W nawiązywaniu nowych kontaktów byłam kiepska. Nie tylko wywodziło się to z mojego charakteru, lecz również z tego, że dopiero od niedawna Inez pozwoliła mi opuszczać jaskinię na własną łapę. Wielki przełom zarówna dla mojej matki, jak i dla mnie był dla nas nowością, którą każda odbierała w inny sposób. Dla mnie było to niesamowite i odprężające, a dla niej przytłaczające i wprowadzające ją w zdenerwowanie. Bała się, że mogłabym zawędrować na tereny należące do Fortis Corde. Nie powiem kusiło mnie, żeby złamać jej nakaz, ale podświadomie czułam, że nic dobrego by z tego nie wniknęło.
Wielkimi krokami zbliżał się dzień, w którym można było mnie oficjalnie nazwać dorosłym osobnikiem. Ekscytowało mnie to, a jednocześnie przerażało. Szczeniakiem bądź co bądź było się przez krótką część swojego życia, a dorosłym aż do śmierci. Chciałam wykorzystać dobrze te najmłodsze lata, ale świat w pewien sposób mnie przerażał.
Zawędrowałam w las, idać brzegiem rzeki, której nazwy jeszcze nie zdążyłam poznać, bowiem dopiero za jakiś czas miałam zacząć wraz z Gisei poznawać ziemie należące do Viridi Agmen. Nie czekając, postanowiłam, że zrobię to na własną łapę.
Łapy starałam się stawiać ostrożnie, abym przypadkiem nie poślizgnęła się na jakimś z kamieni i wpadła do wody. Pływać nie umiałam, a przynajmniej jeszcze tego się nie nauczyłam, choć z pewnością mogłam stwierdzić, że czułam niewyjaśniony pociąg do pełnej głębi cieczy. Kusiła mnie, jakby wołając, ale nie po to, abym się w niej utopiła, a zasmakowała mocy, którą zdawała się posiadać.
Poddając się, przystanęłam w pewnej odległości od źródła wody i wychylając łeb, spojrzałam w odbicie w wodzie. Jedyną rzeczą, którą w sobie lubiłam były oczy, które z ciemnych zmieniały się z wolna w jaśniejsze, połyskujące złotem tęczówki. Nie dziwiło mnie to, bowiem byłam szczeniakiem, a mój wygląd jeszcze się kształtował.
Szmaragdowe spojrzenie spoglądało na mnie z mojego odbicia w wodzie. Odwróciłam wzrok i westchnęłam cicho. Nie miałam pojęcia do kogo należały owe oczy, ale miałem dziwne przekonanie, że należały do bliskiej mi osoby. Wiele razy zastanawiałam się czy mogły należeć do jakieś zmarłej siostry, a może ciotki, o której nie chciała mi powiedzieć Inez.
Zerknęłam przelotnie na odbicie, gdzie wciąż widziałem zielone oczy. Uderzyłam łapą w wodną taflę, zakłócając tym samym jej spokojny przepływ i wywołując na jej powierzchni drobne fale. Dopiero po chwili zorientowałam się, że ktoś mnie obserwował.
Szybko przeleciałam wzrokiem dookoła, zatrzymując spojrzenie na ciemnym basiorze.
< Avalon? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!