sobota, 2 września 2017

Od Inez - C.D. Anais "Niczym raj"


Wymykałam się niemal co dzień. To zaszło tak daleko, że wszyło się w moją codzienną rutynę. W zasadzie nie wiedziałam, dlaczego to robię. Wychodziłam cicho, kiedy Anais szła już spać. Tak było również tym razem. Jednak dopiero tego wieczora zrozumiałam, jak samolubnie i niewłaściwie zachowywałam się wobec młodej wadery. Chciałam zapewnić jej bezpieczeństwo, nie chciałam jej stracić. A przecież Wymykając się nocą i zostawiając ją samą w jaskini narażałam ją na podwójne niebezpieczeństw. Mógł ją ktoś porwać... A o dalszych wydarzeniach nie chciałam nawet myśleć. Od razu przypomniał mi się jak Anais omal nie została zabita przez wojownika z wrogów. A co, jeśli n nas cały czas obserwował? Uświadomiłam sobie, jak beznadziejną matką byłam. Ale wracając do samej sytuacji. Już przekraczałam próg jaskini, kiedy o moje uszy odbił się jej głosik. Byłam przekonana, że śpi, a ona tylko dobrze udawała. Byłam tak przejęta kolejnym spotkaniem, że zupełnie przestałam o niej myśleć. Taka była prawda, nie przejmowałam się nią. I to mnie zabolało. Rzeczywistość uderzyła we mnie z niesamowitą siłą. A jeśli tak naprawdę nigdy nie spała? Jeśli widziała, jak odchodzę, zostawiam ją samą nawet bez pożegnania, co wieczór, rano zachowując się zupełnie tak, jakby nigdy nic? Co ona musiała o mnie myśleć? Poczułam się winna, temu, jak ją traktowałam. Dopiero gdy zapytała, gdzie idę, uświadomiłam sobie, że zachowywałam się jak marionetka. Co wieczór powtarzałam tą samą rutynę, która stawała się częścią mnie. Kierowana na sznurkach jak plastikowa lalka bez własnych uczuć i pozostawiona na wybory stwórcy. Noce są piękne, jednak równie niebezpieczne. A podobno wszystko co niebezpieczne ma w sobie ukryte piękno. Niczym kwiaty róży, pełne piękna i harmonii, niby takie niewinne, a jednak mają kolce. Noc przynosiła, w moim przypadku, świadomość oczekiwanego spotkania. Świadomość, która odbierała mi duszę. Za sprawą jednego pytania dotarło do mnie, że stałam się pusta w środku. Dla kilku chwil przestawałam myśleć o przyziemnych, a zarazem tych najważniejszych rzeczach. Zapominałam o Anais, jakby jej obecność nigdy nie istniała. Było mi z tego powodu żal, miałam żal do samej siebie, że zachowuję się tak. I dobrze, że zapytała. Zatrzymując mnie uświadomiła mi, jak źle ją traktuję. Westchnęłam cicho. Nie spodziewałam się, że kiedyś mnie nakryje, ale to pozwolił mi przejrzeć na oczy, zrozumieć, że postępuję źle i muszę się zmienić. Gdy tylko Anais ponownie zapytała, czy spotykam się z ojcem, bez większego zastanowienia odparłam, że z kimś, kto mógłby nim być. Nie powinnam tego mówić. Może chciałam, by tak było, jednak nie było to dobre z mojej strony. Tak naprawdę dzięki niej zrozumiałam również, że to co robię nie powinno mieć miejsca. Może i utrzymywanie kontaktu z Alfą nie jest złe, ale ja pozwalałam sobie na zbyt wiele. Zabierałam mu cenny czas, chcąc, by dzielił go tylko ze mną. Zachowywałam się samolubnie. Może powinnam całkowicie zrezygnować ze spotkań? Wiedziałam, że to było równoznaczne z zaprzepaszczeniem tej znajomości. Jednak wiedziałam, że posunęło się to za daleko. Miałam wrażenie, że lepiej by było gdyby moja znajomość z Saviorem nigdy nie miała miejsca. Wiedziałam, że separacja będzie teraz najgorszym rozwiązaniem. Ale takie było jedyne wyjście z trudnej sytuacji. Chciałam, żeby moja córka miała ojca, jednak to nie było dobre z mojej strony. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć na jej pytanie. Byłam rozdarta. Westchnęłam cicho, jeszcze raz analizując wszystko.
- Nie wiem, Anais. Nie wiem... - Odparłam, dając upust kilku łzom. Jestem beznadziejna...

<Anais>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!