Popatrzyłam na niego udając wściekłą, w rzeczywistości doskonale wiedząc, że za chwilę się popłaczę. Zaistniała sytuacja nie pozwalała mi jednak na okazanie mojej słabości i tego, jak bardzo mi na nim zależy. Jeszcze niedawno moje życie zaczynało nabierać jakiegoś sensu, rumieńców, wszystko szło po mojej myśli. Wiadomo, zawsze występuje punkt zwrotny, jednak w tym przypadku powinien być on o wiele delikatniejszy.
- Mogłeś się dwa razy zastanowić, zanim mi to powiedziałeś. Wtedy nie miałbyś wątpliwości. Jeżeli mówisz, że RACZEJ kogoś kochasz, nie kochasz go. Tego trzeba być pewnym, nie można sobie tego wmawiać. - Mówiłam, a przy każdym kolejnym słowie, mój głos stawał się coraz słabszy i łamliwy. Nie był pierwszym wilkiem, który doprowadził mnie do łez, ale był pierwszym, przy którym pokazałam swoją słabość, ufając, że nie zrobi nic złego.
- Przepraszam. - Wymamrotał, nie wiedząc, co ma robić ani mówić. Moja wypowiedź spadła na niego niczym grom z jasnego nieba, spodziewał się przyjemnego tematu, jednak miałam już dość męczarni.
- Nie. - Odparłam. - To tylko słowa, nimi nic nie wskórasz.
- Więc co mam uczynić? - Zapytał, choć i tak znał odpowiedź na swoje pytanie.
- Nie wiem. Wymyśl coś. - Burknęłam, a on nie odpowiedział. Denerwująca cisza zmusiła mnie do odzewu, jednak wstrzymywałam się, próbując pokonać swój lęk przed brakiem słów. Wreszcie ciszę przeszył jego głos.
- Potrzebuję czasu. Oboje potrzebujemy. - Powiedział, wypowiedź brzmiała poważnie.
- Mogłeś o tym pomyśleć dwa tygodnie temu. - Odparłam, a mój karcący wzrok powędrował wprost na jego pysk. - Z najszczęśliwszej wilczycy na świecie, uczyniłeś mnie... Nawet nie wiem, czym ja teraz jestem.
- Nie chciałem. - Uparł się. - Wiesz, że najbardziej zależy mi na twoim szczęściu.
- Nie wiem. - Mruknęłam.
- Trudno. - Odburknął. - Co robimy?
- Może lepiej już idź. - Rzuciłam i odwróciłam się do niego plecami. Ten objął mnie, jednak widziałam w tym dozę sztuczności i naturalnie górę niepewności. Czułam, że moje serce mięknie, jak zwykle. W jego ramionach czułam się lepiej niż w najlepszym śnie. Uczucie, bezpieczeństwo. Do czasu.
- Ale nie będziesz już smutna? - Zapytał po piętnastu sekundach, puszczając mnie. Nie raczyłam odpowiedzieć na pytanie, na które odpowiedź przecież jest oczywista.
- Idź już. - Powtórzyłam prośbę, z każdą chwilą coraz bardziej się załamując. - Chcę tylko, abyś był szczęśliwy. Jeśli nie masz być szczęśliwy ze mną, to nie zmuszaj się do tego.
- Tu nie chodzi o to, że się zmuszam... tylko...
- Chciałeś czasu, masz go. Chcesz czegoś jeszcze? Jeśli nie, odejdź, proszę. - Przerwałam wypowiedź basiora. Ten westchnął ciężko i przytulił mnie na odchodne, po czym skierował swoje kroki w kierunku domu, którego tak naprawdę nie miał. Ja mieszkałam w przeciwnym kierunku. Popędziłam do jaskini, a moje oczy przepełniły się łzami. Nie tak to miało wyglądać.
- Nie chciałem. - Uparł się. - Wiesz, że najbardziej zależy mi na twoim szczęściu.
- Nie wiem. - Mruknęłam.
- Trudno. - Odburknął. - Co robimy?
- Może lepiej już idź. - Rzuciłam i odwróciłam się do niego plecami. Ten objął mnie, jednak widziałam w tym dozę sztuczności i naturalnie górę niepewności. Czułam, że moje serce mięknie, jak zwykle. W jego ramionach czułam się lepiej niż w najlepszym śnie. Uczucie, bezpieczeństwo. Do czasu.
- Ale nie będziesz już smutna? - Zapytał po piętnastu sekundach, puszczając mnie. Nie raczyłam odpowiedzieć na pytanie, na które odpowiedź przecież jest oczywista.
- Idź już. - Powtórzyłam prośbę, z każdą chwilą coraz bardziej się załamując. - Chcę tylko, abyś był szczęśliwy. Jeśli nie masz być szczęśliwy ze mną, to nie zmuszaj się do tego.
- Tu nie chodzi o to, że się zmuszam... tylko...
- Chciałeś czasu, masz go. Chcesz czegoś jeszcze? Jeśli nie, odejdź, proszę. - Przerwałam wypowiedź basiora. Ten westchnął ciężko i przytulił mnie na odchodne, po czym skierował swoje kroki w kierunku domu, którego tak naprawdę nie miał. Ja mieszkałam w przeciwnym kierunku. Popędziłam do jaskini, a moje oczy przepełniły się łzami. Nie tak to miało wyglądać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!