niedziela, 24 września 2017

Od Sam'a - C.D. Ivy "Wytrwały cel"


Ostateczny i jednocześnie najsilniejszy argument, pozostawił Ivy na miejscu. Desperację zastąpiła ulgą. Siedziałem obok towarzyszki, dotąd, aż basior z wrogiego Klanu nie odszedł. Wolałem mieć pewność, że wadera nie postąpiłaby inaczej, gdybym odszedł.
— Odszedł — wymamrotałem bez wyrazu.
— Najwidoczniej — przytaknęła Ivy, odkładając Parasyte na bok. Spojrzałem kątem oka na jej broń, po czym znowu przeniosłem wzrok na wodę, aby upewnić się, że członka Cecidisti Stellae na pewno tam już nie było.
— Nadal się boisz? — zapytała Ivy, a w jej oczach dostrzegłem coś na wzór troski. 
Chciałem zaprzeczyć, ale spostrzegłem, że się trzęsłem. Westchnąłem cicho, nie widząc sensu, aby zaprzeczyć. Bałem się i to cholernie, ale o nią, nie o siebie.
— Tak. Muszę się tylko uspokoić — powiedziałem pewnie. 
— Dobrze. 
Czułem jak z wolna bicie mojego serca przybierało wolniejsze tempo, a niedawne przerażenie odchodziło w zapomnienie. Odetchnąłem głęboko po raz ostatni, czując się już całkowicie zrelaksowanym. 
— Już dobrze? — upewniła się Ivy, nachylając się i zaglądając mi w oczy. 
— Yhym — mruknąłem, uśmiechając się delikatnie i czując niemałe skrępowanie jej intesywnym spojrzeniem wlepionym we mnie. 
— To świetnie — odetchnęła z ulgą. Ponownie spojrzała na mnie. — Nie masz dzisiaj przypadkiem pierwszych lekcji z Pattonem? — dopytała się. 
— Ano mam — przyznałem. — A skąd o tym wiesz?
— Mam swoje źródła. — Uśmiechnęła się tajemniczo.
Rzeczywiście, miała swoje źródła i to wiele. Mogli jej powiedzieć o tym moi rodzice, jak i zarówno para Beta. Jakby nie patrzeć Ivy była najlepiej doinformowanym członkiem naszego Klanu z wilków posiadających niską rangę. 
— Dobrze, to później odprowadzę cię do Pattona, ale może przedtem coś zjedzmy — rzekła. 
— To brzmi nieźle — odparłem.
Moje skrępowanie wobec Ivy zaczynało powoli znikać, ale równie dobrze mogło to być chwilowe. Wciąż się przy niej rumieniłem.

< Ivy? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!