wtorek, 19 września 2017

Od Esmé - C.D. Chase'a "Rodzina jest podstawą"


Odpowiadało mi to, że utrzymywałam dobre stosunki z moją rodziną. Chciałam kiedyś, po śmierci dziadka, zostać Betą. Cóż, nie o to chodzi, że zapędzam go już do grobu. Po prostu... rozmawialiśmy z Jason'em o przyszłości na "polowaniu". Fakt, polowałam z dziadkiem, jednak w większości był to spacer. Wyciągnęłam zastępcę Alf na spacer, z dala od mojego rodzeństwa. Chciałam z nim pomówić o naszej wspólnej przyszłości, poznać też bliżej historię swojej rodziny.
- Więc... mówisz, że kiedyś również Twoi rodzice należeli do tej Watahy, dziadku? - upewniłam się, kopiąc kamyk przede mną. 
- Tak. Moja matka miała okazję wrócić do Watahy, po czym odeszła ponownie... - wyznał Jason.
- To... cóż, fajnie. Takie... pokolenie przechodzące przez Watahę... - odparłam niepewnie. Wiedziałam, że odejście czy śmierć rodziców to przykra i delikatna sprawa. Miałam okazję się już o tym przekonać... - Dziadku, dużo myślałam nad naszą rodziną.
- I co ciekawego wywnioskowałaś? - samiec uśmiechnął się do mnie ciepło. Uwielbiam tego wilka.

***

Zamyśliłam się tak bardzo, iż nie usłyszałam pytania Chase'a. Zwróciłam na niego uwagę dopiero wtedy, kiedy zaczął włazić na mnie, próbując dobrać się do moich uszu i zacząć je skubać.
- Ej! - szybko zepchnęłam go z siebie i posłałam mu jedno z moich morderczych spojrzeń.
- Nie odpowiedziałaś mi. Zapytamy dziadka po śniadaniu o nasze... niecne plany? - spytał ponownie.
- Co? Yhm, ta, tak... - odparłam.

***

Kiedy dziadek zawołał nas na śniadanie, musieliśmy obudzić smacznie chrapiącą Yamatę. Czasami serio czułam się najstarsza z rodzeństwa. Swoją drogą, szkoda, że nie jestem najstarsza.
Zaczęliśmy zajadać myszy, które udało mi się upolować z dziadkiem. Po skończonym śniadaniu, Chase skinął łebkiem w moją stronę, na co delikatnie poruszyłam głową w górę i w dół. Ruszyliśmy do pokoju dziadka, a tam opowiedzieliśmy mu o wszystkim.
- Wiecie, zależy ile wilków się zgodzi... - tutaj nastała przerażająca cisza, która ciągnęła się wiekami. - ... ale ostatecznie: tak, zgadzam się. Możecie już zacząć biegać i zapraszać wilki. Pamiętajcie, TYLKO wilki z Viridi Agmen. I nie bądźcie natarczywi.
Chwilę później ja i Chase biegaliśmy po terenach, by poszukać jakiejkolwiek żywej duszy. Rozdzieliliśmy się ostatecznie, a po chwili wpadłam na wysokiego basiora.
- Panie Wong, przepraszam. - opuściłam uszy po sobie i cofnęłam się kilka kroków.
- Witaj. Nic nie szkodzi... - odparł, uważnie mi się przyglądając.
- A właściwie, to... to ja mam pytanie. - wyprostowałam się dumnie, postawiłam uszy do przodu i spojrzałam na pysk samca.
- Zamieniam się w słuch. - rzucił krótko i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Czy... mógłby Pan przyjść... na zorganizowane tak jakby ognisko? Zapraszamy z bratem wilki z Klanu, to ma być niespodzianka dla naszej siostry, Yamaty. Lubi spędzać czas z innymi wilkami. To jak, przyjdzie Pan? - wyrzuciłam z siebie jednym tchem, spoglądając z zaciekawieniem na Wong Kar Wai'a.
- Po pierwsze: mów mi po imieniu, nie mam wpisane nigdzie "Pan". - poprawił mnie, na co skinęłam łebkiem. - A po drugie, co do tego ogniska...

< Wong Kar Wai? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!