Zachodzące słońce było obrazem, o którym ciężko jest zapomnieć. Barwiąc w dali naturę na kolor pomarańczowo-podobny. Śnieg równie delikatny, ułożony na gałęziach drzew, ubierał wszystkie w śnieżnobiałe szaty. Czarne ptaki na widoku słońca dodawały chwili piękna. Gdzieniegdzie można było dostrzec byłą obecność zwierząt na śniegu. Czy małe, duże ślady. Wszędzie znajdowały się obiekty umilające perspektywę. Delikatny wiatr czesał naszą sierść dając poczucie bezpieczeństwa. Wbijając wzrok w krajobraz, przystanęliśmy na chwilę, by poczuć delikatny smak przyjemności. Chwilę przerwał głos spokojnego basiora.
- To jedna z wielu rzeczy, które w ciemności nie da się dostrzec. - odpowiedział sunąc ogon po śniegu. Odwracając głowę ku wilkowi, po chwili doczekałam się zetknięcia z jego wzrokiem. Jaskrawa żółć oczu równie pięknie prezentowała się na tle białej sierści. Wpatrując się jeszcze przez dłuższą chwilę, obdarował mnie ciepłym uśmiechem.
- Dzięki niej, byłam w stanie dostrzec rzeczy, jakich pragnę. – odrzekłam delikatnie unosząc głowę
Wokół nas ponownie słychać było jedynie wiatr, oraz strumyk, dzięki któremu silny prąd nie pozwolił mu zamarznąć. Krajobraz coraz bardziej zalewał kolor pomarańczowy. Powiewy wiatru po chwili ustały, a na horyzoncie można było dostrzec stado śnieżnobiałych ptaków.
- Czasem… rzeczywistość ma piękniejsze barwy.
***
- Powinnaś odpocząć, sporo dziś przeszliśmy. - rzekł basior. Kiwnęłam delikatne głową. Wilk złapał w pysk skórę z niedźwiedzia, po czym kierując się w moją stronę, ułożył ją na moim plecach. Sam zaś usiadł przy wyjściu z jaskini. - Śpij dobrze. – wypowiedział znad ramienia. Jedyne światło teraz stanowiły gwiazdy. I znowu… cisza. Leżąc na boku w pyskiem na zimnej ziemi. Obserwując pustkę, nadsłuchiwałam najcichszego dźwięku. Na całe szczęście nie zanosiło się na wiatr. Pozostając w kompletnym bezruchu, nie byłam w stanie doczekać się snu. Nie ważne ile nie czekałam, życie nie zamierzało podarować mi tego jednego podarunku.
Mijały minuty, aż w końcu cichy szelest dał mi znak, że jeszcze żyję. Mógł być to jedynie zając, sarna, cokolwiek związane z naszym jadłospisem, lecz i tak nie miałam nic ciekawszego do roboty. Delikatnie zsuwając z siebie posłanie, narzuciłam na wilka spojrzenie. Na całe szczęście spał, więc nie zadawał by głupich pytań. Omijając jego ciało, powędrowałam wzdłuż dźwięku. Postawiłam jeszcze kilka kroków. Cisza. Nieco rozczarowana, miałam zamiar już zawracać. Kiedy to cichy, niewyraźny szept wprawił moje serce w szybszy ruch. Chwilę po tym, czułam czyjąś obecność za plecami. Raptownie odwracając głowę w tę stronę, zdałam sobie sprawę, że nikogo tam nie było. Choć czułam lęk, ruszyłam w stronę instynktu. Omijając drzewa, co chwilę odwracałam się wokół siebie. Wędrując w linii prostej, czułam, że powinnam jednak zawrócić. Oddech robił się coraz cięższy.
Po raz pierwszy, ciemność stała się moim wrogiem. Dotychczas chroniła mnie w swych objęciach. Kryła przed całym światem. Zapewniało ciepło, bezpieczeństwo… Teraz za to stawia mnie w losy własnego nieszczęścia. Szeptała, śpiewając pieśń strachu, który zalewał moje serce.
Nagle, delikatne płatki zaczęły opadać na ziemię. Chwila nieuwagi… i znowu ten głos. Nieco wyraźniejszy. Odzwierciedlał smutek. Złapał mnie za łapę, prowadząc swoją ścieżką. Stawiając niepewne kroki, nie miałam pojęcia czemu to robię. Wystraszona, zaczęłam obracać głową we wszystkie strony świata. Trwało to przez dłuższą chwilę, aż zatrzymałam wzrok na jednym miejscu. Wszystko wokół ucichło, zrobiło się spokojne. Wraz z moim sercem. Podeszłam do ciała wilka. Nie wykazywało najmniejszej oznaki życia. Ciemna smuga krwi sączyła się z jego gałek ocznych, zostawiając kilka śladów na pysku. Wzrok wbity miało w jedno miejsce. Usiadłam na zimnym śniegu, nie spuszczając wilka z oczu. Odczułam ciepło spływające po policzkach. Wycierając łapą pysk, dostrzegłam wyraźne ślady krwi na łapach. Poczułam lekką niepewność. W końcu krople zaczęły opadać na białą ziemię. Chwilę później, po twarzy spływały ogromne ilość tego metalicznego płynu. Obraz przed oczami powoli zaczynał zanikać. Wilk nadal leżał krwawiąc.
- Znowu… razem, – nie był to zwykły szept, a różne tony nachodzące na siebie. Zniknęły… wraz z ciałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!