niedziela, 15 listopada 2015

Od Silence'a - Przeszłość [Quest #1], cz. 3


Od czasu zakończenia szkoleń żyłem całkiem normalnie, każdego zastanawiała zmiana koloru mojej sierści ze śnieżnobiałej na czarną. Dopiero blisko dwóch miesięcy po owym wydarzeniu dowiedziałem się, że był on wywołany wykształceniem nowego żywiołu, którym był mrok. Zarówno życie całej watahy jak i mój związek z Witchi były niczym niezachwianą sielanką. Cały urok pękł pewnego wieczoru gdy leśną ciszę przeszył odgłos podobny do uderzenia pioruna. Pamiętam jak dziś przerażoną minę wilka do połowy obryzganego krwią. 
- Ludzie... ludzie... ludzie... - Szeptał popadając w obłęd z każdą sekundą. Po dość długim czasie udało wyciągnąć się z niego do kogo należała krew znajdująca się na jego włosiu. Wiadomość o śmierci alfy, który był właścicielem owej juchy wstrząsnęła naszą spokojną społecznością. Po dokładniejszych zwiadach i mozolnym pozyskiwaniu wiadomości odkryliśmy, że bezduszne istoty chodzące o dwóch łapach budują swoją osadę w dolinie odległej od naszej granicy o niecały kilometr. Obecnie panujący syn - młoda alfa - zadecydował o szybkim ataku na miasto. Zebrał wszystkich taktyków i pomimo licznych głosów na nie, zarządził bezpośredni atak. Plan był prosty: wilki z żywiołem ciemności idą w pierwszej linii w eskorcie dwóch wilków z żywiołem ognia. Mieliśmy opanować grupową moc niewidzialności, aby ukryć pod płaszczem niewiadomego główną siłę owego natarcia. Każdy wilk z mocą uzdrawiającą miał być w drugiej formacji działającej na sporą odległość, ich celem było utrzymywanie nas przy życiu, podczas gdy my mieliśmy wybić całą populację tej marnej wioski.

***

Ruszyliśmy kilka minut przed północą, miała to być błyskawiczna akcja... zbliżaliśmy się w mroku widząc przedzierające się przez drzewa światełka bijące z okien drewnianych domostw. Zaczęliśmy powoli schodzić ze wzgórza, nasze ślepia lśniły w blasku zasłanianego czarnymi chmurami księżyca, po zębach przesuwały się języki żądne metalicznego smaku, a sierść na grzbiecie była tak mocno zjeżona, że mogła zostać pomylona z kolcami. Pod przykrywką niewidzialności weszliśmy do miasta, znaleźliśmy się na głównym placu, dookoła którego rozstawione były budynki, sklepy i najróżniejsze zakłady. Zauważyłem jak alfa wyłania się z szeregu dając sygnał całej kompanii. Stanął na samym środku placu pośród grupki małych dzieci, które prawdopodobnie wyszły wraz ze swoimi rodzicami podziwiać pięknie przystrojone drzewko bożonarodzeniowe. Samiec zrzucił z siebie niewidzialność, po czym podszedł do młodego osobnika najbardziej odosobnionego od grupy. Cały ruch nagle zamarł, każdy człowiek z przerażeniem wpatrywał się w żądne zemsty oczy wbite w lewą stronę klatki piersiowej białego gnojka. Zbliżył pysk do gardła berbecia, delikatnie polizał zimną skórę, po czym wyszczerzył kły. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!