Wzmianka o jej przyjacielu spowodowała, że poczułem ukłucie zazdrośni. Jej historia była smutna, miałem ochotę ją pocieszyć, ale co mogłem zrobić jako szczeniak? Dla niej byłem jedynie, no cóż, młodzikiem, dzieckiem... I tego w tym wszystkim najbardziej nienawidziłem. Tego jak na mnie patrzyła.
— Przykro mi. — Zdołałem jedynie wydusić z siebie te nędzne słowa.
Ivy uśmiechnęła się delikatnie, po czym poczochrała mnie po głowie. Przymknąłem jedno oko, czując jak moje policzki nabierają niezdrowego czerwonego odcieniu. Właściwie tylko Ivy tak dla na mnie działała, jako jedyna umiała we mnie wywołać wstyd.
— Dziękuje ci bardzo.
Jej słowa wiele dla mnie znaczyły, choć mogły być tylko rzucone od tak. Bo co niby miała mi odpowiedzieć? Wsparciem raczej mogłem być marnym, ale przynajmniej jakimś. Chciałem, żeby kiedyś zdołała mi zaufać na tyle, aby móc na mnie polegać.
Do dorosłości pozostało jednak jeszcze nieco czasu, a dokładniej dzieliło mnie od tego kilkanaście miesięcy, które wydawały się niebotycznie długie. Zastanawiałem się jakim byłbym basiorem, gdy dorosnę. Może mógłbym spodobać się Ivy? Westchnąłem cicho.
— Coś jeszcze cię trapi? — zapytała.
— Nie, nie — odparłem szybko i niedbale.
Szliśmy chwilę w ciszy. Spojrzałem na jej oblicze kątem oka, zastanawiając się o czym mógłbym z nią jeszcze porozmawiać, ale tym razem zdążyła mnie uprzedzić.
— Na Mistrza wybrałeś sobie Patton'a? — zapytała szczerze zaciekawiona.
— Tak, podobnie zresztą jak Hidden.
— To zaskakujące, że zgodził się przyjąć pod skrzydła dwójkę uczniów jednocześnie — powiedziała bardziej do siebie. — Niemniej sądzę, że musiał mieć ku temu powód. Myślę, że dostrzegł w was coś szczególnego.
Na jej słowa w sercu poczułem przyjemne ciepło.
— Naprawdę tak uważasz? — Upewniłem się.
— Oczywiście — odparła, posyłając mi subtelny uśmiech.
Zarumieniłem się po raz kolejny. Przy Ivy byłem zupełnie innym wilkiem.
< Ivy? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!