Od kilku dni nad terenami watahy znajdowały się burzowe chmury gwarantujące zamiecie śnieżne, wychłodzenie, ograniczenie widoczności i bezpieczeństwa... uwielbiałem taką pogodę. Biały puch osadzał się na mojej sierści podczas przyglądania się na wpół żywej waderze. Nie wyglądała na samicę wysłaną przez którąś z watah, które nie miały z nami zbyt dobrych stosunków, zresztą sama zaprzeczyła.
- Imię... - Wysyczałem obojętnym tonem, mimo to w środku mojej duszy grały różne uczucia. Jej oczy... za bardzo przypominały mi oczy bardzo ważnej osoby.
- Forgetten Soul. - Wyszeptała siadając naprzeciw mnie.
- Dasz radę sama iść?
- Chyba. - Jej wypowiedź została przerwana nagłym atakiem kaszlu. - Raczej tak, dam radę.
Błyskawicznie zerwałem ledwo nawiązany kontakt wzrokowy, po czym odwróciłem się i zacząłem odchodzić.
- Czekaj, gdzie ty...? - Wadera zamilkła.
- Mówiłaś, że dasz radę iść. - Zawołałem przekrzykując silne podmuchy przeszywającego, zimnego wiatru. Wadera z trudem zaczęła zmierzać w moją stronę mrużąc przy tym oczy, po kilku krokach łapa wpadła jej w większa zaspę, co poskutkowało wywrotką wycieńczonego zwierzęcia. Doskoczyłem do niej najszybciej jak mogłem. - Przeceniasz swoje umiejętności. Nie możesz w takim stanie dojść do alfy, nie dasz rady.
- Zamierzasz coś zrobić? - Zapytała z wyraźną nadzieją w głosie.
- Pomogę ci, w jedyny sposób w jaki mogę pomóc. - Mówiąc to położyłem jedną łapę na pysku wadery, drugą umieszczając na grzbiecie. Wymamrotałem w myślach zaklęcie teleportacji, a po sekundzie od tego zimna śnieżyca zmieniła się w ciepło paleniska.
- Diletta! - Zawołałem zostawiając na chwilę osłabioną samicę. - Możesz zaparzyć jakiś rozgrzewający napar? Mamy gościa.
Nie doczekałem się odpowiedzi, jednak już po chwili usłyszałem koki dochodzące z odrobinkę większego pokoju. Sam byłem w prowizorycznej spiżarni. Po tym jak wybrałem jednego z ładniejszych królików, wróciłem do głównego pokoju.
- Gdzie jestem? - Forgetten Soul zadała kolejne pytanie wcześniej przełykając ciepły, rozgrzewający trunek.
- W naszej jaskini, nie mogłem w takim stanie zabrać cię do alfy.
- W takim stanie? - Jej pytanie pokwitował kolejny atak kaszlu.
- Wycieńczona, odwodniona, głodna, wyziębiona... mam dalej wymieniać?
- ... - Wadera nie miała ochoty odpowiadać.
- W każdym razie, odpocznij, a jutro z samego rana zaprowadzę cię do jaskini pary Alfa. - Mówiąc to ściągnąłem z grzbietu posłanie wykonane ze skóry jelenia i suchej trawy, po czym ułożyłem je obok paleniska. - Mam nadzieję , że będzie ci tu ciemno. Jeśli chcesz... to upiecz sobie tego królika. Jeśli jednak wolisz surowe mięso to nie krępuj się, smacznego.
Kątem oka zobaczyłem, że Diletta macha w moją stronę sygnalizując mi, żebym do niej podszedł.
- Gdzieś ty ją znalazł? Czyżbyś dopuścił swoje drugie ja do głosu?
- Przy granicy. A co do osobowości... nie, nadal jestem tym, którego wybrałaś.
- Więc dlaczego jej pomogłeś? Nie jest to zachowanie do jakiego mnie przyzwyczaiłeś.
- Bardzo przypomina mi jedną osobę. - Wymamrotałem zerkając na zwiniętą w kłębek samicę. - Tylko dlatego.
< Forgetten Soul? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!