- *Miło...* - przez myśli przeleciało mi te jedno, ciepłe słowo. Basior siadając przy swojej partnerce, delikatnie ziewnął, po czym wtulił się w jej futro. Wyglądało to w sposób nieznany mi do teraz. Jakby chciał uchronić waderę przed całym otaczającym ją światem. Ignorując dalsze wątki moich myśli, wgryzłam się delikatnie w soczyste mięso. Jak na obce miejsce, czułam się tu mile widziana. Mogło być to jedynie głupie przeczucie, które w rzeczywistości się nie potwierdza. Czułam jak ciepłe kęsy delikatnie rozgrzewały moje ciało od środka. Kończąc posiłek, rzuciłam na parę ciężkie spojrzenie. Byli tacy szczęśliwi, nawet przez sen. Czując delikatny ucisk na sercu, wytarłam krew z pyska, po czym ułożyłam się przy palenisku. Układając ciało na prawym boku, zwinęłam się w kłębek, zakrywając oczy ogonem. Ciemność była moim stróżem. Czuwała nade mną od najmłodszych lat. Ukazała mi świat. Świat w którym każdy z nas jest bezpieczny. Świat, który wszyscy ignorują.
***
- Uh... Soul? - Delikatny głos przywrócił mnie na ziemię.
- Tak... Słucham? - wszystko przez dłuższą chwilę było ciężkie do ujrzenia.
- Cieszę się, że nasza wataha będzie twoim domem. - odpowiedziała wbijając we mnie stroskany wzrok. Jeszcze nikt nie przemówił do mnie samym spojrzeniem. Zatkana, poczułam delikatne ciepło obejmujące moje serce.
- Również się cieszę... dziękuję. - odparłam z delikatnym uśmiechem na twarzy. Ta delikatnie się zaśmiała.
- Ależ nie ma za co.
- ... - Nie wiedziałam co powiedzieć, a tym bardziej myśleć.
***
Ranek wyglądał bajecznie. Prosty, bez przesadnej palety kolorów. Przechodząc pod grubo rozwiniętymi koronami drzew obsypanych śniegiem, delikatne promienie światła starały się co sił przecisnąć przez wszystkie możliwe zakątki.
- Jak się czujesz? - zapytał nie odrywając wzroku od horyzontu.
- Dobrze. - odpowiedziałam z pustką w oczach. Zaczęło się równie szybko, jak i zakończyło. Stawiając pewne kroki przed siebie, jedynym powodem do szczęścia, był brak mocnego wiatru. Wokół nas panowała idealna cisza. Słychać było jedynie dźwięk chrupiącego śniegu pod ciężarem naszych łap.
- Silence. - odparł. Kiwnęłam głową. Nagle, naszą wielce rozwiniętą rozmowę przerwał mocny zapach krwi.
<Silence?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!