czwartek, 5 listopada 2015

Od Forgotten Soul - Pierwsze szczęście

Przeskakując grube warstwy śniegu można się nieźle namęczyć. Ta piękna myśl natknęła się na mnie, gdy zdałam sobie sprawę, że wędruję już ponad trzy dni. Bez jedzenia i świeżej wody. Co prawda, napotkałam kilka mniejszych poideł, lecz były one ukryte pod gruba warstwą lodu. Brak siły uniemożliwiał mi jego roztopienie. Zostało jedynie liczyć, na jakąkolwiek zwierzynę, czy też rzekę, która dzięki szybkiemu tempu nie zamarzła. Szczerze wątpię, bym napotkała kogokolwiek. No ale... nie można tracić nadziei, nie? W końcu musiałam zrobić chwile odpoczynku. Leniwie upadłam na prawy bok, po czym starałam się wytworzyć samozapłon, gdyż było niezmiernie zimno. Było można to przewidzieć. Plan nie wypalił, a ja straciłam chęć do dalszej wędrówki. Delikatnie kładąc pysk na przemoknięte łapy, czekałam...
***
- Wstań. - Dotarł do mnie nieznajomy głos. - Wstań. - Powtórzył stanowczo. Raptownie przebudzona, zmarznięta i przemoknięta, ledwo co wstałam na cztery łapy, ciężko opuszczając głowę. - Kim jesteś? - Nie przestawał pytać
- ...Yhh... - jęknęłam. Chwilę później poczułam mocniejszy powiew wiatru, który nieco mnie przebudził. - Ktoś ty...? - wysyczałam zza zębów przecierając oczy.
- Odpowiadaj! - odrzekł nieco zirytowany - Ktoś cię posłał?
- Nic z tych rzeczy. - odpowiedziałam lekko zaskoczona - Gdzie jesteśmy?
- ... - wilk najwyraźniej nie był do mnie pozytywnie nastawiony - Kim jesteś?
Zdałam sobie sprawę, iż puki nie przedstawię swoja osobę, wilk ten nie wymieni się ze mną informacjami.
- Jestem wilkiem, który poszukuje wody, jest głodny, wymęczony i chce wody. - odparłam padając z sił. Najwyraźniej, od tego wszystkiego, złapałam jakieś okropne choróbsko.
- Rozumiem... - westchnął już nieco spokojniejszy - Jesteś na terenie cudzej watahy. Jeśli nie masz zamiaru dołączyć, po prostu odejdź.
- Ależ chcę! - Krzyknęłam i tu odezwała się choroba. Zaniosłam się ciężkim kaszlem
- Lepiej dla nas - przeniósł wzrok w głąb watahy - Chętnie przyjmiemy nowego członka.
- Grazie, grazie mille... - odetchnęłam z ulgą.

(Ktokolwiek?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!