sobota, 21 listopada 2015

Od Hector'a - Ostatnia lekcja

Wstałem w południe zmęczony jak nigdy. Przetarłem zaspane oczy i ziewnąłem przeciągle, po czym przeciągnąłem się i wyszedłem z jaskini zamieszkania. Spojrzałem chwilę na jasne promienie światła słonecznego.
- To już dziś. - szepnąłem cicho. - Dziś jest ostatnia lekcja...
- Ostatnia, i najważniejsza. - po chwili dał się słyszeć anielski głos mojej matki.
- Mamo? Ty nie śpisz? - spytałem zdziwiony.
- Nie synku, muszę wyszykować was do ostatniej lekcji. - odpowiedziała mama.
- Mamo... przecież masz jeszcze dużo roboty... czemu tu tak siedzisz? - westchnąłem głęboko.
- Widzisz synku... czasami zdarzają się rzeczy... ważniejsze od pracy... zrozumiesz już wkrótce... - powiedziała jakby żałując czegoś.
- Rozumiem mamo... wkrótce stanę się dorosły... znajdę swój świat i będę miał swoje życie... eh... idź zbudź resztę, mamo... ja tu poczekam... - odparłem bez namysłu.
- Po co budzić pozostałych, synku? Niech odpoczną... to już ostatni dzień nauki... wkrótce staniecie się dorośli...
- Wiem mamo... - odparłem zaniepokojony. Po krótkiej chwili dało się słyszeć głosy Karony, która przez sen próbowała upolować zająca.
- Dzień dobry, Karono. - powiedziałem przymilnie
- Dzień dobry. - odpowiedziała siostra. - Śniło mi się, że upolowałam zająca w kilka sekund.
- Czasem sny się spełniają... oby twój się akurat sprawdził. - powiedziałem próbując poprawić jej humor.
- Boję się... - odpowiedziała przerażona.
- Ja nawet też... ale nic się nie martw... musisz zdać tę lekcję! - powiedziałem uśmiechając się - Kocham cię, siostrzyczko!
- Ja ciebie też kocham. - powiedziała rzucając mi się na szyję.
***
Gdy tylko nadeszła chwila na ostatni ''egzamin'', pożegnałem się szczerze z rodziną, jak gdybym szedł na wojnę, po czym szybkim krokiem ruszyłem do lecznicy. Oczekiwałem tam wraz z moją mentorką, Makką, która zapowiedziała z dziś muszę kogoś wyleczyć. Po kilku minutach taki ktoś się znalazł. Do lecznicy przyszła młoda wadera o czarnej sierści i niewielkiej budowie ciała. Na sierści miała niebieskie znaki, a włosy zaczesane byle jak na prawą stronę zakrywały jej piękne, głębokie oczy. Po chwili słońce zaszło za widnokrąg, a ja dostrzegłem jej błyszczące oczy i znaki pobłyskujące niebieskim światłem. To była ona. Tuż przed moimi oczyma ukazała się wadera z mojego snu. Jej tajemnicza sylwetka na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Powracając do rzeczywistości - wilczyca wyglądała na niezbyt zdrową. Mnóstwo zadrapań, kilka głębszych ran i wielka smuga krwi na grzbiecie. Jej oczy błagały o pomoc. Zmieszany ruszyłem w stronę wadery i zaprosiłem ją do lecznicy. Potem wszystko działo się inaczej. Zapomniałem już co ja w ogóle robię. Zapomniałem także o zadaniu. Nie pamiętam tego, co działo się po zaproszeniu wadery. Pamiętam zaś ostatnie słowa Makki, które były dla mnie bardzo ważne. ''Zdałeś swój egzamin''... Ucieszyłem się bardzo, a następnie pożegnałem się z poznaną waderą. Wróciłem do domu zmieszany jak nigdy. Z jednej strony byłem dumny z siebie, ale z drugiej smutny, że to już koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!