziała i zaczęła jeść. Kiedy skończyła, popatrzyła na mnie. Ja pocałowałem ją.

< Cassydy? Starałam się xd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!